|

Rząd do 500 plus dorzuca 12 tysięcy. "Dzieci od tego nie będzie, nowych wyborców też"

Czy to naprawdę koniec "hegemonii 500 Plus"?
Czy to naprawdę koniec "hegemonii 500 Plus"?
Źródło: Shutterstock

Dla rządu PiS jesteśmy jak kaktusy. Politycy marzą, że zakwitniemy i podlewają nas transferami socjalnymi. - Kwiatów jak nie było, tak nie ma, ale oni nie znają innych metod pielęgnacji i podlewają dalej. Dzieci od tego nie przybędzie, nowych wyborców raczej też nie - mówi prof. Przemysław Sadura, jeden z autorów raportu "Koniec hegemonii 500 Plus".

Artykuł dostępny w subskrypcji

Dlaczego Polacy tak bardzo nie lubią innych Polaków? To pierwsze pytanie, które zadałam po lekturze raportu "Koniec hegemonii 500 Plus". Dla mnie jego krótkie podsumowanie to: zawiść i zazdrość. Choć socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Przemysław Sadura współautor (wraz ze Sławomirem Sierakowskim) raportu, przekonuje mnie, że jeśli już, to jedno i drugie wynika z innego słowa na "z" - zaufanie. A właściwie jego braku.

- Nie wiem, czy Polacy bardzo nie lubią innych Polaków, ale na pewno im nie ufają – mówi badacz. - Mamy niski poziom kapitału społecznego, a jego częścią jest właśnie poziom zaufania do innych.

Prof. Przemyslaw Sadura, jeden z autorów raportu "Koniec hegemonii 500 Plus"
Prof. Przemyslaw Sadura, jeden z autorów raportu "Koniec hegemonii 500 Plus"
Źródło: Krzysztof Żuczkowski / Forum

Skąd to wiemy? Można je zmierzyć na przykład pytając: “czy ludziom można ufać?”. I o ile w państwach skandynawskich około 70 proc. mieszkańców uważa, że tak, można ufać, o tyle w Polsce – w zależności od sformułowania pytania - jest to zwykle kilkanaście procent. A im młodsi Polacy tym z zaufaniem gorzej.

To z kolei może się przekładać na społeczny odbiór programu 500 plus. Nie ufamy, więc wszędzie widzimy "patologie". Uważamy, że inni ludzie wydają te pieniądze źle, a już na pewno gorzej niż my. Efekt jest zaś taki, że tylko 11 proc. badanych chciałoby zachowania 500 plus w obecnym kształcie. Czego chciałaby reszta? Zajrzyjmy głębiej do raportu. I posłuchajmy ludzi.

Nam się podoba, jak dostajemy

Raport "Koniec hegemonii 500 Plus" to połączenie badania ilościowego i jakościowego. To pierwsze, to sondaż Kantar na próbie losowej 1500 Polaków, przeprowadzony internetowo w listopadzie i grudniu 2020 roku (w czasie drugiej fali pandemii koronawirusa). Po drugie, to kilkadziesiąt długich, bo trwających ponad godzinę, indywidualnych wywiadów telefonicznych z osobami mieszkającymi poza województwem mazowieckim oraz sześć wywiadów fokusowych (na żywo, z zachowaniem reżimu sanitarnego), w grupach, z których każda liczyła siedem–osiem osób. Połowę rozmów przeprowadzono w Warszawie, a resztę w mieście do 50 tysięcy mieszkańców w Polsce wschodniej. Dobierając uczestników, zadbano o równowagę ze względu na wiek, płeć, przynależność klasową (wykształcenie, zawód, zarobki). Wśród rozmówców byli zarówno beneficjenci programu oraz osoby im bliskie, jak i osoby niepobierające świadczeń.  

Morawiecki o programie 500 plus
Morawiecki o programie 500 plus
Źródło: TVN24

Tylko 11 proc. badanych zostawiłoby program bez zmian. Już więcej popierało jego całkowite zniesienie. Większość uczestników anonimowego sondażu ograniczyłaby świadczenie do osób pracujących lub najbardziej potrzebujących..

Co usłyszeli badacze?

- A gdzie moje 500 plus? Chyba obowiązkiem rodzica jest zarobić na dziecko - mówił mieszkaniec Warszawy, z klasy średniej, po 65. roku życia.

Inni warszawiacy w podobnym tonie rozmawiali ze sobą.

- Wypowiem się odnośnie 500 plus. Mam dorosłą córkę i nie jestem jego beneficjentem, wnuków jeszcze nie mam, więc córka też nie otrzymuje. Te pieniądze rozdawane są w sposób nienormalny. Być może punkt widzenia zmienia się w zależności od punktu siedzenia, gdybym co miesiąc dostawał 1000 zł, może bym to chwalił - rozważał mężczyzna po sześćdziesiątce. A młodsi mieszkańcy stolicy odpowiadali mu: - Nam się podoba, jak dostajemy, ale ogólnie to się nie podoba to, co oni zrobili (oni, czyli rząd - red.).

Emerytka z małego miasta podkreślała zaś, mówiąc o beneficjentach programu: - Oni wiedzą, że na dziecko się należy w MOPS-ie, tylko tym się interesują, żeby gdzieś coś złożyć i wyciągnąć. Młodzi ludzie, zdolni, którzy powinni iść do pracy. Nie wiem, może dlatego że ja całe życie, 45 lat, pracowałam i nigdy nie wpadłam na pomysł, żeby iść gdzieś szukać, próbowałam sobie radzić. Dzisiaj jest część takich ludzi, którzy po prostu nie chcą pracować, a są właśnie te świadczenia, i oni nie widzą interesu w tym, żeby iść do pracy, i to jest przykre. No bo mówię: trzeba pomóc ludziom niepełnosprawnym, ludziom chorym.

Sceptyczni są także młodzi, którzy dzieci na razie nie planują, i powątpiewają, że program będzie obowiązywał, kiedy będą gotowi na taką decyzję.  

MALAG2
Maląg o 500 plus: będzie realizowany jako program powszechny
Źródło: Radiowa Jedynka

Zdaniem Sadury nasza nieufność wobec innych przypomina też polskie podejście do służby zdrowia. - Jeśli zapytać Polaka, co sądzi o systemie, to usłyszymy, że jest najgorszy na świecie, ale jeśli o jego konkretnego lekarza, to już mamy do czynienia ze świetnym specjalistą - mówi socjolog. - I właśnie tak mamy z innymi ludźmi. Tych, których znamy, lubimy. Natomiast innych już nie. A skoro ich nie znamy, to łatwo możemy fantazjować o tym, jacy są straszni. I stąd bierze się częste przekonanie, niepoparte żadnymi badaniami, że inni ludzie nadużywają systemu opieki państwa. Ta skłonność zaś doprowadza do uruchomienia lękowych i zawistnych motywów w krytyce programu, np.: przekonania, że naszym kosztem na 500 plus bogaci się "jakaś patologia".

Na wakacje? Co za luksus!

Co ciekawe, badanym przeszkadzało nie tylko oparte na stereotypie przekonanie, że mniej zamożni Polacy przepijają pieniądze na dzieci (i cytując mieszkankę małego miasta – "nie pracują, bo są świadczenia"). Oni po prostu uważali, że inni rodzice źle wydają te pieniądze.

- A to, co uważamy za "zły sposób", może być zdumiewające i na pewno smuci - mówi Sadura. - Badani mówili o tym, że nieakceptowalne ich zdaniem jest przeznaczanie pieniędzy z 500 plus na wakacje dla dzieci, bo to jakiś luksus. Byli tacy, którzy uważali, że nieuprawnione są nawet wydatki na paliwo, bo samochód to dobro prestiżowe. Edukacja? Proszę bardzo, ale pod warunkiem że to nie jest wyjazd na zagraniczny obóz językowy, bo to znów jakiś luksus. Nie mieści nam się w głowie, że można te pieniądze wydawać nie tyle na podstawowe potrzeby, co na zagwarantowanie dzieciom lepszego poziomu życia. Szczególnie silne przekonania w tej sprawie miała klasa średnia - dodaje badacz.

W badaniu sondażowym, które było anonimowe, ludzie nie musieli zastanawiać się, jak oni i ich odpowiedzi zostaną ocenione. Wydawać by się mogło, że w wywiadach indywidualnych i grupowych - twarzą w twarz z innymi uczestnikami lub badaczem - będą bardziej zachowawczy, ale prof. Sadura ma wrażenie, że raczej się rozkręcili.

- I wtedy już całkiem jasne stało się, jak mało osób chciałoby pozostawić ten program bez zmian. I jak wiele rzeczy u innych ludzi uważamy za luksus - mówi prof. Sadura.

Z badania ilościowego wynika, że takich osób, które nic by w programie nie zmieniły, jest tylko około 11 procent.

