- Nie znałem go. (...) O ile rozpoznałem sprawę, był przeciętnym pracownikiem, nie wyróżniającym się - mówił o adiunkcie Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, który usłyszał zarzuty za planowanie zamachu na władze państwowe, rektor tej uczelni, prof. Włodzimierz Sady.
Jak poinformowały ABW i prokuratura na wspólnej konferencji, zatrzymany krakowianin planował zamach na Sejm, gdy będą w nim prezydent, premier i ministrowie. Zamierzał do tego użyć 4 ton materiałów wybuchowych umieszczonych w samochodzie. 9 listopada został zatrzymany i aresztowany. Podejrzewany nie działał sam. Śledztwo trwa i nie są wykluczone dalsze zatrzymania.
45-latek, to pracownik krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego. Rektor uczelni przekonywał w rozmowie z TVN24: - Zatrzymanego ani wcześniej nie znałem, ani nie wiedziałem o jego działalności.
Dopytywany, jak to możliwe, że nie zna własnego pracownika, powtórzył: - Nie znałem. W naszym uniwersytecie pracuje około 1500 pracowników.
Pracownicy uczelni "zszokowani"
Czy były skargi na zatrzymanego adiunkta, pytała reporterka. Rektor odpowiadał: - O ile rozpoznałem sprawę, żadnych skarg nie było. (...) Był przeciętnym pracownikiem, nie wyróżniającym się - dodał.
Podkreślił także, że inni pracownicy uczelni "są zszokowani".
Prof. Sady dodał także, że nie zna wyników przeszukania służb na uczelni. Stwierdził jednak, że nie sądzi, by możliwe było zgromadzenie przez podejrzanego adiunkta na uczelni dużych ilości materiałów wybuchowych. - Choćby ze względu na procedury, jakiem mamy na uczelni - dodał.
Informacje o tym, że część materiałów 45-latek zgromadził właśnie na uczelni pojawiała się dotąd nieoficjalnie. Rektor zaznaczył, że zgodnie z procedurą uczelnianą zatrzymany po trzech miesiącach traci uprawnienia pracownika.
Autor: //kdj
Źródło zdjęcia głównego: tvn24