Decyzje sędziów ws. czterokrotnego zawieszania wyroku więzienia dla Marcina P. nie były sprzeczne z obowiązującymi przepisami - ocenił w rozmowie z TVN24 rzecznik Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. - Mówienie w tej chwili, że to były decyzje nieprawidłowe jest nieuprawnionym twierdzeniem - tak Włodzimierz Brazewicz odniósł się do słów ministra sprawiedliwości nt. możliwości niedopełnienia obowiązków przez sędziego ws. Marcina P.
Kontrolę decyzji sędziów ws. przepustek udzielnych Marcinowi P. zlecił minister sprawiedliwości. We wtorkowym programie "Jeden na Jeden" w TVN24 Jarosław Gowin stwierdził, iż "nie może wykluczyć niedopełnienia obowiązków sędziego ws. przerw w odbywaniu kary przez Marcina P.". Minister wskazał też, że jeśli te podejrzenia by się potwierdziły, wobec sędziów powinny zostać wyciągnięte surowe konsekwencje dyscyplinarne, włącznie z pozbawieniem prawa do wykonywania zawodu.
"To nieuprawnione twierdzenie"
W odpowiedzi - rzecznik gdańskiego sądu apelacyjnego stwierdził, że "decyzje, które były podejmowane przez sędziego znajdują uwarunkowanie w obowiązujących przepisach". - Mówienie w tej chwili, że to były decyzje nieprawidłowe jest nieuprawnionym twierdzeniem. Tym bardziej że czterokrotne przerwy w karze, które były udzielane Marcinowi P., za każdym razem były udzielane przy aprobującym stanowisku prokuratury - podkreślił. Jak wyjaśnił, kontrolującym decyzje sądu ze strony przeciwnej do osoby skazanej jest prokurator. - Prokurator te decyzje akceptował, żadne zażalenia do sądu apelacyjnego w tej sprawie nie wpłynęły - dodał.
Brazewicz zaznaczył jednocześnie, że to, czy można sędziom zarzucić rażące naruszenie prawa, może dopiero ustalić ewentualne postępowanie dyscyplinarne. - Jeżeli teraz wpłynie wniosek do rzecznika dyscyplinarngo o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, wtedy podejmie on działania zmierzające do wyjaśnienia, czy doszło do przewinienia służbowego i potem dalsze decyzje - w zależności od wyniku tego postępowania - tłumaczył Brazewicz.
Jednocześnie wyjaśnił, że rzecznik dyscyplinarny może działać na wniosek ministra sprawiedliwości oraz prezesów sądów okręgowego i apelacyjnego. - Na razie wniosek nie wpłynął - stwierdził, zastrzegając, że wyniki zleconej przez ministra kontroli zostały przekazane resortowi wczoraj. - Jeżeli rzecznik dojdzie do wniosku, że można sędziemu zarzucić rażące naruszenie prawa, sprawa jest kierowana do sądu dyscyplinarnego i ten podejmuje decyzję, czy do tego doszło czy nie - tłumaczył.
Brazewicz przypominał, że 30 sierpnia minister sprawiedliwości zwrócił się do prezesa Sądu Apelacyjnego w Gdańsku o sprawdzenie w ramach nadzoru, jaki ta jednostka sprawuje nad sądami rejonowymi i okręgowymi w swoim okręgu, spraw związanych z odbywaniem kar przez Marcina P. i udzialanymi mu przepustkami. Jak poinformował, sprawozdanie z tej lustracji było gotowe 3 września i tego dnia zostało przesłane do Ministerstwa Sprawiedliwości oraz do sądów w Słupsku i Gdańsku - w celu wykorzystania go przy postępowaniach wyjaśniających i dyscyplinarnych. Rzecznik przypomniał jednoczenie, że w sąd w Słupsku udzielał Marcinowi P. przepustek, natomiast w gdańskim sądzie - działał kurator, który udzielał informacji sędziemu, które były podstawą do udzielania przerw w odbywaniu kar pozbawienia wolności. Bo spalił się dom i trzeba utrzymać rodzinę
Brazewicz zapewnił, że - jak wykazała przeprowadzona kontrola - za każdym razem, gdy sąd decydował o przepustce dla Marcina P. - dysponował pełną dokumentacją i wywiadem kuratora w tej sprawie. - Za każdym razem sąd otrzymywał informacje, że Marcin P. utrzymuje kontakty z kuratorem. Za każdym razem jako powód podawano jego trudną sytuację rodzinną - mówił sędzia.
Jak wyjaśnił, powodem pierwszej przewy był pożar domu, w którym mieszkała teściowa Marcina P. i konieczność pomocy tej kobiecie oraz żonie P. w zabezpieczeniu środków do życia, zapewnieniu miejsca zanieszkania, remontu, itd. - Te okoliczności są sprawdzone. Jest w aktach informacja ze straży pożarnej , że faktycznie doszło do tego pożaru - dodał.
Z kolei pytany o podstawę zawieszenia kary pozbawienia wolności, odpowiedział, że były to dokumenty, z których wynikało, iż na rzecz poszkodowanych banków zostały wpłacone zaległe należności.
Marcin P. odbywał w Ustce karę zasądzoną przez sąd w Starogardzie Gdańskim, który za sprawę wyłudzania kredytów skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Karę jednak odwiesił, gdy P. nie spełnił zaleceń sądu - nie naprawił wyrządzonej przez siebie szkody. Do zakładu w Ustce P. trafił 16 lutego 2009 r. Dwa tygodnie wcześniej zdążył zarejestrować w KRS spółkę Amber Gold.
Jak informowało wcześniej RMF FM, szef Amber Gold spędził wówczas za kratkami cztery miesiące. Miał siedzieć dłużej, ale sąd wypuszczał go na przepustki i ostatecznie zawiesił karę.
Autor: mon//gak / Źródło: TVN24, RMF FM