Dziesięć osób z ośrodka leczenia uzależnień, niedaleko którego w lutym 2017 roku doszło do wypadku ówczesnej premier Beaty Szydło, zeznawało w sądzie w Oświęcimiu. W środę przesłuchane ma być kolejne dziesięć osób.
Proces toczy się przeciwko kierowcy fiata seicento, oskarżonego o nieumyślne spowodowanie wypadku z udziałem kolumny BOR, w którym poszkodowana została ówczesna premier Beata Szydło, wrócił do Oświęcimia. Ostatnich kilka rozpraw odbyło się w Krakowie.
Dziesięć osób przesłuchiwanych we wtorek to osoby, które przesłuchiwane były dzień po wypadku. Nie są to bezpośredni świadkowie zdarzeń z 10 lutego 2017 roku.
- To są wszystko świadkowie, którzy zostali zawnioskowani do przesłuchania w akcie oskarżenia, na razie nie składałem żadnych wniosków dowodowych kolejnych świadków - wyjaśniał obrońca oskarżonego w tej sprawie Sebastiana Kościelnika.
Jak doprecyzował, "taka potrzeba zapewne pojawi się w trakcie tego postępowania, zarówno jeśli chodzi o przesłuchania świadków, jak i prowadzenie innych dowodów, których jeszcze w sprawie nie przeprowadzono".
Część świadków sygnał dźwiękowy słyszała
Piotr K. był spośród świadków najbliżej zdarzenia - ponad 100 metrów. Zeznał, że gdy stał na przystanku autobusowym, usłyszał syreny pojazdu uprzywilejowanego, który kilka sekund później się wyłonił. Wyraźnie miał widzieć czerwono-niebieskie sygnały świetlne. Gdy auto pokonywało rondo, świadek dostrzegł, że za nim jechało kolejne auto, również z włączonymi światłami. Po chwili usłyszał huk wypadku.
Piotr K. sam zgłosił się na policję dzień po zdarzeniu. Jak wspominał, skłoniły go do tego pojawiające się w mediach informacje, że pojazdy w kolumnie nie miały włączonej sygnalizacji dźwiękowej. - Słyszałem sygnały dźwiękowe. Nie mam żadnych wątpliwości - stwierdził.
Michała P. kolumna minęła kilka kilometrów przed Oświęcimiem. Dziś nie pamiętał już szczegółów, ale podtrzymał wcześniejsze zeznania, z których wynikało, że samochody miały włączone świetlne i dźwiękowe sygnały uprzywilejowania. Piotr R., który widział kolumnę kilkaset metrów od miejsca wypadku, powiedział, że wszystkie samochody emitowały sygnały świetlne. Mówił, że z pewnością pierwszy z nich miał włączony dźwięk.
Druga część twierdzi, że sygnałów dźwiękowych nie było
Część świadków zeznała jednak, że nie słyszała sygnałów dźwiękowych. Tak mówił Janusz D., który znajdował się około 200-250 metrów od miejsca wypadku. Twierdził, że jest wyczulony na taki dźwięk, ponieważ przez wiele lat pracował w kolumnie sanitarnej i konserwował sygnalizatory. Dodał, że kolumna poruszała się z prędkością około 50-60 kilometrów na godzinę. Odległość między jednym a drugim pojazdem jego zdaniem wynosiła około 15 metrów.
Dźwięku nie słyszało także małżeństwo G. Przejeżdżającą kolumnę widzieli przez okno kuchni mieszkania, około 300 metrów od miejsca wypadku.
- Widziałam niebieskie sygnały świetlne i powiedziałam nawet do męża, że pewnie pani premier Szydło jedzie do domu - mówiła świadek Janina G. Jej mąż Jan mówił, że auta mogły jechać z prędkością 80-90 kilometrów na godzinę.
Świadek Przemysław S. znalazł się w miejscu wypadku, choć samego zderzenia nie widział. Jechał z naprzeciwka i widział zbliżający się samochód uprzywilejowany, o czym świadczyła sygnalizacja świetlna. Nie słyszał dźwięku. Miał w aucie włączone radio. Zatrzymał się, aby ustąpić pierwszeństwa. Pierwszy samochód z kolumny go minął, a potem usłyszał huk. Uniósł głowę i dostrzegł samochód roztrzaskany o drzewo.
Proces częściowo jawny
Po niejawnej części procesu, która odbywała się w Sądzie Okręgowym w Krakowie, wrócił on do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu już jako proces częściowo jawny, z zastrzeżeniem dla dziennikarzy, którzy mogą uczestniczyć w rozprawie i rejestrować obraz, jednak nie mogą nagrywać dźwięku. W procesie klauzulą niejawności objęte są także zeznania funkcjonariuszy BOR (obecnie SOP), którzy mówią o obowiązujących w tej służbie procedurach.
Prokurator okręgowy z Krakowa Rafał Babiński powiedział, że ogółem wnioskował o przesłuchanie ponad 70 świadków. Dotychczas przed sądem stawiło się ich niemal 30, w tym – w Krakowie – wicepremier Beata Szydło.
Oświęcimski sąd przesłucha w środę kolejnych dziesięciu świadków. Wśród nich będą ci, do których dotarli dziennikarze TVN24 z programu "Czarno na białym".
Oskarżony nie przyznaje się do winy
Jedynym oskarżonym w tym procesie jest Sebastian Kościelnik, który od początku konsekwentnie nie przyznaje się do zarzutów. Jest oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku.
Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło wyprzedzała fiata seicento. Wówczas jego 21-letni kierowca, Sebastian Kościelniak, przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które wjechało w drzewo. Poszkodowana została Beata Szydło oraz funkcjonariusze BOR.
Jeśli nie pojawią się nowe okoliczności, proces powinien zakończyć się w ciągu pół roku.
Autor: akw//now / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24