- To była operacja życia - mówi prof. Maria Siemionow, która przeprowadziła pierwszy zabieg przeszczepu twarzy w USA. Connie Culp nie miała nosa, policzków, podniebienia i górnej wargi - dziś, choć wciąż jest ryzyko odrzucenia obcej tkanki, może w miarę normalnie żyć.
W grudniu 2008 Maria Siemionow przeprowadziła pierwszy w USA zabieg przeszczepu twarzy w klinice w Ohio. Pacjentką była 45-letnia wówczas Connie Culp, do której mąż cztery lata wcześniej strzelił ze strzelby z odległości 2,5 metra. Przeżyła, ale straciła twarz.
Nie jadła i nie mogła oddychać przez nos
- Nasza pacjentkę znaliśmy ponad 4 lata. Najpierw przeszła przez wszystkie możliwe zabiegi rekonstrukcyjne, jednak po 23 operacjach nadal była bez nosa i musiała oddychać przez rurkę tracheotomijną. Nie miała podniebienia i wargi górnej, czyli praktycznie nie jadła, nie mogła zamykać oczu – wylicza lekarka.
Pod koniec 2008 roku znalazła się dawczyni. - Pewnego wieczoru, około 11, nie byłam wtedy na dyżurze, zadzwoniła jednocześnie moja komórka i pager. Zwykle odbieram od razu, ale tym razem wiedziałam, że to nie jest zwykłe wezwanie. Okazało się, ze mamy potencjalnego dawcę – wspomina profesor Siemionow.
"To była operacja życia"
Operacja przeszczepu twarzy trwała 22 godziny. – Jak to wytrzymaliśmy? To była operacja życia, wszyscy mieliśmy wiele energii, adrenaliny i skupienia. To bardzo stymuluje – dodała.
Pacjentka otrzymała nowy nos, policzki, powieki i górną wargę - w sumie 80% procent twarzy. Wciąż jest ryzyko odrzucenia przeszczepu, ale Culp może normalnie jeść i oddychać i nie budzi już sensacji na ulicy.
W Polsce ukazała się książka prof. Siomionow "Twarzą w twarz. Moja droga do pierwszego pełnego przeszczepu twarzy"
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.com