|

Zabił 15-miesięczną Hanię i uciekł. "Myślałem, że zahaczyłem rowerzystę". Jest wyrok sądu

Policja szukała kierowcy białego SUV-a
Policja szukała kierowcy białego SUV-a
Źródło: Policja

Oby wszystkie córki wróciły dziś do domów - powiedział po wyjściu z sądu ojciec 15-miesięcznej Hani. Kierowcy, który zabił jego córkę w wypadku pod Sochaczewem, groziło do 12 lat więzienia. Dlaczego sąd orzekł znacznie niższą karę?

Artykuł dostępny w subskrypcji

Ława oskarżonych podczas wtorkowego ogłoszenia wyroku była pusta. Zbigniew W. nie przyszedł, podobnie jak prokurator. W sali Sądu Rejonowego w Sochaczewie pojawił się jedynie obrońca skazanego oraz Łukasz Kopka, ojciec Hani. To on, w pogodne kwietniowe popołudnie 2021 roku, zabrał dzieci na spacer. Dowiedział się, że u sąsiada na polu można zobaczyć maszyny rolnicze. Na trzyletnim Franku i 15-miesięcznej Hani zawsze robiły duże wrażenie. Tego dnia też.

Córkę włożył do spacerówki, zapiął szelkami, przykrył kołderką. Franek szedł obok. W drodze powrotnej o wózek, w którym siedziała dziewczynka, zahaczyło białe auto.

Kierowca, 63-letni dziś Zbigniew W., odjechał.

***

Za zabicie Hani, tuż przy jej domu rodzinnym i ucieczkę z miejsca zdarzenia Zbigniewowi W. groziło 12 lat więzienia. Prokuratura i rodzina dziewczynki wnioskowały o osiem lat. Obrona chciała uniewinnienia. Wyrok w tej sprawie zapadł we wtorek.

Kierowca został skazany na cztery i pół roku więzienia. Sąd orzekł też dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Musi też zapłacić 300 tysięcy złotych rodzicom zmarłej dziewczynki.

- Kara czterech i pół roku jest adekwatna do wagi społecznej szkodliwości czynu. Trzeba podkreślić, że przedmiotowy wypadek miał charakter nieumyślny. Nastąpił na skutek niezachowania przez oskarżonego wymaganych reguł ostrożności, a nie celowego działania. Gdyby oskarżony chciał celowo spowodować śmierć dziecka i wjechać w wózek, wówczas odpowiadałby za zabójstwo, a nie spowodowanie wypadku śmiertelnego - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Beata Turczyn-Topyła.

I dalej: - Trzeba podkreślić, ze specyfika wypadków jest taka, że przestępstwo to może popełnić każdy, nawet prawy obywatel, albowiem jego przyczyną jest niezachowanie reguł ostrożności, zaś skutek wypadku w postaci śmierci człowieka jest zawsze objęty nieumyślnością. Kara spełni swoje cele wychowawcze oraz resocjalizacyjne. Wskaże oskarżonemu naganność jego zachowania i będzie stanowiła odpowiednią odpłatę za popełnione przestępstwo.

- Czuje się tak, jakbym musiał przepraszać za to, że w ogóle wyszedłem na spacer - powiedział nam po ogłoszeniu wyroku Łukasz Kopka, ojciec Hani.

wypadek_2
Sędzia o wysokości wymierzonej kary
Źródło: TVN24

Tragiczny wypadek w Przęsławicach 

Do tragicznego wypadku doszło 2 kwietnia 2021 roku w Przęsławicach, około 20 kilometrów od Sochaczewa. 63-letni Zbigniew W., który był oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku i ucieczkę, jechał białym nissanem infiniti. Około południa pojechał z Warszawy do szpitala do Gostynina. Miał zawieźć czyste ubrania teściowi córki. Była pandemia, więc zobaczył się z nim tylko przez okno. Po tym krótkim spotkaniu ruszył z powrotem w stronę stolicy.

Około godziny 18 przejeżdżał przez Przęsławice, drogą wojewódzką numer 575. Teren zabudowany, ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę. Brak chodników. Pobocze wysypane żwirem.

Łukasz Kopka szedł lewą stroną jezdni, zgodnie z przepisami. Syna prowadził lewą ręką, wózek prawą. Nagle usłyszał "świst", chwilę później o spacerówkę, od tyłu, zahaczyło auto. Wózek się przewrócił, dziewczynka wypadła na lewą stronę, uderzyła w ogrodzenie. Zmarła na miejscu.

- Po uderzeniu samochód wrócił na pas ruchu, kierowca dodał gazu i odjechał - przypomniała w uzasadnieniu wyroku sędzia. - Ustalono, że jakiś czas po wypadku, samochód kierowany przez oskarżonego zatrzymał się przy wale wiślanym, miał uszkodzone elementy od strony kierowcy, które rzucały się w oczy. Kierowca zachowywał się spokojnie - dodała.

wypadek_1
Sędzia o wyjaśnieniach oskarżonego
Źródło: TVN24

Odjechał "przez incydent z 1978 roku"

Przypomniała, że policja rozpoczęła poszukiwania. Funkcjonariusze ustalili, że kierowcą był Zbigniew W. Mężczyzna został zatrzymany kolejnego dnia. Samochód stał w garażu podziemnym.

- Oskarżony nie przyznał się do czynu. Mówił, że jechał wolno, po drodze zatrzymał się, żeby wypocząć, ponieważ miewa napady senności. Powiedział, że nie pamięta, kiedy uderzył w rower. Powiedział też, że nie pamięta momentu poprzedzającego uderzenie. Nie wie, w którym momencie stracił pamięć. Ocknął się w momencie uderzenia. Zauważył urwane lusterko. Zorientował się, że jest nie na swoim pasie ruchu, odbił, zobaczył, że ktoś za nim biegnie. Wydawało mu się, że to rowerzysta, więc przyspieszył i odjechał - odtwarzała przebieg zdarzenia podczas uzasadnienia wyroku sędzia Turczyn-Topyła.

Dlaczego odjechał? - Tłumaczył to incydentem z 1978 roku, kiedy miał kolizję z maszyną rolniczą, wtedy zaatakowali go chłopi ze wsi. Teraz przestraszył się i odjechał - mówiła sędzia.

W międzyczasie zadzwonił do żony. O wypadku nie powiedział ani słowa. Załatwił potrzebę fizjologiczną i wrócił do domu.

- Oskarżony wskazał również, że choruje na Parkinsona, ma problemy z równowagą, choruje onkologicznie, bierze leki, które powodują bezsenność, nie sypia w nocy, ale jego choroby nie powodują, że nie może jeździć samochodem - przypominała sędzia.

Sochaczew ojciec
Ojciec dziewczynki do oskarżonego: zobacz kogo zabiłeś (nagranie z maja 2022 roku)
Źródło: TVN24

W dalszej części procesu oskarżony odmówił już składania wyjaśnień. - Nie da się ustalić przyczyn, dlaczego oskarżony bezpośrednio przed wypadkiem zjechał na lewy pas ruchu, na lewe pobocze i uderzył w wózek. Powody te nie są sądowi znane. Można udać, że doszło do tego najprawdopodobniej z powodu nieuwagi oskarżonego - stwierdziła sędzia.

Oskarżony, na co sąd zwrócił uwagę w uzasadnieniu wyroku, wiedział, że doszło do zderzenia. Mimo tego odjechał. - Gdyby oskarżony stracił świadomość, prawdopodobnie zatrzymałby się w rowie albo na ogrodzeniu, w które uderzyła Hania, kiedy wypadła z wózka. Tak się jednak nie stało. Gdyby stracił świadomość, nie wiedziałby na jakim jest pasie ruchu, w co uderzył, że ma zerwane lusterko - mówiła. - Gdyby nawet przyjąć, jak podnosiła obrona, że do wypadku doszło na skutek tego, że oskarżony stracił na kilka sekund świadomość, z uwagi na to, że jest chory i przyjmuje leki, które mogą powodować króciutkie drzemki, to trzeba podkreślić, że to i tak nie wyłączałoby jego odpowiedzialności karnej za spowodowanie wypadku - dodała.

Przypomniała orzeczenie Sądu Najwyższego z 1985 roku. Rozstrzygano wówczas wypadek z udziałem mężczyzny chorego na padaczkę. - Dostał ataku i doszło do wypadku drogowego. Wówczas Sąd Najwyższy powiedział tak: "proszę państwa, oskarżony jeżeli ma świadomość, że choruje, nie jest to dla niego zaskoczenie, jak w tym przypadku, to wsiadając do samochodu popełnia przestępstwo".

sochaczew
62-latek jest oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia (nagranie z maja 2022 roku)
Źródło: TVN24

"Niewątpliwie zbiegł z miejsca zdarzenia"

Ucieczkę oskarżonego z miejsca zdarzenia sędzia ocenia krótko: - Chciał uniknąć odpowiedzialności karnej, utrudnić ustalenie okoliczności zdarzenia.

- Oskarżony mógł nie być pewien, że uderzył w wózek z dzieckiem, natomiast wiedział, że uderzył albo w człowieka, albo w rower. Uszkodzenia zobaczył od razu. Pomimo tego oddalił się, nie poinformował organów ściągania, że brał udział w zdarzeniu drogowym - uzasadniała sędzia Beata Turczyn-Topyła.

Za to przestępstwo Zbigniewowi W. groziło do 12 lat więzienia. Dlaczego sąd orzekł znacznie niższą karę? Sędzia wskazała okoliczności łagodzące - nieumyślność czynu, niekaralność oskarżonego, ustabilizowany tryb życia przed popełnieniem przestępstwa, poważne problemy zdrowotne.

Z kolei na niekorzyść oskarżonego świadczyły: poważny skutek wypadku, zbiegniecie z miejsca zdarzenia, niezgłoszenie się na policję, późno wyrażona skrucha, świadomość skutków ubocznych swojej choroby i mimo tego prowadzenie pojazdów.

szymaniak
Prokuratura po przesłuchaniu 61-latka: nie przyznał się do winy (nagranie z kwietnia 2021 roku)
Źródło: TVN24

"Nie wiem co powiedzieć"

- Rodzice na skutek śmierci Hani doznali traumatycznego stresu, co objawiało się bezsennością, stanami lękowymi, nawracającymi obrazów z miejsca wypadku, ponownym przeżywaniem wypadku, z irracjonalnym obwinianiem siebie, z psychosomatycznymi dolegliwościami - mówiła też sędzia. - Pomimo terapii rodzina nigdy nie wróci do normalnej rzeczywistości. Dla rodziców nie ma większej traumy niż śmierć dziecka. Śmierć Hani była nagła, spowodowana przez inną osobę. Rodzice nie mogli się pożegnać, przygotować na jej odejście. Krzywda, którą wyrządził oskarżony rodzinie jest bezgraniczna i trudno ją wycenić pod kątem wymiaru finansowego.

Łukasz Kopka po wyjściu z sądu: - Nie wiem, co powiedzieć. Oby wszystkie córki wróciły dziś do domów. 

Wyrok jest nieprawomocny.

Czytaj także: