Wiceminister Jarosław Zieliński powinien zrezygnować, on naprawdę będzie kojarzył się z tym komisariatem, ze śmiercią Igora Stachowiaka - przekonywał w "Kropce nad i" przewodniczący PO Grzegorz Schetyna. - Tajemnicą poliszynela - nie tylko na Dolnym Śląsku, ale w całej Polsce - jest to, że komendanci powiatowi, często miejscy, byli wskazywani właśnie przez niego, a nie przez komendanta głównego - dodał.
Schetyna komentował w "Kropce nad i" nowe fakty w sprawie śmierci Igora Stachowiaka, do których dotarł reporter "Faktów" TVN i TVN24 Wojciech Bojanowski. Reporter ustalił, że policja miała dostęp do nagrań w sprawie śmierci mężczyzny niedługo po tragicznych wydarzeniach.
- Dysponowała policja tym drastycznym obrazem, nie robiąc z tym nic, bo tak naprawdę te pierwsze sygnały, które odbieraliśmy od ministra Błaszczaka, Zielińskiego, czy komendanta głównego mówiły o tym, że nie ma wiedzy, że nie znali tego filmu. I czekają na ustalenia prokuratury. To było kłamstwo - skomentował Grzegorz Schetyna.
Jak dodał, "to jest powszechna wiedza w policji we Wrocławiu i nie tylko, że ten film był oglądany".
- Ta sprawa była bulwersująca. Doszło do zajść przed komisariatem po śmierci Igora Stachowiaka. Wszystko zaczęło się od emisji programu. Teraz ta sprawa wróciła w drastyczny sposób, te obrazy były wstrząsające - mówił.
Politycy PiS "chcą utrzymać zmowę milczenia"
Zapytany, czy jego zdaniem "minister Błaszczak ma krew na rękach" (Schetyna tak krzyczał do szefa MSWiA w Sejmie - red.), odparł: - Uważam, że to kwestia braku nadzoru i polityki personalnej prowadzonej przez polityków PiS w policji. To jest przyczyna tego, co zdarzyło się we Wrocławiu.
Według Schetyny politycy PiS bronią Błaszczaka, bo "chcą utrzymać zmowę milczenia". - Bronią całej polityki kadrowej, całej polityki personalnej, którą prowadził tak naprawdę Zieliński, a nie komendant główny - mówił.
- Tajemnicą poliszynela nie tylko na Dolnym Śląsku, ale w całej Polsce jest to, że komendanci powiatowi, często miejscy, byli wskazywani właśnie przez ministra Zielińskiego, a nie przez komendanta głównego - stwierdził.
Podkreślił, że apelował we Wrocławiu na konferencji do premier Beaty Szydło, by odwołała Jarosława Zielińskiego.
- Powinien zrezygnować, on naprawdę będzie kojarzył się z tym komisariatem, ze śmiercią Igora Stachowiaka - ocenił przewodniczący PO.
"Wstydzę się za te słowa"
We wtorek Jarosław Gowin w "Faktach po Faktach" w TVN24 powiedział, że jako były polityk Platformy Obywatelskiej "czuje się wprowadzony w błąd przez ówczesną minister zdrowia Ewę Kopacz", która była w Moskwie tuż po katastrofie smoleńskiej.
- Wierzyłem w to, co ona mówiła. Dzisiaj, kiedy znamy już wyniki sekcji, są one dla mnie moralnym wstrząsem - dodał.
Tę wypowiedź skomentował w "Kropce nad i" Grzegorz Schetyna, który powiedział, że "wstydzi się za te słowa". - Nie wystarczy być w koalicji z PiS-em , nie wystarczy być wicepremier czy ministrem, żeby mówić nieprawdę, żeby kłamać - mówił.
- Przecież nigdy słowa nie powiedział o tym wcześniej. Przecież był w rządzie Donalda Tuska, był z nami przez wiele lat, nie powinien teraz mówić takich rzeczy - wyjaśniał.
"Rodziny miały prawo otworzyć trumny"
Zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek poinformował w ubiegły czwartek, że podczas dotychczasowych ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej stwierdzono dwa przypadki zamiany ciał, w 9 przypadkach znaleziono części ciał innych osób. W trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego ujawniono fragmenty ciał dwóch innych osób.
- Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej miały prawo otworzyć trumny, sprawdzić. To nie było tak, że ktoś zabraniał otwierania trumien - zaznaczał szef PO Grzegorz Schetyna.
Zaznaczył, że wszyscy byli wtedy w wielkiej traumie. - Najbardziej, oczywiście, rodziny, ale to nie było tak, że ktoś zabraniał otwierania trumien. Przecież te partie trumien przyjeżdżały co kilka dni, wszyscy przyjeżdżaliśmy na lotnisko i je witaliśmy. Przecież każda rodzina mogła otworzyć, mogła sprawdzić - mówił.
Jego zdaniem "to wszystko dzieje się, by stworzyć atmosferę wojny, konfliktu". - To jest właśnie to, co jest immanentną, podstawową cechą polityki PiS - powiedział.
Podkreślał, że Ewa Kopacz pojechała do Smoleńska na prośbę rodzin. - Robienie teraz interesu politycznego, zbijanie kapitału politycznego na trumnach i na ekshumowanych ciałach jest obrzydliwe - powiedział.
- Nie chcę budować polityki na tragedii smoleńskiej. Jako szef PO nigdy tego nie zrobię, bo uważam, że to jest haniebne. Wykorzystanie jakkolwiek katastrofy, ofiar, pamięci, ekshumacji, tego wszystkiego strasznego co wtedy się zdarzyło, wykorzystanie do bieżącej walki politycznej, do tego, żeby narzucić narrację polityczną, żeby zaatakować kogoś. To czysta partyjna odwetowa polityka PiS zaatakować Donalda Tuska, Ewę Kopacz - dodał szef PO.
Autor: kb//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24