Skarbnik i księgowa Ruchu Poparcia Palikota przyznali w środę w sądzie, że stowarzyszenie miało niezapłacone wierzytelności, ale zobowiązania Ruchu nie są wyższe od kapitału stowarzyszenia. Zaprzeczali jednak, by istniała procedura płacenia tylko połowy należności.
W środę odbyło się trzecie posiedzenie Sądu Okręgowego w Warszawie, który rozpatrywał pozew w trybie wyborczym złożony przez Ruch Palikota przeciwko Pawłowi Tanajnie. Pozew dotyczy wypowiedzi Pawła Tanajny, w których zarzucał on Ruchowi Poparcia Palikota nieregulowanie zaległości finansowych. Według Ruchu są one kłamstwem i oczerniają dobre imię partii.
Tanajno w czasie konferencji prasowej zorganizowanej przez Ruch przed siedzibą SLD 19 września, a także w tygodniku "Wprost" wypowiadał się m.in. o zaległościach finansowych Palikota. "Wprost" opublikowało szereg wypowiedzi Tanajny, wśród nich m.in.: "W Ruchu obowiązuje zasada 50 na 50. Gdy jakaś firma upomina się o pieniądze, pada propozycja: możemy wam zapłacić albo połowę, albo wcale. Niektórzy nawet i na to nie mogą liczyć".
Wykorzystywali, ale nie wiadomo kogo
(...) pojawiły się informacje o wykorzystanych członkach stowarzyszenia, którzy pracowali w call center, którzy nie otrzymali umówionej zapłaty, lub organizujących jakieś drobne dostawy tanajno o palikocie
Były działacz Ruchu nie był jednak w stanie wymienić nazw firm, które miały rzekomo paść ofiarami takiego procederu. Jak zaznaczył, były to firmy transportowe, hotelarskie, a także organizujące kongres Ruchu na początku roku w Katowicach.
Dodał, że dowiedział się też o firmach organizujących kampanie billboardowe na rzecz Ruchu, a także innych firmach wykonujących usługi związane z organizacją spotkań Palikota w terenie, które miały paść ofiarą takiego procederu. - Potem pojawiły się informacje o wykorzystanych członkach stowarzyszenia, którzy pracowali w call center, którzy nie otrzymali umówionej zapłaty, lub organizujących jakieś drobne dostawy - mówił Tanajno.
Według niego metodą działania Ruchu była zwłoka z płatnością, wyszukiwanie pozornych ułomności formalnych bądź nieprzyjmowanie faktur.
"Janusz Palikot zbudował organizację wodzowską"
Tanajno opowiadał też o sytuacji jednej z firm, której właściciel otrzymał połowę zapłaty za swoją usługę, a po tym jak sprawa finansów stowarzyszenia stała się głośna, współpracownica Palikota miała się z nim skontaktować i zaproponować mu, że dostanie resztę, jeśli tylko nie będzie zeznawał w procesie. Tanajno twierdzi, że ów przedsiębiorca zgodził się na przekazanie dowodów na jego słowa.
Podkreślał, że nie należy do PO, w której był do 2006 r., ani do żadnej innej partii. Mówił, że chciał działać w Ruchu Palikota, bo odpowiadały mu hasła głoszone przez nowe ugrupowanie. Jednak szybko - jak mówił - okazało się, że deklaracje nijak się mają do rzeczywistości. - Janusz Palikot zbudował organizację wodzowską - stwierdził.
Bez złych intencji
Wcześniej skarbnik stowarzyszenia Ruch Poparcia Palikota Maciej Mroczek dowodził, że sytuacja finansowa organizacji przedstawia się bardzo dobrze. Przyznał jednak, że Ruch Poparcia Palikota jest w sporze finansowym z kilkoma firmami. Potwierdził też, że jedna z firm wykonała usługi na rzecz Ruchu na początku roku, a zapłacono jej dopiero w ostatnich dniach. Stwierdził, że nie umie powiedzieć, co stało na przeszkodzie, by zapłacić wcześniej.
Skarbnik mówił też, że Ruch Poparcia Palikota podpisywał z wierzycielami porozumienia przedłużające termin spłaty zobowiązań. Zapewniał przy tym, że nie było zasady zaciągania zobowiązań z wiedzą, że nie zostaną one zapłacone. Według niego nie obowiązywała również zasada płacenia tylko połowy należności.
