Nie około 50, ale 160 - tyle ma być wyrzutni rakiet dalekiego zasięgu Homar, najsilniejszej polskiej artylerii. Tak przynajmniej oznajmił dzisiaj Antoni Macierewicz. - To tylko deklaracja - mówi tvn24.pl ekspert Dariusz Cielma, który pozostaje sceptyczny co do słów ministra. Zwraca uwagę, że oznacza to wydanie kilkunastu miliardów złotych zamiast kilku planowanych dotychczas.
Macierewicz ogłosił niespodziewane znaczne zwiększenie skali programu Homar w wywiadzie dla radiowej Jedynki. Według jego słów, zamiast dotychczas planowanych około 50, wyrzutni rakiet dalekiego zasięgu ma być 160. - To oznacza rozbudowę do niebotycznych rozmiarów. Większych niż za czasów Ludowego Wojska Polskiego - mówi tvn24.pl Dariusz Cielma, redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa".
Program zwiększony trzykrotnie
Wyrzutnie rakiet Homar mają być najdłuższym ramieniem polskiej artylerii. Zamontowane na dużych ciężarówkach mają móc wystrzeliwać precyzyjnie naprowadzane pociski na cele odległe o nawet 300 kilometrów. Dzisiaj polskie siły lądowe nie mają takiej możliwości. Ostatnie poradzieckie rakiety dalekiego zasięgu wycofano ze służby ponad dekadę temu. Do tej pory planowano, że Wojska rakietowe i artyleria (WRiA) mają otrzymać trzy dywizjony homarów - 56 wyrzutni. Dzisiaj rano Macierewicz powiedział jednak o 160. - To radykalne zwiększenie - mówi Cielma. Mogłoby się wydawać, że minister się przejęzyczył lub pomylił. Źródło bliskie negocjacjom w sprawie dostaw homarów twierdzi jednak w rozmowie z tvn24.pl, że liczba około 160 wyrzutni "nie jest zaskoczeniem". Miała się pojawić na stole już jakiś czas temu.
Na większe ambicje więcej uzbrojenia
Cielma przypuszcza, że to efekt ogłoszonego w maju Strategicznego Przeglądu Obronnego - swoistej deklaracji programowej obecnych władz co do rozwoju wojska w perspektywie kilkunastu lat. Zapisano w nim znaczne zwiększenie liczebności sił zbrojnych, do 250 tysięcy w 2032 roku ze 120 tysięcy obecnie. Postawiono też wojsku zadanie zdolności do samodzielnej obrony. - Jeśli chcemy samodzielnie stawić czoła Rosji, to musimy przynajmniej w planach i deklaracjach zwiększać potrzeby - stwierdza Cielma. Przedstawiciele MON zadeklarowali już na przykład drastyczne zwiększenie rozmiarów programu Kruk, czyli zakupu śmigłowców szturmowych. Z maksymalnie 32 maszyn do ponad stu. Redaktor naczelny "NTW" pozostaje jednak sceptyczny co do zdolności MON do sprawnego zrealizowania tych ambitnych deklaracji. - Trudno stwierdzić, żeby to miało duże szanse powodzenia w perspektywie na przykład dekady - mówi. Wskazuje, że między innymi brakuje w wojsku odpowiednio wyszkolonych ludzi i nie ma odpowiednich struktur, bo od ponad dekady w służbie nie ma uzbrojenia podobnej klasy. Dodatkowo zwraca uwagę na koszty. - Do tej pory mówiliśmy o kilku miliardach złotych, teraz będzie to kilkanaście - mówi Cielma. Redaktor naczelny "NTW" dodaje, że znaczne zwiększenie skali zamówienia skomplikuje też negocjacje. Do tej pory MON deklarował, że w ramach offsetu w Polsce mają być produkowane ciężarówki, na których zainstaluje się sprowadzone wyrzutnie oraz rakiety. Teraz oczekiwania mogą być jednak znacznie większe.
Uderzeniowe skorupiaki
MON deklaruje jednak od lat, że systemy Homar mają bardzo duże znaczenie. Ma to być jeden z filarów tak zwanych "polskich kłów", czyli uzbrojenia, które ma pozwolić Polsce atakować ewentualnego wroga z dystansu i poza swoimi granicami. Z ziemi homarami, z powietrza rakietami dalekiego zasięgu JASSM, a z morza potencjalnymi rakietami manewrującymi odpalanymi przez nowe okręty podwodne. Zadaniem rakiet systemu Homar ma być na przykład niszczenie wyrzutni rakiet Iskander czy systemów przeciwlotniczych S-300 w Obwodzie Kaliningradzkim. Do tego stanowisk dowodzenia, baz i mostów. Z dużym prawdopodobieństwem homary będą amerykańskie. Na początku lipca Polska Grupa Zbrojeniowa, państwowy koncern skupiający większość firm produkujących uzbrojenie w Polsce, zadeklarowała, że "rekomenduje" MON stworzenie ich w oparciu o oferowany przez Lockheed Martina system HIMARS. To sprzęt wykorzystywany już od początku wieku przez wojsko USA. Użyto go między innymi w Afganistanie, Iraku i Syrii. Jego podstawowe rakiety GMLRS mają zasięg około 70 kilometrów. Każda wyrzutnia może ich odpalić sześć. Alternatywnie może przenosić jedną większą rakietę ATACMS o zasięgu 300 kilometrów. Wszystkie są naprowadzane.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Army