Nagłe załamanie się pogody - to najbardziej prawdopodobna przyczyna wczorajszej katastrofy śmigłowca Mi-2, lecącego na pomoc ofiarom karambolu na autostradzie A4. W wyniku katastrofy śmigłowca w Jarostowie (woj. dolnośląskie) zginęły dwie osoby, a jedna w stanie ciężkim przebywa w szpitalu.
Na miejscu wypadku pracują przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Według wstępnych ustaleń, przyczyną wypadku była nagła zmiana pogody. Jak poinformował Ryszard Rutkowski z komisji, ze wstępnych ustaleń jej członków, którzy od wczoraj prowadzą oględziny na miejscu wypadku, i rozmów ze świadkami wynika, że w okolicach Jarostowa doszło we wtorek do nagłego pogorszenia się warunków atmosferycznych.
- Gdy z Wrocławia wylatywała ekipa LPR, pogoda była dobra, widoczność była dobra, a może nawet bardzo dobra. Natomiast na trasie przelotu śmigłowca właśnie w okolicach Jarostowa doszło do nagłego załamania pogody i to mogło być przyczyną wypadku - mówił Rutkowski.
Przewodniczący: Nie można wykluczyć innych przyczyn
- To czynnik, który zdecydowanie wpłynął na zaistnienie wypadku – powiedział Edmund Klich, przewodniczący komisji.
Jak podkreślił Klich, nie można wykluczyć innych przyczyn tragedii – Nie ma stuprocentowej pewności o sprawności wszystkich systemów – poinformował Klich.
Gdy z Wrocławia wylatywała ekipa LPR, pogoda była dobra, widoczność była dobra, a może nawet bardzo dobra. Natomiast na trasie przelotu śmigłowca właśnie w okolicach Jarostowa doszło do nagłego załamania pogody i to mogło być przyczyną wypadku. Ryszard Rutkowski, Komisja Badania Wypadków Lotniczych
Jednak - jak podkreślają członkowie komisji - są to dopiero początkowe ustalenia, a wstępny raport na temat okoliczności i przyczyn katastrofy ma być znany w ciągu miesiąca.
Zginęli na służbie
Do katastrofy doszło we wtorek po godzinie 7 w okolicy Jarostowa (woj. dolnośląskie) spadł śmigłowiec medyczny wysłany na pomoc ofierze karambolu na autostradzie A4. Na służbie zginęli pilot Janusz Cygański i ratownik medyczny Czesław Buśko. Wypadek przeżył tylko lekarz Andrzej Nabzdyk, który z rozbitego śmigłowca powiadomił o tragedii. Dopiero po półtorej godzinie udało się ratownikom odnaleźć wrak śmigłowca.
Źródło: TVN24, PAP