Miały być wielkie powroty z zagranicy. Miało być emigrantom lepiej tu, w kraju. Miały ich do powrotu namawiać władze: – W obecnej sytuacji nie ma sensu – mówi tymczasem "Rzeczpospolitej" marszałek Opolszczyzny Józef Sebesta. Samorządy na powrót polskich emigrantów zarobkowych już nie czekają. Szczecin i Poznań zachęcały w Londynie do powrotu, ale tylko wybranych profesji, m.in. lekarzy.
W poniedziałek władze Opolszczyzny mają zdecydować o skreśleniu wydatków na różne formy zachęty do powrotu z emigracji, np. zrezygnują z udziału w targach pracy w Holandii i Norwegii - pisze "Rzeczpospolita". Pieniądze mają przeznaczyć na inne projekty, m.in. promujące samozatrudnienie.
– Wyciszamy program "Opolskie – tu zostaję" – przyznaje marszałek. Kampania ruszyła w 2007 r., gdy lokalni przedsiębiorcy narzekali na brak rąk do pracy. Efekty?
– W ubiegłym roku wróciło na stałe 250 osób, trzy razy więcej niż rok wcześniej – podkreśla Waldemar Zadka, koordynator projektu. – Ale nie przypisujemy tego wyłącznie programowi.
Pracy nie ma. "Nie możemy oszukiwać"
Jednak już w lutym blisko 150 osób, które wróciły z emigracji, zarejestrowało się w urzędach pracy Opolszczyzny. – Nie możemy oszukiwać ludzi, gdy bezrobocie z 9 proc. w październiku skoczyło w lutym do 12 proc. – dodaje wicemarszałek Józef Kotyś.
Plany modyfikuje też Wrocław. To pierwsze polskie miasto, które już w 2005 r. uruchomiło nowatorską kampanię WrocLovesYou zachęcającą Polaków do powrotu z Wysp Brytyjskich. – Zrezygnujemy z akcentów namawiających do powrotu – zapowiada Paweł Romaszkan, szef biura promocji miasta. Samorządowcy z innych regionów uważają, że Opolszczyzna postępuje spektakularnie, ale racjonalnie.
Wracać, ale dokąd?
Innego zdania jest Jacek Winnicki, szef Stowarzyszenia Poland Street, które zorganizowało w Londynie kampanię "12 miast – wracać, ale dokąd?". – Kryzys nie może być powodem odwrócenia się polskich władz od swych obywateli na zasadzie: „W kraju jest bezrobocie, więc lepiej na razie nie wracajcie!” – podkreśla.
W ramach tej kampanii Szczecin i Poznań w styczniu i lutym zachęcały w Londynie do powrotu. Ale tylko wybranych. – Nie szukamy kolejnych stoczniowców czy nauczycieli – mówi gazecie Tomasz Banach, dyrektor Wydziału Rozwoju Urzędu Miasta w Szczecinie.
Gdańsk też się wycofuje
Poznań w Londynie oferował pracę tylko informatykom, lekarzom, farmaceutom, chemikom. – Nie straszymy ludzi kryzysem, ale nie chcemy ich oszukiwać – zaznacza w rozmowie z "Rz" Borys Fromberg, wicedyrektor Biura Promocji Poznania (bezrobocie w styczniu wyniosło w mieście 1,9 proc.).
Gdańsk już wie, że do akcji nie przystąpi, nawet w takiej formie jak Poznań i Szczecin. – Chcemy jedynie rzetelnie przedstawić rodakom aktualną sytuację w Gdańsku – mówi Emilia Salach-Pezowicz z biura prasowego prezydenta miasta.
Ale inwestujcie
Białystok, który zaprezentuje się w Londynie jako ostatni, nacisk położy na walory turystyczne regionu, a do powrotu będzie namawiać tylko tych, którzy na Podlasiu mogą zainwestować zarobione w Wielkiej Brytanii funty. Na londyńskich prezentacjach była 28-letnia Marzena Wójcik, z wykształcenia technik farmacji. – Większość Polaków wyjeżdża z Wysp dopiero gdy ma już w kraju nagraną pracę – mówi. – A ja recesję w Polsce wolę oglądać z londyńskiej perspektywy.
Jak jest z tymi powrotami? Według GUS w 2007 r. do Polski wróciło ok. 200 tys. emigrantów, a w pierwszej połowie 2008 r. – 90 tys. Z kolei jak podawał portal Money.pl, choć ponad połowa emigrantów deklaruje, że chce wrócić, tylko co piąty ma zamiar zrobić to w tym roku.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu