Żeby w Polsce rozpoczął się proces księdza Wojciecha Gila, nasi prokuratorzy muszą jeszcze raz pojechać na Dominikanę, jeszcze raz porozmawiać z tymi samymi świadkami, z którymi rozmawiali tamtejsi prokuratorzy i jeszcze raz zebrać te same dowody - tłumaczył w programie "Wstajesz i wiesz" Cyprian Jopek, dziennikarz TVN24, który od początku śledzi sprawę polskiego misjonarza.
W piątek dominikańska prokuratura poinformowała o przesłaniu do Polski części dokumentów w sprawie księdza oskarżanego o pedofilię. Na antenie TVN24 reporter "Czarno na białym", który od początku śledzi sprawę księdza Gila, podał więcej informacji w tej sprawie.
- Mowa jest tylko o tym, że część dokumentów została już przesłana do Polski, tylko nie wiadomo też jaką drogą to się stanie, czy to będzie przez ambasadę Dominikany, która jest w Berlinie czy przez naszą Polską ambasadę, która jest w Kolumbii, w Bogocie. Na te pytania jeszcze nie ma odpowiedzi - powiedział Jopek.
Zdaniem reportera, mieszkańcom Dominikany zależy na tym, żeby sprawie nadać odpowiednią rangę, więc tamtejsza prokuratura będzie starała się działać na najwyższych szczeblach.
Śledztwo od podstaw
Jak zauważa reporter "Czarno na białym", przekazanie dokumentów nie przyniesie natychmiastowych rezultatów. Jak dokumenty trafią już do Polski prokuratura będzie mogła co najwyżej przesłuchać podejrzanego.
- Żeby tutaj rozpoczął się proces księdza Gila, to nasi prokuratorzy muszą jeszcze raz pojechać na Dominikanę, jeszcze raz porozmawiać z tymi samymi świadkami, z którymi rozmawiali prokuratorzy na Dominikanie i jeszcze raz zebrać te same dowody - zauważył Jopek. - Podstawą takiego śledztwa u nas, podstawą decyzji o tym, że sprawa trafia do sądu, czy postawienia zarzutów, muszą być informacje i dowody zebrane przez naszą prokuraturę - dodał.
Dzieje się tak, ponieważ Polska i Dominikana nie mają umowy o współpracy prawnej. Prokurator Generalny Dominikany ma również świadomość, że Polska konstytucja nie pozwala na osądzenie Gila na Dominikanie, ponieważ nie ma między naszymi krajami umowy ekstradycyjnej. Prokurator Generalny Dominikany chce jednak, żeby w polskim śledztwie uczestniczyła grupa dominikańskich prokuratorów.
Pojawiają się informacje o tym, że dominikańscy prokuratorzy tłumaczą dokumenty na polski, jednak jak zaznacza Jopek, wydaje się to mało prawdopodobne, ponieważ w Polsce i tak prokuratorzy oraz tłumacze przysięgli muszą mieć wgląd w dokumenty w języku oryginalnym.
Dominikańskie nastroje
Na Dominikanie są oczekiwania, że w Polsce ksiądz Gil stanie przed sądem i usłyszy zarzuty, twierdzi reporter TVN24, który spędził jakiś czas w tym kraju. - Oni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że muszą przywieść tutaj dowody, które będą mocne, bo inaczej polegną wizerunkowo przed swoim społeczeństwem, które chce rozliczenia księdza Gila - powiedział Jopek.
Zdaniem reportera na Dominikanie dominuje przekonanie, że tę sprawę trzeba doprowadzić do końca. - Nie może być tak, że obcokrajowcy przyjeżdżają na Dominikanę i robią coś złego tamtejszym dzieciom (...). Oni mają poczucie, że trzeba ukarać taką osobę - dodał.
Polskie śledztwo od września
Prokuratura Okręgowa w Warszawie od końca września prowadzi śledztwo ws. podejrzenia seksualnego wykorzystywania dzieci przez dwóch polskich duchownych na Dominikanie.
Toczy się ono w kierunku przestępstwa pedofilii, za co w Polsce grozi do 12 lat więzienia. Drugim wątkiem postępowania jest przestępstwo utrwalania treści pornograficznych z dziećmi (zagrożone pozbawieniem wolności do 10 lat).
Podstawą wszczęcia tego śledztwa były informacje, jakie prokuratura uzyskała z polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego w Bogocie, które potwierdziło w prokuraturze na Dominikanie, że prowadzi ona postępowanie w sprawie dotyczącej dwóch polskich obywateli.
Autor: dln//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24