Zasłabła, z trudem doczołgała się drzwi. Starsza kobieta nie mogła wstać. A drzwi były zbyt grube, żeby je wyważyć. Tylko dzięki pomocy sąsiadów nie doszło do tragedii.
Lokatorzy jednej z kamienic przy ulicy Koszykowej w Warszawie usłyszeli wieczorem ciche pukanie do drzwi. Od wewnątrz. Drzwi nikt nie otwierał. Pukanie, choć słabe, nie ustawało.
Kiedy zirytowani hałasem sąsiedzi wyszli na korytarz - mogli usłyszeć, że pukaniu towarzyszy ciche wołanie o pomoc. Chora i mieszkająca samotnie w kamienicy kobieta zasłabła w swym przedpokoju i z trudem doczołgała się do drzwi.
Po kilkunastu minutach na miejscu była już karetka pogotowia i jednostka straży pożarnej. Dowódca strażackiego zastępu zdecydował, że wyważenie drzwi nie wchodzi w rachubę. Drzwi zbyt grube, a zamki za mocne - a na dodatek wyważone mogłyby przygnieść leżąca za nimi kobietę.
Drugi wóz strażacki - tym razem z podnośnikiem, był na miejscu po kolejnych kilku minutach. W oknach kamienicy i na ulicy były już wtedy dziesiątki gapiów.
Podnośnik uniósł dwóch dwóch strażaków na trzecie piętro. Przez okno dostali się do środka i otworzyli drzwi czekającej po drugiej stronie załodze karetki. Właścicielka mieszkania w porę trafiła do szpitala.
Ponad osiemdziesięcioletnia staruszka, obserwująca zdarzenie przez okno, odjeżdżającym po akcji strażakom pokazała uniesiony do góry kciuk...
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl