Była świecką wizytówka Rybnika. Miejscem zabaw muzycznych od średniowiecza. Na ostatni remont zgodził się wojewódzki konserwator zabytków. Znów miało być tam gwarnie. W czwartek w ciągu kilka sekund zniknęła fasada i stropy. Prokuratura próbuje wyjaśnić, dlaczego budynek się zawalił.
Prokuratora Rejonowa w Rybniku wszczęła w piątek śledztwo w sprawie czwartkowej katastrofy budowlanej w tym mieście. Kwalifikacja: sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach w postaci zawalenia się budowli.
W czwartek kilka minut przed godziną 12.30 zawaliła się część kamienicy przy ulicy Sobieskiego. To ruchliwy deptak prowadzący od rynku. W katastrofie nikt nie ucierpiał. Akurat rozpętała się śnieżyca i na ulicy było pusto. Kamienica jest niezamieszkała, trwał remont. W środku znajdowało się 13 osób. Wśród nich - pięciu pracowników restauracji, którzy planowali tam założyć jej nową siedzibę. - Przebywali w innych pomieszczeniach tego budynku, zajmując się tam pracami typowo wykończeniowymi - wyjaśnia Barbara Drewniok, wiceszefowa Prokuratora Rejonowej w Rybniku, która prowadzi śledztwo. - Prace remontowo-budowlane na parterze wykonywała firma, której właścicielem jest właściciel tej kamienicy. On był inwestorem tych prac - dodaje.
Na szczęście nikomu nic się nie stało, wyszli z ruin o własnych siłach. Jak informuje Drewniok, u czterech pracowników firmy budowlanej stwierdzono alkohol w organizmie. - U jednego z nich ilość promili była nieznaczna, pozostali byli w stanie nietrzeźwości. Sprawdzamy, co dokładnie robili w tym stanie, czy miało to wpływ na katastrofę. Wiemy, że część robotników zajmowała się pracami porządkowymi - mówi prokurator.
- Jeśli prace wykonywane były niezgodnie z projektem lub sztuką budowlaną, zawiadomimy prokuraturę o zniszczeniu zabytku - zapowiada Mirosław Rymer, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków w Katowicach.
Fogg, Ludwiżanka, Kwiatkowska
Biała kamienica, o bogato jak na Rybnik zdobionej elewacji, stoi na rogu ulic Jana III Sobieskiego i Świętego Jana. W czwartek runął jej prawy narożny segment. Zniknęła szeroka na trzy okna fasada i wszystkie stropy oraz trzy ostatnie litery szyldu Świerklaniec.
- To słowo pochodzi od staroczeskiego świrklić, czyli grać do tańca, bawić się przy muzyce, organizować potańcówki. Na parterze były różne restauracje o dziwnych nazwach, ale zawsze mówiło się Świerklaniec - tłumaczy Małgorzata Płoszaj, miłośniczka historii Rybnika.
- Nawet nazwa na tym budynku jest zabytkowa - zauważa Jacek Kamiński, architekt z Rybnika. - Pierwsze wzmianki o karczmie w tym miejscu pochodzą z 1220 roku. W 1833 wzniesiono tam budynek murowany o dwóch kondygnacjach. Z cegły wypalanej w piecach polowych, na zaprawie wapiennej. W latach 60. lub 70. dziewiętnastego wieku, kiedy cegły były już produkowane masowo, dobudowano dwa piętra. Spowodowało to większe obciążenie na filary międzyokienne. Ale punkt krytyczny nie został przekroczony.
Na drugim piętrze był hotel, a z tyłu, z oknami wychodzącymi na ulicę Jana, wielka, wysoka na dwa piętra, sala z estradą. - Mieściła trzysta osób. Organizowano tam wiece polityczne i wydarzenia kulturalne - opisuje Kamiński.
- Występował Mieczysław Fogg z chórem, a po wojnie Ludwiżanka i Irena Kwiatkowska. Odbywały się zawody szermiercze i bokserskie, grano w pokera. To była najbardziej rozpoznawalna budowla świecka w Rybniku - opowiada Płoszaj.
Gdy napisała o tym na Facebooku, jej znajomi zaczęli wspominać w komentarzach.
Michał: "Pod koniec lat 90-tych chodziłem tam na bilarda - był klimat".
Alicja: "W 1985 roku występowały tam moje przedszkolaki z Przedszkola nr 43 w Rybniku. Przedstawialiśmy bajkę Kot w butach, o ile się nie mylę dla pań z Ligi Kobiet".
Wacław: "Na parterze tej części, która runęła, mieścił się w latach 90. ostatni w śródmieściu kuflolot. Miał swój urok. Wpadali tam nawet na kufelek nauczyciele rybnickich ogólniaków".
Miejsce niedocenione i pechowe
Kamienica zawsze była w rękach prywatnych. Od 1931 roku należała do powstańca śląskiego Emila Ogórka, potem do jego potomków. Około rok temu została sprzedana obecnemu właścicielowi. Parter i dużą salę na piętrze z początkiem tego roku wynajął Paweł Nowak, właściciel sieci restauracji w Rybniku i w pobliskich Żorach. 23 lutego pierwszy raz podzielił się tą informacją ze swoimi klientami.
"Plany były już od przeszło roku! Potem przyszła pandemia, która trwa nadal. My, jak to my nigdy się nie poddajemy! Nic nie jest nam straszne i nic nas nie zatrzyma! Rząd od dłuższego czasu proponuje się nam przebranżowić, tak więc posłuchaliśmy! Z tym, że poszliśmy o krok dalej i szykujemy Dla Was w Rybniku coś specjalnego! Roboty się nie boimy! Z gastronomii również nie rezygnujemy! Bo to nasze całe życie! Postanowiliśmy połączyć dwie nasze restauracje w jedną, wyjątkową, niepowtarzalną! Będą dwie sale! Będzie scena! Będzie smacznie! Będzie wino i nie ino! Nasza 'rynkowa' ekipa pomaga w remoncie i tworzeniu nowego miejsca!"- napisał Nowak.
Z końcem lutego zamknął jedną z restauracji i zainwestował w nowy lokal. Żeby nie zwalniać ludzi, dał im pracę przy wykańczaniu wnętrz. Zdzierali tynk w dużej sali, odsłaniali cegłę, czyścili scenę. Nowak na bieżąco informował o postępach prac. Pisał o Świerklańcu: "Miejsce z historią, gigantycznym potencjałem, na takie miejsce Rybnik zasługuje! Historia mówi, że Świerklaniec - najstarsza knajpa w Rybniku, w dni targowe miał prawo do urządzania zabaw tanecznych".
Do swoich relacji najemca dołączał zdjęcia, a internauci po strzelistych łukowych oknach i zdobionym czerwonym suficie odgadywali, gdzie to jest.
"Cały tygiel siedział tam, nawet na przerwie" - wspomniała Aleksandra.
Marcin: "Na dole piwo, a na górze elegancka kawa w szklance na spodeczku".
Sylwia: "Zawsze to miejsce było niedocenione, mam nadzieję, że stworzycie tam coś pięknego. Dobrze że są jeszcze ludzie w Rybniku, którym się chce".
Weronika: "Przechodząc obok, marzyło mi się, aby powstała tam restauracja".
Jerzy: "Pechowe miejsce na knajpę. Kto policzy, czego tam nie było od czasów restauracji Świerklaniec".
- W momencie katastrofy pracowaliśmy w dużej sali - mówi Nowak. Pomieszczenie przetrwało.
Po katastrofie jedno zdjęcie zniknęło z profilu najemcy, ale jest rozpowszechniane przez innych internautów. Pochodzi ze środka zawalonego segmentu. Widać na nim, że nie ma stropu między parterem a piętrem. Na ziemi leżą pocięte drewniane belki, grube o kwadratowym przekroju, prawdopodobnie stropowe.
Kłęby pyłu i balkon na ulicy
Moment katastrofy zarejestrowała kamera monitoringu miejskiego. Film został upubliczniony.
O 12.22 z kamienicy nagle zaczęły wydobywać się ogromne kłęby brązowego pyłu. Po kilkunastu sekundach pył opadł i odsłonił widok na gruz pod kamienicą i leżący dalej balkon. Ktoś wyszedł z kamienicy, oglądając się za siebie. Po chwili rzucił się do ucieczki i pył z kamienicy buchnął ponownie. Budynek kolejno opuszczali ludzie. Trzech niosło w rękach duże niebieskie wypełnione worki na śmieci. Obserwatorzy zwrócą potem uwagę na te worki.
Gruzowisko przeczesali strażacy ze specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej z Jastrzębia Zdroju i przewodnicy z psami do poszukiwania ludzi. Po czterech godzinach zakończyli akcję, ogłaszając szczęśliwie brak ofiar, ale ruch na ulicy pozostał zamknięty. - Pozostała część kamienicy grozi zawaleniem - mówił w czwartek Bogusław Łabędzki, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Rybniku.
W piątek na miejscu pojawili się eksperci, biegły z zakresu budownictwa oraz powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Tomasz Karakuła. Oglądali kamienicę ze zwyżki wozu strażackiego, byli także w sobotę.
- Trzeba zabezpieczyć boczną ścianę od ulicy Jana - mówił Karakuła. Nie przesądził, czy uda się ją uratować. Inspektor wyjaśnił, że "sztywność ściany jest wątpliwa, nie ma punktów podparcia". Niewykluczone, że będzie wymagała rozbiórki, podobnie dach, który się odkształcił. Podał też dobrą informację. - Kamienicę da się odbudować. Właściciel, który jest jednocześnie inwestorem i wykonawcą remontu, deklaruje chęć odbudowy - mówił inspektor.
- Wstępne oględziny wskazują, że do katastrofy bezpośrednio przyczyniły się roboty budowlane wewnątrz obiektu - dodał Karakuła.
Zaznaczył, że remont odbywał się legalnie. Wydano dwa pozwolenia na przebudowę. - Roboty polegały na poszerzeniu i wymianie stolarki okiennej na parterze wraz z wymianą nadproży oraz na wzmocnieniu konstrukcji wewnątrz budynku w części parterowej – mówił Karakuła. - Pozostaje sprawdzić, czy prace prowadzone były zgodnie z zatwierdzoną dokumentacją projektową i sztuką budowlaną. Będzie to o tyle trudne, że nie mamy dziennika budowy.
Kopie projektu i pozwoleń są w urzędzie. Dziennik, w którym odnotowywane są prace dzień po dniu, zgodnie z przepisami powinien być na placu budowy. Inspektor: - Według informacji od kierownika budowy, zostały zasypane podczas katastrofy, a gruzowisko nie jest ruszane do czasu wyjaśnienia przyczyn zawalenia się kamienicy.
Prokurator Barbara Drewniok: - Nie mamy dziennika budowy. Ale to nieoficjalna informacja, że jest zasypany. Jeśli tak się stało, nie wiemy, w jakim jest stanie. Śledczy zakończyli prace na miejscu katastrofy. Można je odgruzowywać, gdy będzie tam bezpiecznie.
Pytamy, co ludzie wybiegający z kamienicy nieśli w niebieskich workach. - Jeszcze tego nie sprawdzaliśmy - przyznaje prokurator.
Nieosiowe okna
"Gdzie był konserwator zabytków?" - pytają mieszkańcy Rybnika w komentarzach pod artykułami na temat katastrofy. Budynek figuruje w gminnej ewidencji zabytków. - Konserwator uzgadniał z właścicielem kamienicy wymianę okien na parterze - mówi Mirosław Rymer.
Na zdjęciach sprzed katastrofy, które można znaleźć w internecie, w segmencie, który runął, widnieją świeżo wykute, jeszcze nieotynkowane wnęki okienne.
- Zostały wykonane niezgodnie z zasadami klasycznej architektury, nieosiowo - twierdzi Kamiński. - Powinny być umieszczone równo w osi pionowej, okno pod oknem.
Tak było przed remontem, co również zostało uwiecznione na fotografiach: wszystkie okna tej samej szerokości osadzone są równo jedno pod drugim. Po remoncie na parterze są dwa razy szersze niż okna na wyższych kondygnacjach.
- Przesunięcie osi wprowadziło nie tylko bałagan na elewacji, ale mogło zaburzyć statykę budynku. A filary międzyokienne zrobiły się niesamowicie wąskie - mówi Kamiński. - Czy to była fantazja projektanta, czy wykonawcy? - pyta.
Rymer potwierdza, że konserwator zaakceptował nieosiowy układ okien. - Żeby harmonizowały z oknami na parterze po lewej stronie budynku, które już były szersze - wyjaśnia rzecznik. - Wnęki okienne wykonywane były wcześniej, nie w dniu katastrofy. Nieoficjalnie wiem, że do zawalenia doszło podczas wyburzania stropów. Dlatego budynek zapadł się do środka.
Tomasz Karakuła nie wyklucza jednak, że wymiana okien mogła być jedną z wielu przyczyn katastrofy. - Na podstawie dostępnych powszechnie zdjęć wiadomo, że była ingerencja w strop nad parterem. Sprawdzamy, co było wykonywane w dniu katastrofy, skąd pochodzą belki stropowe widoczne na tych zdjęciach. Także, czy okna zostały wykonane prawidłowo - mówi inspektor.
Śledczy wciąż szukają świadków katastrofy. Kamera miejskiego monitoringu uchwyciła sytuację z boku. Na nagraniu nie widać, czy najpierw runęła fasada, czy stropy. - Wypatrzyłam kamerę naprzeciw budynku, ale nie wiemy jeszcze, czy nagrała ten moment - mówi prokurator Drewniok.
Milcząca zgoda
W sprawie remontu wnętrz konserwator wydał "milczącą zgodę", ponieważ nie miały charakteru zabytkowego. - Były wielokrotnie zmieniane, uwspółcześniane - mówi Rymer. - Ochrona zabytku to nieustający kompromis. Konserwator może stać na stanowisku, że budynek ma wyglądać tak, jak 200 lat temu, nie akceptować nowych rozwiązań. Ale wtedy musimy liczyć się z tym, że nie będzie zagospodarowany. A niezagospodarowany zabytek jest bardziej zagrożony zniszczeniem niż po dokonaniu w nim zmian, oczywiście w granicach rozsądku.
- Zabytki powinny mieć opiekunów, a nie właścicieli - mówi Kamiński. - Takie budynki wymagają specjalnego traktowania, wrażliwości estetycznej i historycznej, wiedzy o tym, jakie materiały i technologie wykorzystano do budowania, jaką funkcję miały spełniać. Jesteśmy ich czasowymi, przejściowymi właścicielami i powinniśmy je zachować dla przyszłych pokoleń.
Autorka/Autor: Małgorzata Goślińska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Materiał monitoringu miejskiego w Rybniku