Poparcie dla wariantów reformy programu "Rodzina 500+"
Poparcie dla wariantów reformy programu "Rodzina 500+"
Źródło: tvn24.pl

Ponad 30 procent chciałoby, aby świadczenie było dostępne tylko dla pracujących, a ponad 32 procent - tylko dla najbardziej potrzebujących. Ponad 15 procent oczekuje, że 500 plus zostanie całkowicie zlikwidowane.

- Okazuje się, że akceptujemy 500 plus z jednej strony ograniczone do minimum, a z drugiej najchętniej w takiej formie, którą moglibyśmy jak najbardziej kontrolować - mówi prod. Sadura.

Duża część badanych biorących udział w wywiadach (zwłaszcza tych bardziej średnioklasowych z co najmniej średnim wykształceniem, lepiej zarabiający i pracujący w usługach czy administracji) postulowała likwidację 500 plus i przekazanie tych środków na rozwój usług publicznych przeznaczonych dla dzieci. Większość sugerowała konieczność wprowadzenia ograniczeń, takich jak: restrykcyjna kontrola beneficjentów lub przejście na system bonów towarowych, ograniczenie świadczenia do rodzin, w których co najmniej jeden rodzic pracuje, i powiązanie świadczenia z wysokością dochodu.

22-letni Michał, jeden z badanych, mówił z przekonaniem: - Polacy generalnie nie potrafią wydawać pieniędzy. Gdyby zostawić wybór ludziom, jaką mają szkołę wybrać albo do jakiej przychodni chodzić, jaki tam abonament, jakiś zakres usług, to nie jesteśmy jeszcze... (gotowi - red.).  Zbyt wielkie jest rozwarstwienie na biednych i bogatych, żeby to zadziałało w obecnej sytuacji, dlatego postawiłbym na usługi państwowe.

1705N390XR PIS DNZ TACIK
Polski Ład i zmiany w podatkach
Źródło: TVN24

Na kontrakcie z partią

Zajrzyjmy więc do innego fragmentu raportu i zobaczmy, jak to się czyta ze słowami Michała. Przyjrzyjmy się, jakie są postawy Polaków wobec podatków i wydatków publicznych.

Otóż ponad 29 proc. Polaków zdecydowanie zgadza się, a kolejne 25 proc. zgadza ze stwierdzeniem, że "w Polsce za dużo wydaje się na świadczenia dla rodzin (np. 500 plus)". Niemal 24 proc. (zgadza się lub zdecydowanie się zgadza) chciałoby, aby podatki były jak najniższe, nawet kosztem poziomu publicznej służby zdrowia i oświaty.

Postawy wobec podatków i wydatków publicznych
Postawy wobec podatków i wydatków publicznych
Źródło: tvn24.pl

- Całe nasze badanie ujawnia problemy z zaufaniem nie tylko wobec innych ludzi, ale również wobec państwa i jego instytucji - mówi prof. Sadura. I dodaje: - Było to widać za każdym razem, gdy dochodziliśmy w rozmowach do stwierdzenia, że "to, co robią inni, jest straszne”. Okazywało się też, że my po prostu nie wierzymy, iż polityki publiczne w Polsce układają się w jakąś spójną, długofalową całość. Nie widzimy ich jako kontraktu zawartego między obywatelem a państwem - dodaje.

Zdaniem prof. Sadury Prawo i Sprawiedliwość, wprowadzając 500 plus, zrobiło wszystko, co możliwe, żeby to nie był kontrakt między państwem a społeczeństwem, lecz pomiędzy partią a społeczeństwem. - W efekcie wyborcy opozycji często uważają ten program za partyjne rozdawnictwo i jako takie potępiają - mówi socjolog. I dodaje: - Inni widzą to jako program, który będzie działał tak długo, jak rządzi PiS albo jak długo wystarczy na niego pieniędzy. Ale nawet najbardziej optymistyczni wyborcy PiS uważają, że partia nie będzie trwała wiecznie i że gotówki nie wystarczy dla każdego.

Jakie są tego efekty? Część z tych, którzy w przyszłości mogłoby skorzystać z programu, już dziś nie wierzy, że kiedy zdecydują się na dziecko, to program 500 plus jeszcze będzie istniał. - To sprawia, że część młodych ludzi jest przeciwko 500 plus. Oni nie wierzą, że jak podejmą decyzję o rodzicielstwie, to będą mogli liczyć na stałe wsparcie - ocenia prof. Sadura. A czy jeszcze mogą uwierzyć?

Nowy Polski Ład za 12 tysięcy

PiS próbuje ich do siebie przekonać. W sobotę obóz Zjednoczonej Prawicy poinformował, że rodzice będą mogli liczyć na dodatkowe świadczenie na dziecko, które rządzący zapisali w Polskim Ładzie. Nowy dodatek ma nazywać się “Rodzinny kapitał opiekuńczy”.

Liderzy Zjednoczonej Prawicy podpisali deklarację programową Polski Ład
Źródło: Zdjęcia organizatora

- Oprócz 500 plus i 300 plus (na wyprawkę do szkoły - red.) dodajemy kolejny komponent. To rodzinny kapitał opiekuńczy. To 12 tys. złotych na drugie, trzecie i kolejne dzieci. Do wykorzystania elastycznego pomiędzy 12. a 36. miesiącem życia - mówił premier Mateusz Morawiecki.

- To na pewno odrobinę zmieni perspektywę, ale czy przekona młode Polki do rodzenia dzieci? Wątpię - komentuje prof. Sadura i dodaje. - Coraz więcej obywateli jest przekonanych, że pieniądze nie powinny iść wprost na dziecko, a na wzmocnienie instytucjonalnej sfery państw: opieki, edukacji, zdrowia. Miejsce w żłobku, dobra szkoła, łatwość w dostępie do specjalistów stają się dla nas coraz istotniejsze, na co wpływ mogła mieć też pandemia - ocenia.

Jak wyglądała liczba narodzin w ostatnich latach? 500 plus działa od kwietnia 2016 roku. Początkowo pieniądze przyznawane były na drugie i kolejne dziecko; a w przypadku rodzin, których dochód nie przekracza 800 zł na osobę w rodzinie (lub 1200 zł w przypadku rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym) – również na pierwsze dziecko. Od 1 lipca 2019 roku 500 plus przysługuje już na każde dziecko do ukończenia 18. roku życia.

W 2016 roku - czyli gdy program startował - urodziło się w Polsce 382,3 tys. dzieci. Rok później - już 402 tys. Jednak w 2018 roku liczba urodzeń była mniejsza - 388,2 tys. Jeszcze mniej dzieci urodziło się w 2019 roku - 375 tys. A według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2020 roku odnotowano tylko 355 tys. urodzeń żywych - to najmniej od 2007 roku.

Urodzenia żywe w Polsce (w tys.)
Urodzenia żywe w Polsce (w tys.)
Źródło: Konkret24

Tymczasem Polacy uważają - jak już wspomnieliśmy - że transfery kiedyś się skończą. I coraz poważniejsza jest obawa, że gdy to nastanie, nie tylko nie będzie nas więcej, a jeszcze w sferze publicznej zostaniemy z niczym.

- Jesteśmy postchłopskim społeczeństwem ludowym i może zwyczajnie przemawia przez nas ten ludowy defetyzm - komentuje Sadura.

I przypomina, jak przed 11 laty badał postawy mieszkańców wsi wobec Unii Europejskiej. - Szybko zapominali, że to Unia jest źródłem środków finansowych, które wyciągnęły ich z pewnej zapaści - wspomina badacz. - A choć Unia mogła się wydawać gwarantem dobrobytu, to badanym łatwo było sobie wyobrazić, że jej nie ma. To eldorado, które im się przydarzyło, jakiego nie było od pokoleń, też nie wydawało się czymś trwałym. I z tym 500 plus, a teraz również z obiecanymi 12 tysiącami złotych jest podobnie. Nie można na tym budować całej polityki, bo ludzie są przekonani, że ona i tak nie jest wieczna - dodaje.

W oczekiwaniu na kolejną transformację

Badania Sadury i Sierakowskiego pokazują, że Polacy są już trochę rozczarowani 500 plus. - Pomysł nie był zły. PiS, co typowe dla partii populistycznych, miało dobrą diagnozę bolączek i problemów obywateli. Im się udało obejrzeć Polskę od tych stron, gdzie modernizacja nie dotarła i które były pomijane w debacie publicznej - zastrzega Sadura.

Co więcej, Polacy mogli być zaskoczeni, bo PiS dotrzymał danego słowa. - Nie tylko coś obiecał w kampanii wyborczej, ale postanowił to rzeczywiście wprowadzić w życie. To była miła niespodzianka, bo jednak przywykliśmy do tego, że obietnice w polityce są po to, by wygrać wybory, a nie by ich dotrzymywać - komentuje Sadura. I dodaje: - To miał być też krok, który zapewni, że sprawiedliwiej zaczniemy dzielić się sukcesem wynikającym z transformacji. Sukcesem, który był ogłaszany jako nasz wspólny, ale nie wszyscy czuli, że z niego korzystają.

Dla Polaków - według prof. Sadury - transformacja była jak winda. Niby wszystkich wynosiła do góry, ale potem okazało się, że pewne grupy wjeżdżały na szczyt dużo szybciej i docierały wyżej. - I gdzieś w połowie rządów Platformy Obywatelskiej było widać, że Polacy zauważyli: pierwsza transformacja się skończyła, zbudowaliśmy ten kapitalizm, autostrady i stadiony, ale co dalej? I tak oto zaczęliśmy oczekiwać drugiej transformacji - podsumowuje.

Okazało się, że nie ma jednego kapitalizmu, jednej demokracji i jednej wizji nowoczesnego państwa. Ale spójne jest to, że my, Polacy, chcemy, żeby to państwo było opiekuńcze. I PiS to zrozumiało. 

- Nie zrozumiało jednak, że oczekujemy też przebudowy sfery instytucjonalnej. Nie budowało żłobków i szkół. Nie robiło rzeczy, które by po nich zostały – twierdzi Sadura. - I dlatego dziś ma problem, a my w raporcie mówimy o końcu hegemonii 500 plus - podkreśla

biedron
Biedroń: mamy więcej kościołów i świątyń, więcej pomników i monumentów niż żłobków i przedszkoli i to jest symbol wstydu III RP
Źródło: TVN24

Kilkanaście lat temu Polacy pytani o to, co świadczy o dobrze funkcjonującym państwie, mówili o gospodarce, rynku pracy, armii. - Dziś pierwsza odpowiedź to jakość życia i dobrostan, które są efektem wysokiej jakości usług publicznych, takich jak edukacja czy służba zdrowia - zwraca uwagę prof. Sadura.

Chcemy więcej! Ale czego?

Sadura i Sierakowski nie przewidują w swoim raporcie końca programu 500 plus ani nawet tego, że Prawo i Sprawiedliwość przegra kolejne wybory. - Chodzi tylko o to, że samo 500 plus i inne podobne do niego transfery nie są już gwarantem wygrania wyborów - mówi Sadura. I dodaje: - Teraz oczekujemy więcej i dlatego Polski Ład jest pod tym względem trochę rozczarowujący. To dalej ta sama logika, w której dajemy ludziom gotówkę. Genialne w swojej prostocie, bo łatwiej to wyjaśnić i sprzedać niż na przykład kompleksową reformę służby zdrowia, ale – jak pokazują nasze badania – nie działające wiecznie.

Przyznanie rodzicom dodatkowego świadczenia, co zauważają badacze, może wzmocnić też - często krzywdzące - przekonanie części elektoratu, która uważa, że transfery to wsparcie dla "patologii" i "nierobów". Inni mogą dopatrywać się silnego związku między programem a inflacją, no i wypatrywać wzrostu podatków.

- Na razie nie widać w programie PiS, ale i opozycji, ambitnej próby przeprowadzenia tej drugiej modernizacji, której tak oczekują Polacy - dodaje Sadura.

1905N035X KACZ1
Kaczyński o Polskim Ładzie: to dokument podpisany po długim namyśle i dialogu
Źródło: Program I Polskiego Radia

Jego zdaniem dla rządu PiS jesteśmy jak kaktusy. Politycy marzą, że zakwitniemy i podlewają nas transferami socjalnymi. - Kwiatów jak nie było, tak nie ma, ale oni nie znają innych metod pielęgnacji i podlewają dalej. Dzieci od tego nie przybędzie, nowych wyborców raczej też nie - mówi badacz. I dodaje: - Polki nie chciały rodzić z programem 500 plus, zalane pieniędzmi z 12 tysięcy plus też tego nie zrobią. Jeśli kogoś do głosowania na PiS nie przekonało 500 plus, to nowy program tym bardziej tego nie zmieni.

Tymczasem szukanie nowych rozwiązań i polityk łatwe nie będzie, bo jak czytamy w raporcie: "ci, którzy chcą państwa opiekuńczego, nie wierzą w państwo (ubożsi i starsi), a ci, którzy wierzą w państwo, nie chcą państwa opiekuńczego (bogatsi i młodsi). Co więcej, tych pierwszych odpychają lewicowe poglądy w sprawie LGBT+ i antyklerykalizm, a drugich zbyt duże wydatki socjalne i redystrybucja. Odwrócić ten proces mogłaby tylko partia, która (bogata w inne atuty, takie jak lider, kadry, chwytliwa narracja, zdolność do komunikacji z wykorzystaniem nowych technologii) pokazałaby plan dojścia krok po kroku do welfare state, tak żeby abstrakcyjna wizja reform została rozłożona na zauważalne tu i teraz korzyści".

Czytaj także: