Polska prasa zgadza się co do jednego: wczorajszy incydent dowiódł, że Rosjanie nie dotrzymują słowa. - Tu wciąż działa prawo pięści - komentuje "Dziennik". "Gazeta Wyborcza" zaś krytykuje polskiego prezydenta: "Kaczyński przesadził w Gruzji".
Gruzini znowu chcieli trafić na czołówki
Mimo porozumienia pokojowego Miedwiediew-Sarkozy, podpisanego przy aprobacie Tbilisi, sytuacja w Gruzji pozostaje niestabilna. Zachód jednak coraz częściej przymyka na to oczy, a sama Unia Europejska - już nie żądania, a zastrzeżenia - wyraża sporadycznie. - Gruzja znów trafiła na czołówki serwisów największych stacji informacyjnych takich jak CNN czy BBC - napisał w poniedziałkowym komentarzu "Dziennika" Paweł Reszka, wieloletni korespondent w Gruzji. - Dziś nikt nie będzie się zastanawiał, dokąd podąża Gruzja i jaka jest przyszłość jej przywódcy. Wszyscy będą pytać: kto strzelał?
Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili chciał pokazać wspólnocie atlantyckiej, że "rosyjski okupant" bezkarnie stwarza zagrożenie dla Gruzinów. - Jeżeli ktokolwiek w Europie ma jakiekolwiek iluzje, że Rosjanie zmienili swoją postawę, niech przyjedzie i zobaczy - mówił gruziński prezydent.
Europa nie zamierza umierać za Gruzję
Czy jednak ów incydent uwrażliwi Zachód? - Najgorsze, że Gruzja, która chce iść na Zachód, spotyka się na Zachodzie z coraz mniejszym zrozumieniem - pisze Reszka. - Jest jasne, że Unia Europejska nie zamierza umierać za integralność terytorialną Gruzji.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu, przebywający z wizytą w Waszyngtonie szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski mówił: "Każda kolejna próba zmiany granic w Europie siłą powinna być traktowana przez nas jako zagrożenie dla bezpieczeństwa i spotkać się z proporcjonalną odpowiedzią całej wspólnoty transatlantyckiej". Dziś "Dziennik" pyta retorycznie: Czyli w Gruzji wam się udało, ale następnym razem już uważajcie?
Rosja testuje Zachód
Andrzej Godlewski, szef działu opinie z dziennika "Polska" uważa tymczasem, że wydarzenia w Tbilisi to test dla zachodnich przywódców, szczególnie dla nowowybranego prezydenta USA Baracka Obamy. - Od dnia wyborów Moskwa regularnie bada jego intencje i zdolności do działania - czytamy na łamach "Polski".
Kaczyński przesadził
Nadal wiele pytań związanych z wydarzeniami przy rosyjskim punkcie kontrolnym pozostaje bez odpowiedzi. Co chciał osiągnąć polski prezydent? - Jego [Lecha Kaczyńskiego - red.] wyprawa wraz z prezydentem Gruzji, by odwiedzić obóz dla uchodźców była prowokacją mającą pokazać światu, że Moskwa nie realizuje pokoju o wycofaniu swoich wojsk z Gruzji - komentuje na łamach "Gazety Wyborczej" Marcin Wojciechowski. Szanuję wysiłki prezydenta, by świat nie zobojętniał na los Gruzji osaczanej przez Rosję o imperialnych ambicjach. Ale tym razem Lech Kaczyński przesadził.
Wojciechowski przypomina, że konflikt kaukaski "nie jest czarno-biały". Bo przecież sama Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) uznała, że pięciodniową wojnę osetyjską w sierpniu rozpoczęli Gruzini. - Lech Kaczyński byłby bardziej wiarygodny, gdyby pomagał Gruzji, np. lobbując za wzmocnieniem Partnerstwa Wschodniego UE - czytamy na łamach "GW".
Znów chodzi o ropę i gaz
Eksperci niejednokrotnie zwracali uwagę, że destabilizacja rejonu kaukaskiego może być na rękę Moskwie. Teraz - w obliczu spadku cen ropy - sprawa topniejących wpływów ze sprzedaży surowców energetycznych znów nabiera znaczenia. W końcu to właśnie surowce dają Rosji możliwość odbudowywania swojej pozycji międzynarodowej. I właśnie utrzymanie stanu podwyższonego napięcia w regionie "z pewnością ucieszyłoby rosyjskich monopolistów" - napisał Andrzej Godlewski, szef działu opinie w dzienniku "Polska".
Źródło: tvn24.pl