Szarpał się z policjantami, klął, obrażał policjantów, kopał - "Gazeta Wyborcza" dotarła do wniosku Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta o uchylenie immunitetu posłowi Przemysławowi Wiplerowi. Wniosek dotyczy szarpaniny, do jakiej doszło pomiędzy posłem a funkcjonariuszami stołecznej policji w październiku ubiegłego roku. Wipler idzie w zaparte: - Nie obawiam się procesu. To ja zostałem pobity.
Portal tvn24.pl informował w piątek, że wniosek został podpisany przez prokuratora Andrzeja Seremeta i przesłany do Kancelarii Sejmu. "Gazeta Wyborcza" dotarła do wersji wydarzeń przedstawionej przez warszawską prokuraturę.
Szarpał za mundur, obrażał
Według niej, Wipler miał niespodziewanie zareagować na policyjną interwencję dotyczącą dwóch zataczających się ulicą Mazowiecką mężczyzn. "Wipler cały czas machał rękoma i krzyczał. Według prokuratury: chu..., kur..., chamy, psy" - pisze dziennik.
Jak opisuje "GW", kiedy policjant uprzedził Wiplera, że jeżeli się nie uspokoi, to użyje siły i gazu pieprzowego, ten miał odpowiedzieć jeszcze większą agresją; policjanci powalili posła na chodnik, ale nadal nie mogli dać sobie z nim rady.
Skopał policjantów
"Poseł kopał leżącego pod nim policjanta w udo, a policjantkę w brzuch. Wypadła jej krótkofalówka. Funkcjonariuszka uderzyła posła gumową pałką w uda i łydki. Z odsieczą przybyli jej taksówkarz i ochroniarz z pobliskiego klubu. Złapali Wiplera za nogi. Znowu psiknięcie gazem pieprzowym. W końcu udało się skuć polityka, ale wciąż się wyrywał i klął", pisze "Gazeta Wyborcza".
Z pomocą przyjechało czterech innych funkcjonariuszy, założyli posłowi na nogi plastikowe kajdanki, Wipler wpadł w szał, a kajdanki pękły, donosi dziennik.
Policjanci postanowili odwieźć mężczyznę na izbę wytrzeźwień. Jeden z przypadkowych świadków, cytowany przez dziennik, zeznał potem, że Wipler krzyczał po obezwładnieniu: "Wy kur..., jestem posłem!".
Wipler: to ja zostałem pobity
Poseł zapytany przez dziennikarza "GW" o komentarz do tej sprawy nadal trzyma się swojej wersji. - Nie obawiam się procesu. To ja zostałem pobity - powiedział.
Incydent na Mazowieckiej
Prokuratura chce zarzucić Wiplerowi naruszenie nietykalności i znieważenie policjantów w związku ze zdarzeniami z 30 października 2013 r. w Warszawie. Prokurator Generalny Andrzej Seremet mówił, że chce osobiście zapoznać się z tym wnioskiem.
Według prokuratury zgromadzony materiał dowodowy dostatecznie uzasadnił podejrzenie, że Wipler popełnił dwa czyny: zmuszał przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, naruszając jednocześnie ich nietykalność cielesną, oraz znieważał dwóch funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych. Przestępstwa te zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat 3.
Do zdarzenia doszło nad ranem, gdy Wipler opuszczał klub w centrum Warszawy. Według policji zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał wydawać polecenia funkcjonariuszom. Policjanci twierdzili, że dopiero później zorientowali się, że mieli do czynienia z posłem.
Wipler tłumaczył, że dowiedział się, iż jego żona jest po raz piąty w ciąży, w związku z czym wybrał się z przyjaciółmi świętować. Po wyjściu z klubu - według jego relacji - włączył się do policyjnej interwencji wobec innej osoby. Jak zapewniał, sam nie uczestniczył w zajściu, ale postanowił interweniować.
Autor: pk/kwoj / Źródło: Gazeta Wyborcza, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny