14-latek miał bezdusznie pobić swoją 10-letnią koleżankę. Jak opowiadał ojciec dziewczynki, miał rzucać w Olę kamieniami, skakać po niej i dusić sznurkiem. Sprawę usiłowania zabójstwa badają prokurator i sąd rodzinny. Materiał programu "UWAGA!" TVN.
Po lekcjach 14-latek miał zaproponować 10-letniej Oli wycieczkę rowerową. Dzieci znają się dobrze, mieszkają niedaleko siebie. Codziennie razem dojeżdżają do szkoły.
- Powiedział, że jego siostra chce z moją córką pojeździć na rowerach. Okłamał ją i pojechali na stare śmietnisko. Tam okazało się, że dziewczynki nie ma. Wciągnął Olę w krzaki i zaczął bić. Została uderzona kamieniem w głowę, skakał po niej, oponą ją bił, rowerem w nią rzucał. Szkłem przeciął jej rękę. Kazał jej ściągać majtki. Inaczej mówił, że ją zabije. Była duszona sznurkiem, ma blizny na szyi. Chciał ją zabić. Ona zaczęła udawać, że jest martwa – mówi Rafał Bartłomiejczyk, ojciec Oli.
Skatowana, obolała i przerażona Ola, kiedy zauważyła, że nastolatek jest już daleko, pobiegła do domu. Rodzice natychmiast wezwali pogotowie. Olę przewieziono do szpitala.
- Córka ma pękniętą czaszkę, krwiak w głowie, spuchnięte oko, złamany obojczyk, rękę, palec, rękę przeciętą szkłem – mówi ojciec dziewczynki.
Lekarze cały czas walczą o wzrok Oli. Czy dziewczynkę uratowało tylko to, że udawała martwą ? Czy nastolatek rzeczywiście planował morderstwo? Mieszkańcy Sokołowa są wstrząśnięci.
Nie okazywał żadnych emocji
Po ponad godzinnym fizycznym torturowaniu dziewczynki, chłopak miał wrócić do domu i nie okazywać żadnych emocji. Sprawę usiłowania zabójstwa badają prokurator i sąd rodzinny, który jest bardzo oszczędny w udzielaniu jakichkolwiek informacji. Chłopak został skierowany do schroniska dla nieletnich i zapewne będzie poddany badaniom psychologiczno-psychiatrycznym.
- Sprawca w chwili czynu był trzeźwy. Zostały od niego pobrane krew i mocz na zawartość substancji psychoaktywnych – mówi Jolanta Szkilnik, z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. W moczu Piotra B., nie wykryto narkotyków.
W szkole zachowywał się normalnie
Nastolatek był uczniem gimnazjum, uczył się średnio, ale nie sprawiał problemów w szkole.
- Jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało, klasa nie dowierza. Nigdy z nim nie było takich problemów. Dzieci były bardzo poruszone, nie mogły uwierzyć, że to kolega z klasy, myślały, że to może ktoś inny. Piotr był objęty pomocą pedagoga. Chodziło o poprawę ocen. w szkole nie widziałam żadnych symptomów, które wyjaśniałyby jego zachowanie - mówi Beata Kaźmierczak, dyrektorka Gimnazjum im. Jana Pawła II w Goszczanowie.
- W szkole zachowywał się normalnie. Nikogo nie bił. Nie był też nieprzyjemny dla mojej siostry. Nie żaliła się na niego - mówi Mateusz Bartłomiejczyk, brat Oli. Nastolatek nie był wcześniej agresywny, jednak matka miała z nim problemy wychowawcze, zwłaszcza po samobójczej śmierci ojca rodziny.
- Przeżył śmierć taty. Pyskował mi, nie poszedł do szkoły, bo mu się nie chciało wstać. Myślę, że chyba za szybko zaczął dojrzewać, chciał przejąć rolę ojca. Chodziłam do pani pedagog, chciałam, żeby mu pomogli. Mówiłam, że nie słucha, pyskuje, nie chce się uczyć. Dwa lata temu chodziłam z nim do psychologa, bo zaczął mi popalać papierosy i też już szukałam jakiegoś wsparcia. Ale pani psycholog stwierdziła wtedy, że nie ma potrzeby. Ostatnio był bardziej podenerwowany. Czasami bez powodu. Miał zmienne nastroje – opowiada matka Piotra.
Niestabilność emocjonalna
Wydaje się, że pedagodzy podejrzewali problemy w rodzinie. O zbadanie sytuacji domowej poprosili pracowników socjalnych.
- Rodzina pomocą ośrodka rodziny nie była objęta. Jedynie w maju była sytuacja w której szkoła poprosiła, abyśmy sprawdzili relacje między matką a synem i to zrobiliśmy. Pracownik socjalny rozmawiał z rodziną, z mamą, która samotnie wychowuje dzieci. Nie stwierdziliśmy żadnych nieprawidłowości, które mogłyby dotyczyć ośrodka pomocy – wyjaśnia Wioletta Gawron, Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Goszczanowie.
Niedawno w rodzinie pojawił się nowy partner matki. Czy nastolatek miał problemy z jego akceptacją? Chłopak był skryty, jednak matka zauważała niestabilność emocjonalną syna.
- Mieliśmy poprawne relacje. Złego słowa nie mogę na niego powiedzieć – mówi partner matki.
- Widziałam się z synem po tym wszystkim. Twierdzi, że nic nie zrobił. Cały czas się wypiera. Chciałabym mieć taką nadzieję, że to nie on. (...) On się czuje niewinny. Twierdzi że tego nie zrobił. On jest tak jakby obok tego, jak słup soli. Jeśli on to zrobił, a teraz zero emocji, uczuć, to nie wiem… Nie potrafię sobie wyobrazić, jak mógł – mówi matka.
Ola została już wybudzona ze śpiączki farmakologicznej, jednak nadal jest w szpitalu pozostając pod opieką lekarzy.
Autor: kło/kk / Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: "UWAGA!" TVN