Prokuratura bierze pod lupę biegłych i sędzię prowadzącą proces w sprawie śmierci ojca Zbigniewa Ziobry, wcześniej włącza się po stronie oskarżycieli. Reporter "Czarno na białym" przedstawił - nie przesądzając o intencjach ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego - jak przez rok rządów PiS doprowadził on do zmian zarówno w prokuraturze, jak i prawie, które mogą być odbierane jako działanie we własnym interesie.
Sąd Rejonowy w Krakowie uniewinnił 10 lutego czworo lekarzy oskarżonych o nieumyślne spowodowanie śmierci Jerzego Ziobry – ojca ministra sprawiedliwości. Sąd uznał, że nie było związku między działaniami lekarzy a śmiercią pacjenta. Żona Jerzego Ziobry Krystyna Kornicka-Ziobro zapowiedziała apelację. W sprawę z całą mocą zaangażowała się podlegająca prokuratorowi generalnemu, ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze prokuratura. Jak powiedziała "Czarno na białym" relacjonująca od początku proces dziennikarka "Polityki" Anna Dąbrowska, Ziobro "zmienił prawo w taki sposób, żeby prokurator mógł przystąpić do sprawy po jego stronie, zmienił prawo w taki sposób, aby móc zamówić kosztowne opinie biegłych z zagranicy". - Niestety jak spojrzymy na czas wchodzenia w życie tych zmian, na szybkość ich wprowadzania i na kolejne działania prokuratury, to można taką tezę postawić - powiedział rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa Waldemar Żurek. Adwokat prof. Maciej Gutowski zwrócił uwagę, że problem polega na tym, że stworzony został system, w którym minister sprawiedliwości może oddziaływać bezpośrednio na prokuraturę i pośrednio na sądy.
Zmiany w kodeksach
Sześć dni po połączeniu stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, w ciszy zaczęły pojawiać się pozornie drobne i przez mało kogo zauważone zmiany w kodeksach. W pierwszej kolejności zmieniony został przepis dotyczący spraw takich jak ta dotycząca śmierci ojca Zbigniewa Ziobry. Art. 55 poprawiono tak, że w sprawę toczącą się z prywatnego oskarżenia - a taką jest sprawa rodziny Ziobrów - może w każdej chwili włączyć się prokurator i ją de facto przejąć, bo oskarżenie prywatne zmienia się w publiczne. Zanim Zbigniew Ziobro wrócił na stanowisko prokuratora generalnego, prokuratura umarzała dwukrotnie sprawę śmierci jego ojca uznając, że nie doszło do przestępstwa. Dlatego rodzina złożyła prywatny akt oskarżenia. Niecały miesiąc po zmianie prawa, którą przygotowało ministerstwo sprawiedliwości, nastąpił zwrot w sprawie. Sprawą zajął się prokurator Paweł Baca. Nie jest on - jak dotychczas praktykowano - z prokuratury rejonowej albo z nowo stworzonego przez ministra wydziału do Spraw Błędów Medycznych. To śledczy z zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej, który został stworzony do walki z przestępczością zorganizowaną. Podlega w praktyce bezpośrednio Zbigniewowi Ziobrze. - Nagle przystępuje do sprawy prokurator z najwyższego szczebla Prokuratury Krajowej, przystępuje po stronie rodziny Ziobrów. Jest to niebywałe, bo jeżeli prokurator przystąpiłby do takiej sprawy, to zrozumiałe by było, że broniłby dotychczasowych decyzji o umorzeniu, w tej sprawie jest inaczej - mówiła dziennikarka "Polityki" Anna Dąbrowska. Jak mówił reporterowi "Czarno na białym" prok. Krzysztof Parchimowicz, przez wiele lat pracujący w Prokuraturze Generalnej, "rzadko się dotąd zdarzało, żeby tacy ludzie zajmowali się innymi sprawami". - Z tymi wydziałami jestem związany od 1994 roku, bowiem brałem udział w organizacji tych wydziałów. Nigdy w tych wydziałach nie było sprawy, która dotyczyła interesów osobistych i procesowych najwyższego przełożonego. Jeżeli były sprawy inne spoza tego katalogu, dotyczyły zdarzeń, które interesowały szeroką opinię publiczną, bądź po prostu były istotne dla naszego państwa - podkreślił. Wydział prokuratury, który zaangażował się w sprawę śmierci ojca Zbigniewa Ziobry, zajmuje się na co dzień przestępstwami takimi jak handel bronią, przemyt narkotyków, rozpracowuje międzynarodowe grupy przestępcze. Dziennikarka "Polityki" zwróciła uwagę, że "sam Zbigniew Ziobro powiedział we wrześniu (zeszłego roku-red.) w Sejmie, że jest to prosta sprawa dziewięciodniowego leczenia pacjenta". - Skoro sam Zbigniew Ziobro uważa, że sprawa jest tak prosta, to dlaczego przystąpili do niej prokuratorzy z najwyższego szczebla Prokuratury Krajowej? - zastanawiała się.
"Sprzeczność sama w sobie"
Kluczową rolę w procesie wytoczonym lekarzom odgrywają ekspertyzy na temat przebiegu leczenia. To w dużej mierze na nich opierała się sędzia prowadząca proces. I tu także mamy zastanawiającą zmianę w kodeksie karnym wprowadzoną po przejęciu władzy w prokuraturze przez Zbigniewa Ziobrę.
Pojawił się artykuł 640 uniemożliwiający obciążenie oskarżyciela posiłkowego - a takim jest rodzina Ziobrów - kosztami ekspertyz. Zmienia się też kolejny - art. 233. Pierwotnie była tu mowa o fałszowaniu opinii i tłumaczeń. Dodano ekspertyzy i maksymalną karę podniesiono z 3 do aż 10 lat. Dodano także zapis o złagodzeniu albo odstąpieniu od wymierzenia kary, jeżeli autor dobrowolnie sprostuje fałszywe zeznanie przed zakończeniem procesu. Dopisano także nowe przestępstwo - nieumyślne fałszowanie opinii. Jak mówił "Czarno na białym" adwokat prof. Maciej Gutowski, "problem polega na tym, że trudno mówić o sfałszowaniu nieumyślnym, to jest chyba sprzeczność sama w sobie". - W sytuacji, w której rodzina dążyła do przesłuchania biegłych przed sądem, mógłby być im postawiony zarzut nieumyślnego fałszowania opinii. W kodeksie karnym zapisano, że groziłoby im za to do 5 lat więzienia - mówiła Anna Dąbrowska. Prof. Gutowski mówił jednak, że "byłby bardzo ostrożny z krytykowaniem zmian w płaszczyźnie funkcjonowania biegłych sądowych, bo uważa, że jest to jedna z największych bolączek wymiaru sprawiedliwości. Należy rzeczywiście to zmienić, tylko nie zmienić fragmentarycznie , tak aby odnosiło się do tej jednej instytucji, tylko zmienić całościowo". Tu zmiany nie były całościowe, ale za to bardzo szeroko zakrojone były działania, jakie podjęto po ich wprowadzeniu. Odbiły się one echem nawet w Sejmie.
- Chciałbym prosić, aby sytuacja z wczoraj rana, kiedy funkcjonariusze o godzinie 6 wkroczyli do kilkunastu mieszkań lekarzy (...), aby takiej sytuacji unikać. Uzasadnienie stanowiło, że biegli Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, którego jestem członkiem, dopuścili się nadużyć - mówił we wrześniu 2016 r. Marian Zembala (PO).
Chodziło o akcję policji, która pod nadzorem prokuratury zabezpieczała dokumentację u biegłych lekarzy ze Śląskiej Akademii Medycznej, ws. dotyczącej zawyżenia kosztów opinii uzupełniającej w procesie ws. śmierci Jerzego Ziobry.
- Tę sprawę będzie oceniał sąd. Ja w tej sprawie się wyłączyłem. Uczciwość wymaga tego, by sprawę zbadać - odpowiadał wówczas Ziobro.
