Projekt noweli Kodeksu wyborczego dotyczącej wyborów do Parlamentu Europejskiego po drugim czytaniu w Sejmie został skierowany do dalszych prac w komisji. Podczas środowej debaty posłowie Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Polskiego Stronnictwa Ludowego-Unii Europejskich Demokratów złożyli wnioski o odrzucenie projektu, argumentując to złamaniem zasady proporcjonalności.
Zgodnie z projektem autorstwa posłów PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego każdy okręg wyborczy ma mieć przypisaną konkretną liczbę - co najmniej trzech - posłów wybieranych do europarlamentu. Obecnie nie ma określonej liczby europosłów wybieranych w konkretnym okręgu. Głosowanie w wyborach do europarlamentu odbywa się według systemu proporcjonalnego, w którym głosy oddane na poszczególne listy przeliczane są na mandaty metodą d’Hondta w skali całego kraju. Dopiero po ustaleniu liczby mandatów przypadających poszczególnym komitetom rozdziela się je pomiędzy poszczególne listy kandydatów, zaś mandaty uzyskują kandydaci, którzy na danej liście otrzymali największą liczbę głosów.
"Zarzuty są bezprzedmiotowe"
Posłowie Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Polskiego Stronnictwa Ludowego-Unii Europejskich Demokratów podczas środowej debaty w Sejmie złożyli wnioski o odrzucenie projektu, argumentując to złamaniem zasady proporcjonalności. Według PiS takie rozwiązania funkcjonują w innych państwach. Oceniono też, że zarzuty opozycji są bezprzedmiotowe. Po zgłoszeniu poprawek projekt skierowano ponownie do prac w komisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu prawa wyborczego.
Andrzej Matusiewicz (PiS) podkreślił, że w Unii Europejskiej wśród 20 państw funkcjonują w wyborach do PE okręgi "pojedyncze", gdzie całe państwo jest okręgiem wyborczym, a obowiązuje zasada proporcjonalności. Jak dodał, w innych państwach - w tym między innymi we Włoszech czy Hiszpanii - obowiązują okręgi wielomandatowe. - Zarzuty, że stosujemy taką czy inną zmienną w tych wyborach, skoro to jest dopuszczalne i w wielu krajach tak się odbywa, uważamy, że są bezprzedmiotowe - powiedział Matusiewicz.
Jak dodał, projekt ma na celu wyeliminowanie między innymi tak zwanego "głosu wędrującego", który zgodnie z zasadą proporcjonalności, mógł zostać przyznany w innym regionie kraju, niż tam, gdzie zostawały oddane głosy na danych kandydatów.
- Pora to zmienić, powinna być tutaj jednoznaczna stabilizacja, co najmniej trzy mandaty. Oczywiście może być więcej, wiemy, że mamy obecnie 51 posłów, możemy mieć o 1 więcej (w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku) - zaznaczył.
"To jest sytuacja niedopuszczalna"
Według Mariusza Witczaka (Platforma Obywatelska) projekt ma służyć jednej partii - PiS.
- Nowa ordynacja wyborcza, prawo wyborcze ma być ani precyzyjne, ani trwałe, ani przejrzyste w swoich zasadach, ani wreszcie znane Polakom. Dlaczego? Bo mandaty w poszczególnych okręgach wyborczych zostaną przypisane dopiero na krótko przed okresem przedwyborczym, to jest sytuacja niedopuszczalna - oświadczył poseł Platformy.
Ocenił też, że PiS łamie "żelazną zasadę pisania ordynacji dla Polaków" związaną z przejrzystością.
- Wy w ogóle nie rozumiecie idei pisania ordynacji wyborczej, bo ordynacja wyborcza to prawo dla obywateli, a nie dla partii sprawującej władzę - mówił poseł PO. Poinformował, że Platforma będzie wnioskowała o odrzucenie projektu w drugim czytaniu.
"Zachwiana proporcjonalność i równość wyborów"
Waldy Dzikowski (PO) ocenił, że okręgi wyborcze powinny być integralną częścią Kodeksu wyborczego. Według niego komitety wyborcze dowiedzą się o organizacji okręgów tuż przed wyborami.
- Jest zachwiana proporcjonalność i równość wyborów, znana tylko wnioskodawcom. To jest skandal - podkreślił Dzikowski.
Poseł Kukiz'15 Tomasz Jaskóła ocenił, że zapowiedzi złożenia kolejnych poprawek do projektu świadczą o tym, że prawo w Sejmie jest tworzone źle. Poinformował, że klub Kukiz'15 złoży nowy projekt ustawy, na mocy którego miałaby powstać lista krajowa, będąca "jednym wielkim jednomandatowym okręgiem wyborczym". Również jego zdaniem w obecnym projekcie nie ma zachowanej zasady proporcjonalności. Ocenił też, że projekt jest korzystny wyłącznie dla największych partii - PiS i PO.
- Jeśli komitet PiS wygra, to dziesięć procent wyborców wybierze 30 procent i to będzie pierwszy komitet, a drugim będzie PO, która weźmie pozostałe 22 mandaty. Czy to jest proporcjonalność? - pytał Jaskóła. Poinformował, że Kukiz'15 złoży także poprawkę posła niezrzeszonego Roberta Winnickiego, zgodnie z którą obowiązywałby podział na cztery okręgi, co jego zdaniem ma dać szanse małym komitetom.
Według Marka Sowy (Nowoczesna) PiS chce dokonać zmian, które nie służą Polsce i demokracji. Jak zaznaczył projekt został skonstruowany "niechlujnie", a zgłoszone podczas prac komisji poprawki wykraczają poza zakres ustawy. Na mocy tego projektu - mówił Sowa - powstanie "duopol" PiS i PO. Przypomniał, że tak zwane zmiany istotne w ordynacji powinny zacząć obowiązywać na sześć miesięcy przed pierwszą czynnością wyborczą. Sowa również podnosił argument naruszenia zasady proporcjonalności w projekcie PiS.
W imieniu Nowoczesnej Sowa złożył wniosek o odrzucenie projektu w drugim czytaniu. Poinformował, że jeśli wniosek nie zostanie przyjęty, wówczas złoży poprawkę, zgodnie z którą Polska byłaby "jednym okręgiem wyborczym".
"Projekt będzie sprzeczny z prawem Unii Europejskiej"
Piotr Zgorzelski (PSL-UD) ocenił, że tryb procedowania projektu w trakcie posiedzenia komisji był "skandaliczny".
- Jeżeli projekt wejdzie w życie w takiej formie, to będzie sprzeczny z prawem Unii Europejskiej dotyczącym wyborów proporcjonalnych - podkreślił poseł. Jego zdaniem PiS chce znowelizować Kodeks wyborczy, aby wprowadzić niektórych spośród czołowych polityków do Parlamentu Europejskiego.
- Poza poprawkami Państwowej Komisji Wyborczej reszta tych przepisów nadaje się do kosza - podkreślił Zgorzelski. Również on złożył wniosek o odrzucenie projektu.
Na późniejszej konferencji prasowej projekt skrytykował prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
- To jest ordynacja, która jest skierowana nie dla obywateli, tylko przeciwko obywatelowi, żeby ograniczyć jego prawa i jego możliwości reprezentowania jego zdania w Parlamencie Europejskim. To jest pewnie test przez wyborami parlamentarnymi. To jest taki przedbieg przed zmianą ordynacji do parlamentu krajowego - ocenił. Według lidera ludowców "w PiS jest ogromna chęć ustawiania warunków gry pod siebie, a nie pod rodaków".
Odpowiadając na zarzuty opozycji, Łukasz Schreiber (PiS) podkreślił, że liczbę mandatów w danych okręgach będzie podawała w uchwale PKW. Zapewnił, że nie zostanie złamana zasada proporcjonalności.
- Gdyby przyjąć, że okręgi trzy-, cztero-, pięciomandatowe łamałyby tę zasadę, to mamy ją złamaną w wyborach samorządowych, które są przed nami i to od bardzo wielu lat - mówił poseł PiS.
"Niedemokratyczne jest zmienianie ordynacji pod siebie"
Artur Zasada (PiS) poinformował, że na mocy nowych przepisów pozostanie 13 okręgów wyborczych, które są zapisane w załączniku do kodeksu wyborczego. - Nie zmieniamy załącznika - zapewnił. Zasada podkreślił również, że liczba mandatów w okręgach będzie ustalana przez Państwową Komisję Wyborczą po informacji wiceministra spraw zagranicznych do spraw europejskich, dotyczącej całkowitej liczby mandatów w Parlamencie Europejskim przysługującej Polsce.
- Czy Państwowa Komisja Wyborcza będzie mogła to robić dowolnie? Oczywiście nie, ponieważ będzie musiała do tego stosować jednolitą normę przedstawicielstwa, to znaczy wyliczy, ilu mieszkańców w danym okręgu wyborczym mieszka i ta jednolita norma będzie odpowiadała ilości mandatów w danym okręgu, więc nie jest to uznaniowe, a wynika z treści ustawy - mówił Zasada. Według niego projekt wprowadza jasną i czytelną procedurę wyborczą.
Na tę uwagę zareagował prowadzący obrady wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15).
- Niedemokratyczne jest zmienianie ordynacji pod siebie, pod jedno ugrupowanie - powiedział.
W ubiegłym tygodniu komisja przyjęła dziesięć poprawek, głównie redakcyjnych do projektu. Najważniejsza zmiana merytoryczna dotyczy przekazywania głosów wyborczych ze statków morskich do okręgu warszawskiego. W myśl innej poprawki - odwołanie między innymi w sprawie rejestracji list wyborczych lub wyników wyborów - będzie musiało zostać złożone w terminie dwóch dni od podania informacji do wiadomości publicznej, a nie jak obecnie pięciu dni od daty doręczenia informacji.
W toku prac komisji przyjęto także poprawkę, w wyniku której, jeśli w danym okręgu zgłoszonych zostanie trzech kandydatów, musi znaleźć się wśród nich jedna kobieta i jeden mężczyzna, zgodnie z obowiązującym 35-procentowym parytetem wyborczym.
Autor: JZ//kg / Źródło: PAP