- Jesteśmy oburzeni, że rząd nic nie robi z pogarszającą się sytuacją w rolnictwie, a w szczególności na rynku trzody chlewnej i drobiu. Sprzeciwiamy się bankructwu polskich gospodarstw rolnych - mówią protestujący w Radzyniu Podlaskim na drodze krajowej nr 19 rolnicy. Kolumna około trzydziestu ciągników przejechała z Radzynia Podlaskiego do miejscowości Borki po Lublinem i z powrotem. Na drodze powstały korki.
Na rynku w Radzyniu Podlaskim rolnicy na ręce starosty powiatowego wręczą petycję do premiera. Od szefa rządu domagają się m. in. zwiększenia cen skupu żywca, co podniesie opłacalność hodowli, zakazu importu skażonego dioksynami mięsa z Unii Europejskiej - w szczególności z Niemiec, skutecznej kontroli importowanego mięsa oraz opracowania krajowej polityki rolnej chroniącej polskich producentów.
- Nie wiem, dlaczego minister dba o Unię a nie o własny kraj. W Polsce nie ma zdrowej żywności. Przykładem są właśnie te dioksyny - powiedział jeden z protestujących rolników. Dodał, że Polskę Unia kontroluje na każdym kroku, a skażone mięso z innych krajów wjeżdża do Polski bez problemu. - Niemcy powinni to mięso zniszczyć. A my to jemy - emocjonuje się jeden z rolników.
Rząd się nami nie interesuje
- Skoro rząd się nami nie interesuje, my musimy wychodzić na drogę, żeby wiedział, że w Polsce są także rolnicy i źle się im dzieje - przekonywał protestujący rolnik. Na ciągnikach jadących w stronę Lublina przymocowane są transparenty zarzucające ministrowi rolnictwa Markowi Sawickiemu doprowadzanie polskiego rolnictwa do bankructwa. "Stop dioksynom" krzyczeli zebrani rolnicy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24