Skargi na pełnomocniczkę rządu ds. równego traktowania Elżbietę Radziszewską dotyczące jej wypowiedzi o homoseksualistach w "Gościu Niedzielnym" i TVN zbada rzecznik praw obywatelskich. Pierwsza wpłynęła od Młodzieżówki Socjaldemokratycznej, druga - od Krzysztofa Śmiszka z Polskiego Towarzystwa Antydyskryminacyjnego.
- Skarga od pana Krzysztofa Śmiszka związana jest z ewentualnym naruszeniem jego prywatności - powiedziała rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz. - Gdyby to była osoba prywatna, nie biorąca w ogóle udziału w życiu publicznym, sprawa byłaby prostsza. Natomiast w tym przypadku należy przeanalizować, w jakim stopniu pan Śmiszek występował jako osoba zaangażowana w działalność publiczną. Ochrona prywatności jest bowiem najsilniejsza wobec osób prywatnych, które w żaden sposób nie uczestniczą w życiu publicznym - dodała.
"O to nie można pytać pracownika"
Według Lipowicz, mamy tutaj zderzenie wolności słowa, która obejmuje - jak zwraca uwagę orzecznictwo europejskie - wypowiedzi nie tylko typowe, ale również szokujące lub obrażające, z konstytucyjnym prawem do prywatności.
Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdza zaś, że nawet świadome wkroczenie w sferę debaty publicznej osób nie pełniących funkcji publicznych nie redukuje w sposób zasadniczy ich prawa do zachowania intymności szczegółów życia prywatnego.
Odnosząc się do wypowiedzi Radziszewskiej w "Gościu Niedzielnym", Lipowicz powiedziała: - Jeśli chodzi o zatrudnianie w szkole katolickiej osoby o orientacji homoseksualnej, to trzeba odróżnić dwie płaszczyzny: orientacji seksualnej i światopoglądu.
- Orientacja seksualna to dane wrażliwe, o które pracodawcy nie wolno pytać pracownika pod żadnym pozorem, dotyczy to również nauczycieli. Natomiast jeśli chodzi o światopogląd nauczyciela w szkole prowadzonej przez organizacje wyznaniowe prawo europejskie dopuszcza wyjątek, w którym osoba głosząca światopogląd zasadniczo sprzeczny z wartościami, tożsamością religijną, wyznaniową lub światopoglądową może zostać niezatrudniona lub może zostać zwolniona - powiedziała Lipowicz. I wyjaśniła, że zapisy takie zawarto w dyrektywie UE z 2000 r.
RPO wskazała, że ta dyrektywa nie narusza prawa kościołów i innych organizacji o etosie religijnym lub wyznaniowym do wymagania od swych pracowników działania lojalnego oraz zachowania dobrej wiary w odniesieniu do ich etosu. Każdy przypadek i możliwość skorzystania przez zatrudniającą instytucję z tego wymogu należałoby jednak badać indywidualnie. Wyłącznie niezawisły sąd mógłby ocenić, czy w danym przypadku doszło do dyskryminacyjnego traktowania.
- Jest już także orzecznictwo i komentarze, mówiące, że gdyby dotyczyło to osoby nawet aktywnie wyrażającej swoje poglądy, która w takiej szkole sprawuje np. funkcje techniczne lub pomocnicze i nie ma kontaktu z uczniami, to wtedy nie może to być powód, żeby tej osoby nie zatrudnić - powiedziała Lipowicz.
Skargi i listy z poparciem
Do biura RPO wpłynęło ok. 1,5 tys. skarg, ale także listów z poparciem dla Radziszewskiej. Ich analiza - jak powiedziała Lipowicz - wymaga czasu.
Zastrzegła, że RPO nie może ingerować w uprawnienia premiera i nie może również zabierać głosu w sprawie powoływania lub odwoływania pełnomocników bądź ministrów. - Jeśli chodzi o moje doświadczenia, to chciałabym podkreślić, że dotychczasowa współpraca z panią minister była rzeczowa i owocna - dodała.
Premier Donald Tusk zapowiedział, że w tym tygodniu spotka się z pełnomocniczką rządu ds. równego traktowania. Dodał, że na razie nie przewiduje jej dymisji.
Kontrowersyjne wypowiedzi
Radziszewska wywołała burzę, gdy zapytana przez tygodnik "Gość Niedzielny", czy szkoła katolicka może być pozwana do sądu za to, że odmówiła zatrudnienia "zdeklarowanej lesbijki", stwierdziła: - Oczywiście nie. I nowa ustawa takie sytuacje precyzuje (wcześniej nie było to uregulowane). Szkoły katolickie czy wyznaniowe mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami, i mają prawo odmówić pracy takiej osobie.
Potem Radziszewska broniła tej wypowiedzi we wtorkowym programie "Dzień Dobry TVN". Nie zgodził się z nią Krzysztof Śmiszek z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, zwracając uwagę, że prawo europejskie i polski kodeks pracy zabraniają pytać o orientację seksualną pracownika.
Radziszewska zareagowała na to stwierdzeniem, że każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. I na dowód szybko wypaliła: - Jeśliby na przykład pan Śmiszek, kiedy wiadomo, że jest członkiem społeczności osób homoseksualnych, jest aktywistą Kampanii przeciw Homofobii i jest tajemnicą poliszynela, kto jest partnerem pana Śmiszka...
mac/fac
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24