Podkreślał, że Janusz Palikot nigdy o niczym takim nie mówił, jak również nie wspominał o możliwości rozwiązania stowarzyszenia w razie, gdyby nie udało się spłacić należności z dotacji budżetowej po wyborach.
Palikot - według jego zeznań - miał za to gwarantować swoim majątkiem za zobowiązania stowarzyszenia. Mroczek poinformował, że lider Ruchu podpisał nawet weksle w tym celu, ale nie był w stanie podać ich wysokości. Jak zaznaczył, lider Ruchu zasilił stowarzyszenie darowiznami na łączną kwotę ponad 1,3 mln zł.
Kapitał wyższy niż zobowiązania
Danuta Wójcik, która świadczy na rzecz stowarzyszenia usługi księgowe, wypowiadając się o kondycji finansowej Ruchu Poparcia Palikota powiedziała, że nie ma takiej sytuacji, żeby stowarzyszenie należało postawić w stan upadłości.
Wyjaśniała, że chodzi o to, że zobowiązania Ruchu nie są wyższe od kapitału stowarzyszenia. Ruch do kapitału zalicza jednak również deklaracje wpłacenia darowizn złożone mu przez Palikota. Wójcik przyznała, że zdarzają się zobowiązania, które są już wymagalne (czyli powinny być spłacone), a nie zostały zapłacone. - Trudno w tej chwili powiedzieć, jaka jest skala opóźnień - przyznała.
Wójcik podkreśliła, że nie zdarzyło się, aby zapłacona była tylko połowa wartości faktury. Przyznała, że zdarza się jednak, iż faktury płacone są w częściach.
Księgowa RPP zaznaczyła, że stowarzyszenie ma gwarancje dotyczące pokrycia jego ewentualnych zobowiązań w formie deklaracji wpłacenia darowizn przez Palikota.
Faktura "niespełniajaca wymogów"
Maciej Mroczek i Danuta Wójcik mówili też o sprawie Andrzeja Kwapisa, który oskarża stowarzyszenie o niezapłacenie mu ponad 40 tys. za remont biura w Warszawie
Według Mroczka Kwapis nie ma podstaw do roszczeń wobec Ruchu. Podkreślił, że przedsiębiorca zwrócił się o zapłatę należności mniej więcej dwa miesiące temu, a prace, w których brał udział, zostały wykonane przez niego i innych wolontariuszy w październiku 2010 roku.
Z kolei Wójcik przyznała, że widziała fakturę Kwapisa, jednak według niej nie spełnia ona wymogów formalnych, bo brak na niej daty.
Przedsiębiorca przyznaje, że przed podjęciem prac nie podpisał żadnej umowy, ponieważ wówczas stowarzyszenie nie było jeszcze zarejestrowane. Palikot miał mu jednak obiecać, że gdy się to stanie, nastąpią rozliczenia finansowe. Podkreślił, że nie było ustaleń, iż wykona prace w ramach wolontariatu.
Albo zapłacą z budżetu, albo wcale
Na poprzedniej rozprawie - w poniedziałek - sąd wysłuchał świadków wezwanych przez obrońcę Tanajny, którzy zeznawali, że Ruch nie płaci swoim kontrahentom.
Jako pierwsza zeznawała wówczas była prezes stowarzyszenia Ruch Poparcia Palikota, obecnie kandydatka do Sejmu z listy SLD Katarzyna Izydorczyk. Jak tłumaczyła, pod koniec marca zdecydowała się odejść z RPP ze względu na cały czas rosnące zadłużenie stowarzyszenia. Według niej, po pierwszym kwartale tego roku wynosiło ono około 300 tys. zł. Dodatkowo - mówiła - cały czas zaciągane były nowe zobowiązania z założeniem, że albo będą one uregulowane po wyborach, gdy Ruch dostanie pieniądze z budżetu państwa, albo rozwiąże się stowarzyszenie i nie trzeba będzie w ogóle płacić.
"Uczestniczyłam w świadomym naciąganiu"
Obecnie się tego wstydzę. Uczestniczyłam w świadomym naciąganiu firm z wiedzą, że nie dostaną zapłaty izydorczyk o palim
Zeznała również, że Palikot wymyślił system punktowy, w którym im ktoś się bardziej zaangażuje w prace na jego rzecz (a także finansowo), tym lepsze miejsce może dostać na liście.
Zgodnie z tą koncepcją, za 1 tys. zł otrzymywało się 1 punkt (punkty miały być też m.in. za wpisy na forach internetowych). Z tych środków - według Izydorczyk - miały być opłacane firmy, które najgłośniej upominały się w mediach o zapłacenie im należności przez stowarzyszenie, co godziło w wizerunek Palikota.
Izydorczyk przyznała, że Palikot uspokajał ją, że jeśli Ruch nie dostanie odpowiedniego poparcia i nie będzie miał wsparcia z budżetu państwa, wówczas sam postara się uregulować należności. Były poseł PO miał jednak dodać, że można również rozwiązać stowarzyszenie, a wówczas do wysokości 100 tys. zł odpowiadał będzie za nie skarbnik. - Sugerował, że takie rozwiązanie nastąpi - mówiła.
Straszenie "pomyjami"
Była prezes opowiadała też o sposobie podejmowania decyzji w stowarzyszeniu. Jak podkreślała, wszystkie dokumenty musiały być osobiście akceptowane przez Palikota. Każdy kto miał inne zdanie - jak twierdzi Izydorczyk - był usuwany z organizacji. Do takich osób zaliczyła też Pawła Tanajno, któremu Ruch Palikota wytoczył proces.
Opowiadała też o pogróżkach, które miała otrzymywać telefonicznie m.in. od asystenta Palikota, który miał ją ostrzec, że jeżeli cokolwiek powie o "Januszu do 9 października, to Janusz wyleje na nią takie pomyje, że nie wytrzyma tego psychicznie". Relacjonowała też niedawne spotkanie, do którego doszło w Radiu TOK FM, podczas którego Palikot miał do niej powiedzieć mijając ją w drzwiach: "Ty prostytutko, jak mogłaś zrobić z siebie taką dziwkę".
Oskarżenia o "agenturę"
Słowa Izydorczyk o sytuacji finansowej Ruchu potwierdzał inny świadek, do marca członek zarządu stowarzyszenia RPP, Piotr Batura. Jak stwierdził, w połowie lutego miało ono ponad 300 tys. zł zadłużenia.
Były działacz Ruchu opowiadał też, że został usunięty z Ruchu bo najpierw podejrzewano go o chęć przeniesienia całych wielkopolskich struktur do PJN, a później został oskarżony o to, że jest agentem PO.
Dziennikarz tygodnika "Wprost" Michał Krzymowski, autor artykułu o finansach RPP, również opowiadał o nieufności i panującej w stowarzyszeniu atmosferze wszechobecnego spisku.
Mówił też, że z dokumentów komisji skrutacyjnej z kongresu Ruchu (odbył on się na początku tego roku), na którym wybierano władze stowarzyszenia, wynika, że doszło tam do nieprawidłowości. Protokół ma bowiem wskazywać, że podczas wyboru władz oddano więcej głosów, niż było delegatów na sali.
Praca wysoko oceniana
Były członek Ruchu Poparcia Palikota Przemysław Ristok, który organizował ten zjazd od strony technicznej, zeznawał z kolei, że po kongresie okazało się, iż stowarzyszenie nie zapłaciło firmom odpowiadającym m.in. za budowę sceny.
Jak twierdził, mówił o tym w lutym osobiście Palikotowi, a ten miał obiecać, że do marca należności będą uregulowane. Ristok podkreślił, że w czerwcu dowiedział się, iż jedna z firm, o które chodziło, uzyskała sądowy nakaz zapłaty od stowarzyszenia Palikota. Podkreślił przy tym, że Palikot bardzo wysoko ocenił pracę, która została wykonana przez tę firmę.
Również i on mówił, że wszelkie decyzje w stowarzyszeniu zatwierdzał osobiście Palikot; tylko on był również władny do odwoływania jakiegoś postanowienia.
Wyreżyserowane spotkanie
Inna z byłych działaczek RPP Lidia Bieńkowska opowiadała natomiast o wyreżyserowanym spotkaniu Palikota z mieszkańcami Warszawy. Jak dowodziła, osoby, które zadawały Palikotowi pytania, były podstawione (a same pytania podsunięte im przez działaczy Ruchu).
Bieńkowska mówiła też, że nie zapłacono jej i innym działaczom Ruchu za pracę w call center, z którego dzwoniła i pytała ludzi, jakich działań oczekują po Palikocie.
Źródło: PAP