Jan Rokita do tej pory nie zapłacił trzech tysięcy euro grzywny za incydent na lotnisku w Monachium - dowiedziała się TVN24. Sprawa ma związek z wydarzeniami z lutego, kiedy to niemiecka policja wyprowadziła Rokitę z gotowego do startu samolotu Lufthansy. Powodem miała być kłótnia ze stewardessą.
- Mimo ponownych upomnień przez prokuraturę, pan Jan Rokita nie zapłacił kary pieniężnej - poinformował nas Ralph Reiter, rzecznik prokuratury w Landshut.
To właśnie prokuratura w Landshut uznała byłego polskiego polityka i niedoszłego premiera winnym zakłócania porządku na lotnisku w Monachium.
Polityk nie kwapi się jednak z zapłaceniem trzech tysięcy euro grzywny. - Niemiecki kodeks wykroczeń przewiduje, iż w przypadku niemożności odzyskania mandatu, grozi kara pozbawienia wolności - zaznaczyłRalph Reiter. Jak dodał rzecznik, "płacąc mandat, można uniknąć dalszych konsekwencji prawnych".
Nelli Rokita - druga bohaterka "incydentu monachijskiego" mówiła w listopadzie w "Kropce nad i", że doradza swojemu mężowi zapłacenie grzywny i "skończenie z tą sprawą". - Mam nadzieję, że mnie posłucha - mówiła Nelli Rokita. CZYTAJ WIĘCEJ
Wyprowadzony w kajdankach
Do samolotowego incydentu z udziałem Jana Rokity doszło 10 lutego. Policja wyprowadziła byłego polskiego parlamentarzystę z gotowego do startu samolotu Lufthansy na lotnisku w Monachium. Powodem była kłótnia ze stewardessą. Rokita twierdzi, że funkcjonariusze zaczęli go wyzywać w niewybredny sposób oraz próbowali wyłudzić 8 tys. euro. Wersja bawarskiej policji jest jednak inna.
Według Niemców, stewardessa stanowczo upomniała Rokitę, żeby wreszcie zapiął pas. Ten uparcie odmawiał, aż w końcu miał odepchnąć stewardessę. Wtedy pilot nakazał byłemu politykowi opuszczenie maszyny. Gdy ten odmówił, wezwano policję.
TVN24 ujawniła nagranie z tego incydentu. Rokita krzyczy m.in.: "Ratujcie mnie! Niemcy mnie biją!". POSŁUCHAJ
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24