Katarzyna W. sporządzając mieszankę środków czystości nie próbowała się zabić, a jedynie uniknąć powrotu na miejsce, w którym ukryła ciało swojej córki – wynika z aktu oskarżenia, który do sądu przesłali katowiccy prokuratorzy. Według relacji jej towarzyszki z celi, swojej "mikstury" nawet nie wypiła.
Do pierwszej próby samobójczej Katarzyny W., bo tak początkowo zdarzenie przedstawiały media, doszło na początku lutego 2012 r. Kobieta przebywała wówczas w areszcie w Katowicach i nie była jeszcze podejrzana o zabicie córki, ale o nieumyślne spowodowanie jej śmierci. W. miała targnąć się na swoje życie poprzez wypicie detergentów, które znajdowały się w celi. Służba więzienna już kilka godzin po zdarzeniu podkreślała, że było ono jedynie "incydentem", który nie zagrażał życiu Katarzyny W. Według katowickich oskarżycieli cel działania kobiety był bardzo prozaiczny i nie miał nic wspólnego z próbą samobójczą.
Nie chciała wracać W akcie oskarżenia prokuratorzy stwierdzili, że działania Katarzyny W. w nocy 5 lutego były "upzorowaniem próby samobójczej", która to miała sprawić, że podejrzana będzie mogła odmówić z powodu złego samopoczucia wzięcia udziału w zaplanowanej na następny dzień wizji lokalnej. Prokuratorzy przytaczają zeznania kobiety, która przebywała w tym czasie w jednej celi z Katarzyną W. Według niej matka Magdy nie potrafiła otworzyć właściwie torebki z proszkiem do prania i do kubka wsypała tylko jego odrobinę. Według jej relacji opakowania pozostałych środków czystości też były niemal pełne. Co więcej, współosadzona zeznała, że jej sąsiadka nawet nie wymieszała proszku z wodą, bo na dnie kubka był wyraźny różowy osad. Najprawdopodobniej w ogóle nie spróbowała sporządzonej przez siebie mieszanki. Katarzyny W. nie udało się jednak dobudzić. Matka małej Magdy miała "tylko obracać oczami". Dlatego kobieta wezwała pomoc. Następnego dnia Katarzyna W. czuła się już jednak świetnie. Z relacji świadka wynika, że nie bolał brzuch. W końcu "wprost przyznała się" (tak zeznała współosadzona), że występ urządziła tylko po to, by nie jechać na wizję lokalną, podczas której jeszcze raz musiałaby tłumaczyć, co dokładnie działo się po tym, jak wyszła z mieszkania z ciałem córki w wózku.
Udało się. Przesłuchiwanej sąsiadki Katarzyny W. to nie zdziwiło. W zeznaniach podkreśla, że W. "zawsze umiała się wykręcić".
Druga próba też "upozorowana" Jako "upozorowanie kolejnej próby samobójczej” prokuratorzy określają też wydarzenia z 6 kwietnia. Wtedy to Katarzyna W. miała po przesłuchaniu przez prokuratora zażyć leki antydepresyjne. Tabletki były tylko dwie. Na dodatek W. po wyjściu z budynku prokuratury od razu skontaktowała się z matką i powiedziała, w którym dokładnie miejscu się znajduje. "W związku z domniemaną próbą samobójczą Katarzyna W. została hospitalizowana" – piszą w akcie oskarżenia prokuratorzy. Oddział psychiatryczny szpitala w Sosnowcu opuściła na własne życzenie po tygodniu.
Zarzuty i areszt dla Katarzyny W.
Akt oskarżenia przeciwko Katarzynie W. trafił do sądu 31 grudnia 2012 r. Jego treść, za zgodą sądu, poznała TVN24 i portal tvn24.pl
Poza zabójstwem, katowiccy prokuratorzy zarzucają jej zawiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie oraz tworzenie fałszywych dowodów, by skierować postępowanie przeciwko innej osobie. Grozi jej dożywocie.
Oskarżona nie przyznała się do zarzutu zabójstwa. Obecnie przebywa w areszcie w Katowicach, zostanie w nim przynajmniej do 14 lipca. Pierwszą rozprawę zaplanowano na 18 lutego 2013 r.
Autor: ŁOs//mat / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24