- Podejrzewam, że wobec ubogiej treści wizyty ktoś po naszej stronie się uparł, że prezydenci muszą coś podpisać - mówił w "Faktach po Faktach" były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Odniósł się w ten sposób do deklaracji podpisanej we wtorek w Waszyngtonie przez prezydentów Andrzeja Dudę i Donalda Trumpa. Na pytanie o fotografię dokumentującą złożenie podpisów, odpowiedział krótko: - Profesjonaliści w kancelarii prezydenta powinni byli temu zapobiec.
We wtorek prezydent Andrzej Duda spotkał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Białym Domu. Najpierw rozmawiali w towarzystwie swoich żon, potem w cztery oczy, następnie spotkały się delegacje obu państw.
Na koniec obaj prezydenci wystąpili na konferencji prasowej, podczas której poinformowali, że złożyli podpisy pod wspólną deklaracją. PRZECZYTAJ POLSKO-AMERYKAŃSKĄ DEKLARACJĘ
"Profesjonaliści w kancelarii prezydenta powinni byli temu zapobiec"
- Podejrzewam, że wobec ubogiej treści wizyty ktoś po naszej stronie się uparł, że prezydenci muszą coś podpisać. No i wyszło jak wyszło - ocenił Radosław Sikorski. - Praprzyczyną jest to, że w dzisiejszej grupie rządzącej dobiera się ludzi wedle lojalności, a nie wedle profesjonalizmu - dodał.
Moment złożenia podpisów pod deklaracją został uwieczniony na fotografii, opublikowanej później przez Donalda Trumpa na jego Twitterze. Widać na niej siedzącego prezydenta USA i stojącego obok, pochylonego nad biurkiem Andrzeja Dudę. Zdjęcie zostało skrytykowane w Polsce przez przedstawicieli opozycji.
Zdaniem byłego szefa polskiej dyplomacji "profesjonaliści w kancelarii prezydenta (Dudy - przyp. red.), powinni byli temu zapobiec".
- Kluczowe jest to, że to strona amerykańska to zdjęcie opublikowała. Umówmy się, ono nie pokazuje równości parterów. To był niemiły gest, chociaż zakładam, że nie z premedytacją. Prezydent Trump po prostu uważa, że wszyscy jego goście są niżsi rangą od niego i uznał to za niekontrowersyjne - przekonywał Sikorski.
- Wizerunkowo to nie pomogło prezydentowi - dodał. - W ogóle nie było potrzeby podpisywania tej deklaracji - ocenił gość "Faktów po Faktach".
Przypomniał, że jako szef dyplomacji w rządzie Donalda Tuska w 2008 roku razem z Condoleezzą Rice podpisał umowę o bazie wojsk amerykańskich w Polsce, "która jest realizowana".
"Wyszło nieszczęśliwie"
W trakcie wspólnej konferencji prasowej z Donaldem Trumpem prezydent Duda mówił o stałej bazie wojsk USA w Polsce. Określił ją mianem "Fortu Trump".
- Pewnie ktoś tutaj chciał polecieć grepsem saudyjskim. W Arabii Saudyjskiej na bilboardach umieszczano tweety prezydenta Trumpa, ale wyszło nieszczęśliwie - stwierdził Sikorski. - Nasz prezydent mówił o tym dwa razy, a prezydent USA chyba miał mieszane uczucia.
Gość TVN24 przekonywał jednak, że "partner amerykański jest obiektywnie bardzo trudny".
- Amerykanie wiedzą, że polegamy na nich w dziedzinie bezpieczeństwa, że polskim politykom uginają się kolana, jak wchodzą do Białego Domu, który widzieli w filmach hollywoodzkich. Są dobrymi psychologami - ocenił. Dodał, że "potrafią to wykorzystać".
Według Sikorskiego Prawo i Sprawiedliwość nie rozumie, że "Polska jest dla Stanów Zjednoczonych ważniejsza jako członek Unii Europejskiej - i to oby członek wpływowy - niż jako ideologiczny sojusznik w walce z Unią".
- To są pragmatyczni ludzie. Prezydent Trump chociażby podczas tej wizyty pokazał, że myśli o pieniądzach, a wielkie pieniądze są na jednolitym runku europejskim - podkreślał.
Były szef MSZ ocenił, że "albo się ma wpływ na europejskie regulacje i decyzje, i wtedy jest się ważnym dla Stanów Zjednoczonych, albo się nie ma wpływu, bo jest się na przykład izolowanym w Unii, albo psychicznie nie czuje się częścią wspólnoty".
Zdaniem Sikorskiego znaczenie takich partnerów w oczach Waszyngtonu jest małe.
Sikorski: wizyta Dudy w Waszyngtonie to wizerunkowa porażka
- Myślę, że merytorycznie wizyta (Andrzeja Dudy w Waszyngtonie - przyp. red.) wypadła na zero - ocenił Sikorski.
Wśród plusów spotkania polskiego prezydenta z Donaldem Trumpem wymienił potwierdzenie przez obu prezydentów "tradycyjnej przyjaźni i sojuszu polsko-amerykańskiego". Za minus uznał decyzję USA o nienakładaniu sankcji na firmy budujące rurociąg Nord Stream 2. - To chyba koniec szans na zatrzymanie tej inwestycji - dodał.
Zdaniem Sikorskiego wizerunkowo wizyta Dudy w Waszyngtonie jest "porażką".
- Ja go ostrzegałem parę tygodni temu w tym programie, że przywódcy światowi raczej unikają rozmów i wizyt u Donalda Trumpa, bo nie są w stanie przewiedzieć, co on potem o tych rozmowach powie, a mówi czasami rzeczy, które kosztują ich dużo politycznie w ich krajach - powiedział były szef MSZ.
Przypomniał wypowiedź prezydenta USA, jakoby Polska miała wpłacić "więcej nawet niż dwa miliardy" na stałą amerykańską bazę w Polsce, "czego podobno Andrzej Duda wcale nie deklarował".
- Niektórzy nasi politycy mają złudzenie, że Polska może być Izraelem nad Wisłą lub Wielką Brytanią nad Wisłą - stwierdził Sikorski, zapytany o to, jak ważnym sojusznikiem dla Waszyngtonu jest dziś Warszawa. - Powinniśmy pamiętać o swojej wadze gatunkowej - powiedział.
I dodał: - Dla Stanów Zjednoczonych jesteśmy sympatycznym sojusznikiem drugiej rangi.
Autor: momo//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24