Szef polskiej dyplomacji przekonuje, że Rosja nie wygra wojny w Ukrainie, chyba że jej na to pozwolimy. Radosław Sikorski na zakończenie London Defence Conference podkreślił, że koszt tego, by nie pozwolić Rosji wygrać jest relatywnie niewielki.
Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w przemówieniu wygłoszonym na zakończenie London Defence Conference podkreślił, że Polska i Wielka Brytania od początku wojny w Ukrainie mają zbieżną ocenę sytuacji.
- Po rosyjskiej inwazji z grubsza podzieliłem kraje na dwie grupy: te, którym trzeba wszystko wyjaśniać i te, z którymi można dyskutować, co zrobić. Wielka Brytania od samego początku należała do tej drugiej - mówił.
Przypomniał, że brytyjski rząd niedawno ogłosił podniesienie wydatków na obronność do 2,5 proc. PKB, ale zrobił to nie w Londynie, lecz w Warszawie, podczas wizyty, którą składał premier Rishi Sunak.
Sikorski: cele Rosji wydają się być jasne
Zwrócił też uwagę, że w Wielkiej Brytanii panuje ponadpartyjna zgoda co do konieczności pomocy Ukrainie, bo politycy opozycyjnej Partii Pracy deklarują, że w razie przejęcia władzy, będą kontynuować wysiłki obecnego rządu.
- Ludzie w Wielkiej Brytanii zdają się rozumieć, że rosyjska agresja na Ukrainę nie jest lokalną potyczką, ale brutalną wojną kolonialną o dalekosiężnych konsekwencjach. Cele Rosji wydają się być jasne: odtworzyć swoją strefę wpływów w Europie Środkowej, wbrew woli narodów, które rozbiły żelazną kurtynę 35 lat temu; zastąpić system suwerennych państw, przestrzegających zasad, koncertem awanturniczych potęg, które zamierzają znormalizować użycie siły jako środka do zmiany granic - mówił Sikorski.
Jego zdaniem efekty tych działań będą odczuwane nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Mówiąc o nich szef dyplomacji wymienił to, że miliony Ukraińców znalazłyby się pod rządami Kremla i zostaliby albo zdegradowani do obywateli drugiej kategorii, albo przesiedleni w głąb Rosji.
Sikorski: ukraińscy żołnierze nie tylko bronią kraju, lecz kupują Europie czas
W efekcie miliony Ukraińców będą szukać schronienia przed nowym rosyjskim porządkiem w UE lub za Atlantykiem, co wywoła kolejny kryzys migracyjny. Zwycięstwo Rosji ośmieliłoby inne kraje pragnące odzyskać kontrolę nad tym, co postrzegają jako zbuntowane kolonie lub strefy wpływów, a także podważone zostałoby zaufanie innych krajów do gwarancji bezpieczeństwa, z których obecnie korzystają, co może je skłonić do poszukiwania lepszej ochrony, w tym odstraszania nuklearnego; instytucje międzynarodowe, w tym ONZ, straciłyby całą pozostałą wiarygodność.
- Jeśli Rosja zwycięży, chroniczna niestabilność rozprzestrzeni się nie tylko w Europie, ale na całym świecie, zapewniając dodatkowe paliwo globalnej koalicji dyktatur. Już teraz widzimy, jak powstają i współpracują, ale Rosja nie wygra tej wojny. Chyba, że jej na to pozwolimy. Koszt jej powstrzymania będzie stosunkowo niewielki - przekonywał Sikorski.
- Nie musimy walczyć własnymi żołnierzami. Musimy tylko zapewnić finansowanie i broń Ukraińcom, którzy wykonają zadanie. Motywacji na pewno im nie zabraknie, bo chodzi o los ich własnego kraju. To jest właśnie stawka. Z naszą pomocą Ukraina będzie w stanie utrzymać linię frontu i podnieść koszty rosyjskiej agresji. Będzie też miała szansę zanegować negocjacje z pozycji względnej siły, gdy tylko pojawi się jakiekolwiek pole do negocjacji - dodał.
Sikorski zwrócił uwagę że ukraińscy żołnierze nie tylko bronią kraju, lecz kupują Europie czas na odbudowę jej własnego systemu odstraszania, ale aby go nie zmarnować, Europa musi zwiększyć swoje możliwości wojskowe. - Mam nadzieję, że przykład Polski, która obecnie wydaje 4 proc. PKB na obronność, będzie inspiracją dla innych - zauważył.
Poprawa europejskiej obronności nie powinna odbywać się kosztem zaangażowania w NATO
Podkreślił, że rozprawa z agresorem może być kosztowna, ale znacznie mniej niż wojna na własnym terytorium i lepiej wydawać teraz pieniądze na pomoc Ukrainie niż później znacznie więcej na jej odbudowę. Ale dodał, że ważne jest także to, żeby zwiększając wydatki na obronność, wydawać pieniądze mądrze.
- Europejska strategia przemysłu obronnego jest obecnie jednym z najważniejszych projektów w tym zakresie. Jej wdrożenie przyniosłoby znaczącą zmianę i musi być priorytetem dla nowej Komisji Europejskiej. I mówiąc, że musi być priorytetem, mam na myśli to, że musi otrzymać naprawdę hojne finansowanie. Jeśli nie ma wystarczających środków, oznacza to, że nie jesteśmy jeszcze poważni - ocenił Sikorski.
Zaznaczył, że poprawa europejskiej obronności nie powinna odbywać się kosztem zaangażowania w NATO i wyjątkowej roli, jaką odgrywa ono w europejskim systemie bezpieczeństwa. - Dlatego też, zamiast opowiadać się za strategiczną autonomią Europy, moim zdaniem lepiej jest nazywać ją strategiczną harmonią Unii Europejskiej i NATO - wyjaśnił.
Minister podkreślił, że Polska konsekwentnie opowiada się za jak najgłębszym włączeniem Wielkiej Brytanii do wspólnych z UE struktur bezpieczeństwa i obrony, co powinno obejmować zorganizowany dialog na temat euroatlantyckiego wymiaru rozwoju zdolności wojskowych w zakresie sił szybkiego reagowania, odporności na ataki hybrydowe, cybernetyczne i dezinformacyjne, a także współpracę europejskiego przemysłu obronnego.
- Wielka Brytania jest nieodzowną częścią globalnej, a przede wszystkim europejskiej architektury bezpieczeństwa. Jesteście wyspą, ale jesteście europejską wyspą - podkreślił na zakończenie szef polskiej dyplomacji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: JACOB SCHROETER/PAP/EPA