Mężczyzna umiera w karetce. Załoga wraca na miejsce wypadku i zostawia ciało na poboczu. Jak twierdzą ratownicy - na polecenie policji. Mundurowi zaprzeczają, a prokuratura sprawdza, czy nie doszło do zbeszczeszczenia zwłok.
Mężczyznę poszkodowanego w wypadku, do którego doszło 13 lipca w Siewierzu, podjęła załoga karetki. Po przejechaniu kilkuset metrów pacjent zmarł a karetka, zamiast jechać do szpitala, zawróciła na miejsce wypadku i tam zostawiła ciało.
"To policja zdecydowała"
Ratownik, który brał udział w akcji, przekonuje, że to nie załoga karetki podjęła decyzję o zostawieniu zwłok na miejscu wypadku.
- To była decyzja policjantów. Wydaje mi się, że karetka w tym miejscu, w którym się zatrzymała, powinna zaczekać na przyjazd odpowiednich służb, które by przetransportowały ciało. Niestety pan policjant wydał takie polecenie - mówi ratownik Paweł Gawlik. I zaznacza, że wśród ratowników też wywołało to zdziwienie. - Ale skoro policjant twierdził, że jego wiedza i doświadczenie jest taka, to po prostu wykonaliśmy to polecenie - dodał.
Policja: "Nie wydajemy dyspozycji załodze karetki"
Rzecznik będzińskiej policji, skąd przyjechali funkcjonariusze, przekonuje jednak, że takiego polecenia nie wydano.
- Policja nie ma możliwości wydawania dyspozycji załodze karetki. Każda z tych służb ma swoje procedury i obowiązki - powiedział rzecznik policji w Będzinie aspirant Paweł Łotocki. Ale dodał: - Trudno mi powiedzieć, czy było to jakoś konsultowane i jaka była treść rozmów pomiędzy ekipą karetki a policjantami.
Karetka nie może przewozić zwłok
Jak podkreślają przełożeni ratowników, mieli oni reanimować mężczyznę do przyjazdu najbliższego zespołu z lekarzem, który stwierdził zgon.
- Jeśli ratownicy byliby bliżej szpitala, jest rzeczą oczywistą, że pojechaliby do szpitala. W tej sytuacji wezwali do pomocy najbliższy zespół specjalistyczny z lekarzem, bo był po prostu blisko (miejsca wypadku - red.) - mówi dla TVN24 Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Jak podkreślił, gdy stwierdzi się zgon, to załoga karetki wzywa policję i zostawia pod jej opieką zwłoki. Policja decyduje, czy ma być wezwany prokurator i wyznacza zakład pogrzebowy, który zajmie się transportem zwłok. Karetka nie może przewozić zwłok.
Borowicz podsumowuje: - W moim przekonaniu żadna procedura nie została złamana.
Ratownik nie może stwierdzić zgonu
Rzecznik ministerstwa zdrowia Krzysztof Bąk wyjaśnił, że zgodnie z przepisami ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, załoga transportuje chorego do najbliższego SOR-u.
- Jeżeli w trakcie transportu dochodzi do zatrzymania krążenia, to ratownicy przystępują do reanimacji i reanimują pacjenta do momentu dowiezienia do SOR-u - wyjaśnił. Dodał, że "badania wskazują że szanse powodzenia reanimacji maleją dopiero po 35-45 minutach prowadzenia akcji resuscytacyjnej".
Bąk podkreślił, że ratownik nie jest osobą uprawnioną do tego, aby stwierdzić zgon.
Prokuratura sprawdza
Postępowanie sprawdzające w tej sprawie rozpoczęła we wtorek Prokuratura Rejonowa w Zawierciu. - Postępowanie zostało wszczęte po doniesieniach prasowych i jest prowadzone pod kątem art. 262 Kodeksu karnego, czyli znieważenia zwłok - powiedział prokurator.
Postępowanie sprawdzające prowadzone jest także w Rejonowym Pogotowiu Ratunkowym w Sosnowcu, któremu podlega ekipa karetki stacjonującej w Mierzęcicach.
Autor: jsy/kp//kdj/roody / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24