Jan Rokita na razie nie musi przepraszać byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego za zarzucenie mu, że w latach 80. brał udział w tuszowaniu zabójstwa. Sąd Apelacyjny w Warszawie wstrzymał wykonanie wcześniejszego - prawomocnego - wyroku w tej sprawie. Były poseł PO twierdzi, że w IPN-ie zachowały się dokumenty, które potwierdzają niezgodne z prawem działania Kornatowskiego.
Sprawa o ochronę dóbr osobistych, którą Konrad Kornatowski - były prokurator i szef polskiej policji - wytoczył Janowi Rokicie, ma swój początek w 2007 roku. Były poseł stwierdził wówczas, że Kornatowski brał udział w tuszowaniu śmierci gdańskiego opozycjonisty Tadeusza Wądołowskiego, który zmarł w komisariacie kolejowym w Gdyni w 1986 r.
Rokita zarzucił w mediach ówczesnemu komendantowi głównemu policji m.in. fabrykowanie dowodów, które miałyby świadczyć, że śmierć Wądołowskiego nie była dziełem milicji. Nazwał go "wyjątkowo nikczemnym prokuratorem, który hańbi polską policję" oraz mówił o konieczności "rozliczenia morderców z PRL."
Na razie przepraszać nie musi
W 2009 roku sąd ostatecznie uznał, że Rokita naruszył dobra osobiste Kornatowskiego i nakazał mu prawomocnym wyrokiem przeproszenie byłego prokuratora na łamach "Dziennika", a także w Radiu Zet i TOK FM. Rokita do tej pory jednak nie przeprosił i - jak powtarza - przepraszać nie zamierza. W międzyczasie wszczęto przeciwko niemu postępowanie egzekucyjne, w najbliższych miesiącach zakończy się też sprawa o zadośćuczynienie, w której Kornatowski żąda od byłego posła 100 tys. zł.
Zwrot w sprawie nastąpił kilkanaście dni temu, kiedy Sąd Apelacyjny w Warszawie stwierdził, że Rokita nie musi na razie wykonywać wyroku. - 16 maja sąd wstrzymał jego wykonanie do czasu zakończenia postępowania ze skargi pana Jana Rokity - potwierdza sędzia Barbara Trębska, rzecznik warszawskiego SA.
Nieznane materiały IPN-u?
W skardze tej pełnomocnik byłego posła domaga się wznowienia postępowania przed sądem. Rokita twierdzi, że ma nowe dowody mające świadczyć o niejasnej roli Kornatowskiego w sprawie śmierci Wądołowskiego.
- Z dokumentów IPN-u, do których dostęp udało się uzyskać dopiero przed kilkoma miesiącami, wynika, że zachowanie pana Konrada Kornatowskiego mogło być niezgodne z prawem oraz zasadami etyki prokuratora - mówi w rozmowie z tvn24.pl mec. Konrad Orlik z Kancelarii Kochański, Zięba, Rapala i Partnerzy, która reprezentuje Rokitę.
Według pełnomocnika, jeżeli sąd we wcześniejszych etapach postępowania dysponowałby tymi materiałami, to jego wynik "byłby zapewne inny", a wypowiedzi Rokity nie mogłyby zostać uznane za bezprawne i naruszające dobra osobiste Kornatowskiego.
W najbliższych dniach sąd ma zająć się skargą złożoną przez adwokata reprezentującego Rokitę. Jeśli uzna, że nowe materiały rzeczywiście mogą mieć istotne znaczenie dla sprawy, postępowanie ruszy od nowa.
Co jeszcze mówił o Kornatowskim Rokita?
We wspomnianych wywiadach były poseł Platformy mówił o Kornatowskim per "towarzysz". Jego nazwisko znalazło się na liście setek milicjantów, esbeków i prokuratorów, którzy powinni odpowiedzieć karnie za swoje czyny w PRL-u. Lista ta została opublikowana w tzw. raporcie Rokity, który był sprawozdaniem sejmowej komisji nadzwyczajnej badającej działalność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w stanie wojennym.
Posłowie odkryli, że Kornatowski mógł jako prokurator tuszować przypadek śmiertelnego pobicia na komisariacie MO w Gdyni. Śledztwo w tamtej sprawie szybko zamknięto, mimo mocnych poszlak, że Wądołowski został zakatowany. Śledczy uznali, że młody i zdrowy mężczyzna zmarł na skutek niewydolności serca. Bliscy Wądołowskiego twierdzili, że został brutalnie pobity przez milicjantów.
Rokita twierdził, że Kornatowski wbrew procedurom, wynikającym m.in. z kodeksu postępowania karnego, spotkał się z ekspertem od sekcji zwłok. Kazał mu sfabrykować dowód, że bicie nie ma związku ze śmiercią. - Minister Kaczmarek zrobił z tego, wyjątkowo nikczemnego prokuratora (Kornatowskiego - red.), szefa policji - mówił w 2007 r. Rokita.
"Przeprosić? Musiałbym być łachudrą"
Sam Kornatowski od początku zdecydowanie zaprzeczał zarzutom i dlatego wytoczył politykowi proces cywilny. Twierdził, że nazywanie go "towarzyszem" naraziło go na utratę zaufania społecznego niezbędnego do pełnienia funkcji szefa policji.
Rokita, tłumacząc dlaczego nie przeprosi za swoje słowa, wyjaśniał w 2013 r. przed sądem kolejnej instancji, że "musiałby się wyrzec swej tożsamości i zostać dla samego siebie skończoną łachudrą".
- Ten wyrok skazuje mnie na wykluczenie społeczne - tłumaczył z kolei w TVN24, dodając jednocześnie, że to, co powiedział o Kornatowskim było "najbardziej delikatną wersją prawdy".
Autor: Łukasz Orłowski/ ola/zp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24