Ponad 500 osób zgromadziło się w czwartek wieczorem przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, parę minut po godz. 21 na Krakowskim Przedmieściu pojawił się prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Przyszedłem tu zapalić znicz za wszystkich poległych w smoleńskiej katastrofie - powiedział. Zgromadzeni przed pałacem powitali Kaczyńskiego odśpiewaniem "sto lat" i okrzykami "Jarosław". Aktywna była też grupa osób przeciwna czuwaniu przed pałacem.
Kaczyński w krótkiej mowie skrytykował sposób przeniesienia krzyża. - Został zlikwidowany krzyż pod osłoną policji i barier, który był swego rodzaju substytutem pomnika - powiedział.
Jak dodał, jedyną intencją z jaką przyszedł teraz przed Pałac Prezydencki, było zapalenie znicza za "brata, bratową, za wszystkich poległych, za wszystkich ludzi, którzy byli szczególnie bliscy". Następnie prezes PiS zapalił znicze, w tym czasie zebrani odmawiali modlitwę. Potem odśpiewano Apel Jasnogórski i odmówiono modlitwę "Zdrowaś Mario". Zgromadzeni odśpiewali też "Boże, coś Polskę", ze zmienionymi słowami w ostatniej zwrotce - "Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". W trakcie pieśni trzymali dłonie wzniesione w górę, z palcami ułożonymi w kształt litery V - znak zwycięstwa.
Po 45 minutach Kaczyński opuścił zebranych i odjechał prawdopodobnie w kierunku domu.
Nie tylko zwolennicy
Na manifestację przyszli też przeciwnicy stawiania krzyża czy pomnika przed Pałacem. Nim zaczęto śpiewać pieśni religijne, z tłumu słychać było ludowe piosenki, np. "Szła dzieweczka do laseczka", "Rozszumiały się wierzby płaczące". Dobiegały też okrzyki "Kto nie skacze, ten za krzyżem hop, hop, hop".
Jak poinformowała policja, na miejscu było spokojnie i obyło się bez poważniejszych incydentów.
Znicze i krzyże
Służby porządkowe oceniają, że na miejscu było ponad 500 osób, wśród nich nie tylko zwolennicy, czy przeciwnicy ustawienia w tym miejscu krzyża lub pomnika, ale też zwykli gapie i przechodnie. Krakowskie Przedmieście zostało zamknięte dla ruchu.
Wielu z obecnych trzymało polskie flagi, kwiaty, niektórzy przynieśli drewniane krzyże i święte obrazy. Przed Pałacem rozdawane były znicze, rozdawał je m.in. naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz. Później zaapelował on do zgromadzonych o niezbieranie palących się zniczy ze sobą do domów, ale ustawienie ich na miejscu w kształcie krzyża.
Ok. godz. 22.30 policja przywróciła ruch przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Część osób, które przyszły na Apel Jasnogórski, rozeszła się do domów. Pozostali zeszli na chodnik, gdzie odmawiają modlitwy.
- To spontaniczne zgromadzenie, apel, przebiegło bez żadnych incydentów. Było spokojnie - powiedział rzecznik komendanta stołecznej policji Maciej Karczyński.
Kancelaria przeniosła krzyż
Krzyż został zabrany sprzed Pałacu dzisiaj ok. godz. 8 rano. Jak mówił szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski na zwołanej później konferencji prasowej, został on przeniesiony do prezydenckiej kaplicy przez niego wspólnie z czterema innymi mężczyznami.
- Krzyż będzie czekał na dogodny moment sprzyjający wykonaniu umowy zawartej 21 lipca pomiędzy Kancelarią Prezydenta, Kurią Metropolitalną Warszawską i organizacjami harcerskimi o przeniesieniu go do kościoła św. Anny - oświadczył szef kancelarii. Dodał, że docelowym miejscem dla krzyża jest właśnie kościół św. Anny.
Michałowski dodał, że musiało do przeniesienia dojść, bo sytuacja wokół krzyża "raniła uczucia religijne wielu osób". - Krzyż stał się zakładnikiem gry politycznej - stwierdził dodając, że Kancelaria poczuła, że została "zupełnie sama z tym problemem".
Decyzję Kancelarii skrytykowało zarówno PiS, jak i osoby, które od paru tygodni protestowały pod krzyżem.
rs/bgr//mat/k
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP