Komisja chciała doprowadzić do sytuacji, w której można postawić jakieś zarzuty karne Donaldowi Tuskowi. Po dzisiejszych zeznaniach i dotychczasowej pracy komisji nie zostało nic - powiedział w "Kropce nad i" mecenas Roman Giertych. - Cała komisja powstała tylko po to, żeby dorwać Donalda Tuska - przekonywał.
Michał Tusk, syn szefa Rady Europejskiej i byłego premiera Donalda Tuska zeznawał przed komisją śledczą badającą aferę Amber Gold w towarzystwie mecenasa. Przesłuchanie trwało osiem godzin.
"Lipna firma"
Syn obecnego szefa Rady Europejskiej powiedział podczas przesłuchania, że był świadom "atmosfery podejrzliwości wokół Amber Gold" (spółka ta była właścicielem linii OLT Express). - Razem (z ojcem Donaldem Tuskiem - red.) wiedzieliśmy, że to jest, mówiąc tak kolokwialnie, lipa (...), czyli że są pewne podejrzenia wokół Marcina P., że KNF wydała swoje ostrzeżenie wcześniej dotyczące produktów finansowych Amber Gold - relacjonował Michał Tusk.
Roman Giertych, który jest pełnomocnikiem Michała Tuska, w "Kropce nad i" skomentował te słowa.
- Jeżeli już w 2011 roku było ostrzeżenie Komisji Nadzoru Finansowego w odniesieniu do Amber Gold, to każdy rozsądny człowiek wiedział, że firma, która znajduje się na liście ostrzeżeń, jest lipną firmą - powiedział. Przekonywał, że Michał Tusk "mówił to w kontekście ostrzeżenia KNF".
Zapytany, czy jego zdaniem przeciętny człowiek wiedział, że KNF ma zastrzeżenia do Amber Gold, odparł: - Jeżeli ktoś inwestuje 100, czy 200 tysięcy złotych i nie stać go na to, żeby wbić w Google firma Amber Gold, gdzie mu wyskoczy na pierwszym miejscu ostrzeżenie KNF-u, to znaczy, że nie powinien inwestować żadnych pieniędzy.
"Nie spróbował wykorzystać nazwiska"
- Wie pani jaki jest problem Michała Tuska? - pytał w "Kropce nad i". - Problem jest taki, że nie poszedł w ślady pani Małgorzaty Wassermann, Jarosława Wałęsy i nie spróbował wykorzystać nazwiska do robienia kariery politycznej - przekonywał Giertych.
- Próbował swoimi siłami uzyskać pieniądze na życie swojej rodziny, pracując tam, gdzie znalazł pracę. Robił to na własne ryzyko, na własny rachunek, pracował tam, gdzie chciał pracować - podkreślał.
Jak zaznaczył, 600 osób pracowało w OLT Express. - Dlaczego dzisiaj komisja śledcza nie wzywa tych osób, tylko jest jeden Tusk? - pytał.
Giertych przekonywał, że wiedza Michała Tuska wynikała wyłącznie z wiedzy medialnej, która była powszechnie dostępna, a także z ostrzeżeń KNF. Jak mówił, Michał Tusk nie miał żadnych ostrzeżeń ze strony ojca.
"Cała komisja powstała, żeby dorwać Donalda Tuska"
Stwierdził, że komisji śledczej chodzi o to, żeby dorwać Donalda Tuska. - Cała komisja powstała tylko po to, żeby dorwać Donalda Tuska. Uważam, że po dzisiejszym przesłuchaniu zostało im (komisji śledczej - red.) zero, nic - powiedział Giertych.
- Tak naprawdę to, co chciała osiągnąć komisja, to doprowadzić do sytuacji, w której można postawić jakieś zarzuty karne Donaldowi Tuskowi. Po dzisiejszych zeznaniach i dotychczasowej pracy komisji nie zostało nic - dodał.
- A to, co dzisiaj zrobiła pani przewodnicząca Wassermann, cytując zeznania jakiegoś kryminalisty, odsiadującego wyrok więzienia, który twierdzi, że w marcu 2010 roku widział jak pan Marcin P. wręczał łapówkę Donaldowi Tuskowi to jest wielki skandal - skomentował.
Jak mówił, przewodnicząca, gdy cytowała te zeznania wiedziała, że ta sprawa była już sprawdzana. - Policja to sprawdzała, komisja śledcza to sprawdzała, i w tym czasie pan Marcin P. przebywał w areszcie - zaznaczył.
- W związku z tym, cytowanie zeznań jakiegoś pomawiającego kryminalisty publicznie bez podania kontekstu, bez podania informacji, która znajduje się w zasobach komisji, to jest skandal i kompromitacja komisji i pani przewodniczącej - ocenił.
W trakcie przesłuchania szefowa komisji Małgorzata Wassermann zapytała świadka, czy było tak, że ojciec mu obiecał, że nie będzie komisji śledczej. - Jeśli tak było, to było to powiedziane na zasadzie: nie martw się, komisji śledczej z tego raczej nie będzie. To nie była więc obietnica jego działań, tylko raczej jego ocena sytuacji politycznej - odparł Michał Tusk.
- Jeżeli tak powiedział to się mylił, no bo jest i dzisiaj przed tą komisją stawałem - skomentował te słowa w "Kropce nad i" mecenas Roman Giertych.
"Cała agresja skupiona na Donaldzie Tusku"
Jak uważa Giertych, "jest to komisja bezsensowna". - Cała jej agresja jest skupiona na Donaldzie Tusku. A to się skończy przesłuchaniem Donalda Tuska, w którym zakończy się cała afera Amber Gold, bo tak naprawdę ani Michał Tusk nie zrobił niczego złego, ani Donald Tusk nie zrobił niczego złego - ocenił.
Jego zdaniem, w tej sprawie zawaliła prokuratura. - Kto powołał Andrzeja Seremeta (byłego prokuratora generalnego - red.) ? - pytał Giertych. - Nie Donald Tusk, tylko Lech Kaczyński - odpowiedział.
- Kto bierze polityczną odpowiedzialność za aferę Amber Gold? Pan Seremet i ci, którzy go powoływali - stwierdził. - To, że pieniądze uciekły, to jest wina prokuratury, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. To nie jest wina Michała Tuska, który nie miał nic wspólnego z prokuraturą, ani Donalda Tuska, który nie nadzorował prokuratury - mówił.
"Członkowie komisji poczują się malutcy"
Giertych pytany, czy jego zdaniem to dobrze, że powstała komisja śledcza do spraw Amber Gold, odpowiedział: - Może i dobrze.
- Na końcu przyjdzie Donald Tusk na tę komisję. Myślę, że będzie jeszcze większe zainteresowanie mediów, niż dzisiaj i z takim poziomem pytań, jakie dzisiaj padały, pan przewodniczący Rady Europejskiej, myślę, że w taki sposób wszystko wyjaśni, że członkowie komisji poczują się tacy malutcy - skomentował.
Jak dodał, wystąpienie Donalda Tuska nie będzie ograniczało się tylko do odpowiedzi na pytania. - Również będzie zawierało przekaz. Każdy świadek ma prawo złożyć oświadczenie, które będzie na pewno ciekawe - podkreślił Giertych.
W połowie 2011 r. spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express - linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r.
Po upadku OLT Express pod koniec lipca 2012 r. okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk.
Autor: KB/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24