Jeżeli się nie wypełnia jakichś zobowiązań i decyzji, no to niestety są konsekwencje - tak w "Kropce nad i" w TVN24 poseł PO Rafał Trzaskowski skomentował wszczęcie przez Komisję Europejską procedury wobec Polski za odmowę przyjęcia uchodźców.
Komisja Europejska formalnie wszczęła w środę procedurę przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku "z niewywiązywaniem się tych państw" z decyzji o relokacji uchodźców. Rzecznik Komisji Alexander Winterstein ogłosił jednocześnie, że Polska ma miesiąc na odpowiedź na tę decyzję, a nie dwa miesiące, jak to jest zwykle w przypadku procedur o naruszenie prawa.
Rafał Trzaskowski pytany w "Kropce nad i", czy według niego słusznie Komisja Europejska wszczęła tę procedurę, odparł: - Słusznie, mimo że ja ubolewam nad tym.
- Jeżeli się nie wypełnia jakichś zobowiązań i decyzji, no to niestety są konsekwencje - dodał.
- To nie może być tak, że ktoś przegrywa głosowanie albo z czymś się w Unii nie zgadza i mówi: "to ja nie wykonam tej decyzji". Dlatego że każde państwo - jakby była jakaś decyzja, która byłaby dla niego niewygodna - nie wypełniałoby tej decyzji i Unia by się rozleciała - tłumaczył Trzaskowski.
"Puszczanie zupełnie nieprawdziwych wiadomości w eter"
Uzasadniając odmowę przyjecie uchodźców, rząd twierdzi, że przyjął "uchodźców z Ukrainy". Trzaskowski ocenił, że jest to "puszczanie zupełnie nieprawdziwych wiadomości w eter". - Uchodźców z Ukrainy jest jakaś minimalna liczba, tych, którzy rzeczywiście uzyskali status azylantów - wskazał.
Natomiast cała reszta - jak zaznaczył - to są ludzie, którzy przyjechali do Polski do pracy. - I to nie są żadni uchodźcy, i minister Waszczykowski [Witold Waszczykowski, szef MSZ - red.] świetnie o tym wie - skomentował.
Z kolei - według Trzaskowskiego - minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak buduje swoją pozycję na "sianiu strachu". - Chce straszyć polskich obywateli tym, że oto niby jest jakieś zagrożenie, a on to zagrożenie powstrzyma, co oczywiście nie jest prawdą - przekonywał.
"Jest możliwość wybrania kobiet i dzieci"
Polska zobowiązała się do przyjęcia około 7 tysięcy uchodźców, ostatecznie do Polski miało przyjechać 6180 osób. Trzaskowski był pytany w "Kropce nad i", czy to miały być tylko matki i dzieci, czy mieli być też mężczyźni.
- Myśmy negocjując tę decyzję jasno zapisali jedno, że po pierwsze trzeba potwierdzić tożsamość, a poza tym ci ludzie muszą chcieć przyjechać do Polski. I nie ma wcale nawet tych 6 tysięcy, które chcą przyjechać do Polski. Mówimy tu o kilkudziesięciu, może o kilkuset ludziach, i jest w tych decyzjach możliwość wybrania kobiet i dzieci - wyjaśnił.
"Tylko i wyłącznie gra polityczna"
Prezydent Andrzej Duda zapytany w maju o przyjmowanie uchodźców, odpowiedział, że Polska jest otwarta, na tych, którzy chcą do Polski przyjechać, tych, którzy będą potrzebowali od Polski pomocy, ale nie wyobraża sobie sytuacji, że ktoś jest przywożony do Polski siłą i w Polsce przetrzymywany. A - zdaniem prezydenta - do tego się to sprowadza.
- Nikt nie chce siłowo przysłać tych ludzi. To jest tylko i wyłącznie gra polityczna, gra strachem, dlatego że kobiety i dzieci nie stanowią żadnego zagrożenia - tak skomentował Trzaskowski słowa prezydenta. - Nie mówię już o względach etycznych, które tutaj powinny być podstawowe, tylko jeżeli chodzi o samą praktykę - to nie stanowi żadnego zagrożenia dla Polski - podkreślił poseł.
Konsekwencje dla Polski
Zdaniem Trzaskowskiego decyzja Komisji Europejskiej wobec Polski będzie miała konsekwencje. - I to nie tylko dotyczące procedury (Komisji Europejskiej - red.), tylko konsekwencje dotyczące w ogóle solidarności w Unii Europejskiej - zaznaczył.
- Ta procedura, o której mówimy, może się zakończyć nałożeniem sankcji. To są wielkie sumy, nawet kilkaset milionów euro - podkreślał.
Jednak, jak dodał, to postępowanie rządu może mieć jeszcze gorsze konsekwencje. - W momencie, kiedy przystępujemy do negocjacji nad kolejnym budżetem unijnym po 2020 roku, nikt nie będzie chciał pomagać państwom, które się odwracają plecami od Unii Europejskiej - mówił Trzaskowski.
- Jeżeli ten rząd mówi: "nie pasuje nam ta decyzja, to jej nie wykonamy i pójdziemy na ścianę", w tym momencie wszyscy inni mogą powiedzieć tak: "a my nie chcemy dawać dużo pieniędzy Polsce, bo nam nie pasuje ta decyzja". W ten sposób Unia się zawali, jeżeli ktoś będzie próbował wywierać sobie z tego unijnego menu tylko to, co mu pasuje - tłumaczył.
Autor: KB/mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24