- Nie ma dowodów, by samobójstwo Mariusza K. miało związek ze sprawą Krzysztofa Olewnika - to wniosek, który płynie z raportu przygotowanego przez specjalną komisję powołaną do ustalenia okoliczności śmierci sierżanta Mariusza K. Jako strażnik więzienny pilnował on Wojciecha Franiewskiego, lidera grupy, która porwała i zabiła Olewnika. Ale raport nie kończy sprawy.
Ogólne wnioski płynące ze sprawy samobójczej śmierci funkcjonariusza Służby Więziennej sierżanta Mariusza K., przedstawił w poniedziałek Krzysztof Kwiatkowski, wiceminister sprawiedliwości. - Chciałbym podkreślić zdecydowane działania ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, który powołał nadzwyczajny zespół do wyjaśnienia okoliczności śmierci funkcjonariusza służby więziennej - mówił Kwiatkowski.
Członkowie zespołu poinformowali, że jak dotąd nie pojawiły się żadne dowody, by samobójstwo strażnika więziennego z Olsztyna wiązało się ze sprawą porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Według raportu, strażnik popełnił samobójstwo na tle osobistym. Wiceminister sprawiedliwości zaznaczył jednak, że resort cały czas czeka jeszcze na ekspertyzę, "która wyjaśni, czy w krwi strażnika były jakieś inne substancje niż alkohol".
Kwiatkowski przyznał, że zamieszanie wokół samobójstwa strażnika pchnęło ministerstwo do decyzji by wprowadzić nowe rozwiązania systemowe. - Chodzi o wprowadzenie obowiązku w służbie więziennej oświadczeń majątkowych, które zawierają także zobowiązania i pożyczki, które ciążą nad osobą składającą oświadczenia - mówił wiceminister.
Potwierdzone, ale nie zakończone
Raport potwierdził wcześniejsze ustalenia, prezentowane dwa tygodnie temu. Wynikało z nich, że strażnik popełnił samobójstwo z powodu problemów osobistych oraz finansowych, a materiał dowodowy nie wskazywał, by miało ono związek ze sprawą Olewnika. To jednak nie koniec prac śledczych. Wiceminister Kwiatkowski, który przewodniczył pracom specjalnej komisji, podkreślił, że "grupa prokuratorów z Elbląga prowadzi wszechstronne śledztwo w całej sprawie".
Zbigniew Więckiewicz, szef Prokuratury Okręgowej w Elblągu, zaznaczył, że ewentualne tropy, które mogłyby połączyć śmierć sierżanta Mariusza K. ze sprawą Krzysztofa Olewnika cały czas są badane.
Mieli ukarać, upomnieli
Raport przyniósł też karę dla prokuratora, który nie pojawił się na miejscu samobójstwa strażnika, choć miał taki obowiązek. Po tym gdy media ujawniły ten fakt, minister sprawiedliwości Andrzej Czuma zaznaczał, że spotkają go surowe konsekwencje dyscyplinarne. Mało tego - nie wykluczał nawet postawienia mu zarzutu niedopełnienia obowiązków służbowych. Skończyło się na ostrych słowach, bo asesor z Prokuratury Rejonowej w Iławie ukarany został upomnieniem.
Dyscyplinarną karę poniósł też funkcjonariusz Centralnego Zarządu Służby Więziennej, który nie zamieścił w meldunku o śmierci strażnika informacji, że pilnował on Wojciecha Franiewskiego tej nocy, której popełnił samobójstwo.
Ciąg samobójstw
34-letni Mariusz K., funkcjonariusz z Aresztu Śledczego w Olsztynie powiesił się w nocy z 12 na 13 lipca na drzewie przy drodze Morąg - Raj. Było to już czwarte samobójstwo osób, które miały związek ze sprawą Krzysztofa Olewnika. Wcześniej, oprócz Franiewskiego, na życie targnęli się skazani na dożywocie za zabójstwo biznesmena z Drobina Sławomir Kościuk i Robert Pazik.
Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 r. Sprawcy zażądali okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, ale porwany nie został uwolniony. Miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy zamordowano go. Ciało ofiary, torturowanej przed śmiercią, znaleziono dopiero po pięciu latach od porwania i trzech od zabójstwa.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24