Już za kilka miesięcy do Polski trafi w pełni zdolny do walki amerykański batalion. Jego zadaniem będzie głównie obrona tzw. przesmyku suwalskiego. To wyjątkowo newralgiczny punkt na mapie naszego kraju, decydujący o bezpieczeństwie Litwy, Łotwy i Estonii. I nic nie zmieni planów USA - nawet wynik zbliżających się wyborów prezydenckich. Materiał "Faktów" TVN.
Batalion żołnierzy US Army pojawi się w Polsce zgodnie z ustaleniami, jakie zapadły podczas lipcowego szczytu NATO w Warszawie.
Do końca kwietnia 2017 roku formacja zostanie rozmieszczona na stałej, rotacyjnej zasadzie w pobliżu poligonu w Orzyszu na Mazurach.
Ponad 800 amerykańskich żołnierzy będzie strzegło stamtąd tzw. przesmyku suwalskiego. Jego utrata na rzecz przeciwnika może doprowadzić do odcięcia od NATO krajów bałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii.
- Wytyczne Sojuszu i mojego dowódcy są takie, że ma to być formacja w pełni zdolna do walki. Nie demonstracja, nie kolekcja flag, ale prawdziwa formacja o wielkości batalionu, która jest zdolna prowadzić udane misje - zapewnia gen. Ben Hodges, dowódca amerykańskich sił w Europie.
Wynik wyborów bez znaczenia
Oprócz wspomnianego batalionu, za ok. cztery miesiące do Niemiec przybędzie jedna z najlepszych amerykańskich brygad pancernych. W ramach ćwiczeń dotrze ona wówczas do okolic Żagania (woj. lubuskie). Tym razem to ponad 4 tys. żołnierzy, 450 ciężkich pojazdów i 250 czołgów Abrams.
- Amerykanie najpewniej chcą dawać przykład sojusznikom, aby tę obecność na wschodniej flance wzmacniać - komentuje gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Gen. Hodges dodaje, że planów rozmieszczenia wojsk USA w Europie nie zmieni nawet wynik listopadowych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Kongres zapewnił już bowiem fundusze niezbędne do realizacji tych planów.
Autor: ts/kk / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24