Wniosek o wyłączenie sędzi
Dziennikarka "Polityki" zwróciła uwagę, że twierdzenia Ziobry jakoby się wyłączył, nie są prawdą. - Byłam na sali rozpraw. Występuje tam jego pełnomocnik, wypowiada się w jego imieniu. Co prawda Zbigniew Ziobro nie pojawia się na tych rozprawach sądowych, być może dlatego, aby nie było zdjęć, nagrań z jego obecności aby utrzymać tę wersję, że się z tej sprawy wyłączył. Ale nie jest to prawdą - mówiła
- Występuje w tej sprawie w dwóch rolach. Po pierwsze jako rodzina, jako pokrzywdzony, oskarżyciel posiłkowy, a także jako zwierzchnik prokuratorów, którzy też oskarżają lekarzy w tej sprawie - dodał.
Na przedostatniej rozprawie prokurator Baca złożył wniosek o wyłączenie sędzi Agnieszki Pilarczyk z orzekania. Na cel wzięła ją prokuratura. Najpierw próbowano wyłączyć ją z orzekania wzywając do prokuratury w charakterze świadka, potem - ponieważ nie można bez uchylenia immunitetu wszcząć śledztwa przeciwko niej - wszczęto "śledztwo w sprawie". Na koniec wysłano w przeddzień ostatniej rozprawy do sądu faks z informacją o tymże śledztwie. - To pismo jest podpisane przez referendarza prokuratorskiego. Prokurator nie pokusił się, żeby samodzielnie podpisać się pod tak ważnym pismem, które informuje prezesa Sądu Rejonowego i jednocześnie tego sędziego, który prowadzi sprawę ministra Ziobry, że wobec niego wszczynamy postępowanie w trybie absolutnie pilnym - powiedział Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Na podstawie takiego, wysłanego faksem pisma padł wniosek o wyłączenie sędzi z orzekania, czyli de facto rozpoczęcie procesu od nowa. - Takiej akcji prawnej ze swojej praktyki, która trwa 30 lat nie pamiętam. Wcale nie jest to jakaś akcja prawna wyrafinowana. W moim przekonaniu to jest bardzo mocna, żeby nie powiedzieć brutalna ingerencja poprzez różne środki, którymi dysponuje prokurator zmierzające do tego, żeby wyeliminować z procesu sędziego. Wyeliminować u schyłku postępowania dowodowego w tej sprawie - ocenił prokurator Krzysztof Parchimowicz. Dziennikarka "Polityki" Anna Dąbrowska zauważyła, że "wielokrotnie - są przynajmniej trzy takie przykłady - Zbigniew Ziobro wypowiadał się - mówiąc eufemistycznie - w niezbyt elegancki sposób na temat pani sędzi". - Pamiętamy słynny kongres w Katowicach, gdzie mówił, że z sędziami będzie trzeba porozmawiać inaczej. Nie wiem, w jaki sposób. Teraz się o tym przekonujemy. (...) Wymienił między innymi sędzie Agnieszkę Pilarczyk - przypomniała. Współbrzmi to ze słowami matki ministra. W oświadczeniu wygłoszonym na koniec procesu przez Witolda Ziobro a napisanym przez Krystynę Kornicką-Ziobro, atakuje ona nie oskarżonych, a właśnie sędzię Pilarczyk. "Przez te wszystkie lata na salach rozpraw doznałam wielu upokorzeń i szyderstw. (...) Znosiłam jej szykany i krzyki na sali rozpraw. Przyjmowałam wiele z pokorą, nie tracąc nadziei na rzetelny proces. Ale wymiar sprawiedliwości nie jest dla mnie sprawiedliwy" - czytamy w komunikacie. - Kłopot polega na połączeniu w jednym ręku strony i zwierzchnika prokuratury. Na tym polega problem. Nie na tym czy pan minister ocenia słusznie wadliwy proces, który jest prowadzony. Być może ma rację. Ale co z tego? Wielu ludzi w tym kraju wadliwie ocenia procesy prowadzone w ich sprawach, ale nie mają takich instrumentów i nie powinni mieć, bo to nie byłyby procesy, ale teatr silniejszego. Jeżeli sędzia będzie zmuszony do działania pod dyktat tego, kto w danym procesie jest silniejszy, to przestaje być sędzią, możemy zlikwidować sądy, bo są do niczego nie potrzebne - zauważył adwokat prof. Maciej Gutowski.
Autor: js/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24