- Winę za ten konflikt ponosi Rosja, to ona jest agresorem - twierdzi Lech Kaczyński w rozmowie z "Newsweekiem". Według niego, Rosjanie traktują wspólne inicjatywy Polski, Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy jak symboliczną koalicję krajów z dawnego obszaru Rzeczpospolitej.
- Agresor, czyli Rosja, demokracji w naszym rozumieniu nie uznaje, ma też ogromne trudności w uznaniu suwerenności słabszych sąsiadów. Jest związek między sytuacją Gruzji i sytuacją Polski, jeśli nie dziś, to za 10 czy kilkanaście lat - uważa Lech Kaczyński. Dlatego tak jednoznacznie zaangażował się po stronie Gruzinów.
Prezydent nie zgodził się, że to prezydent Gruzji sprowokował ten konflikt na użytek wewnętrzny, ponieważ jego notowania słabły. - Można kwestionować wszystko i odrzucać zdrowy rozsądek. Dzisiejsze władze Rosji potrafią dywagować o agresywnych planach nawet państw jeszcze dużo mniejszych niż Gruzja - przekonuje prezydent. - Winę za ten konflikt ponosi Rosja, to ona jest agresorem - dodał.
"Sarkozy powinien był się skonsultować"
Prezydent skrytykował także gruzińską wyprawę prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy, który negocjował porozumienie między Moskwą a Tbilisi. - Uważam, że ta misja powinna być znacznie szerzej skonsultowana, przynajmniej z zainteresowanymi krajami: Polską, Litwą, Łotwą, Estonią. A w istocie była ona konsultowana tylko w Moskwie - mówi prezydent. - Nie uwzględniono w przyjętych punktach sprawy integralności Gruzji. To się dziś mści. Raz jeszcze się okazało, że o tym, co dzieje się w UE, decyduje Paryż i Berlin, czasem także Londyn. Nie można się na to zgodzić.
Polityka rządu martwi prezydenta
Ponadto Lech Kaczyński jest oburzony wypowiedziami premiera, który krytykuje go za słowa na wiecu w Tbilisi. - Mam kłopot z odpowiedzią na pytanie, jakie są cele polityki zagranicznej rządu. Po prostu tego nie wiem. Nie rozumiem dlaczego niszczone są budowane od dłuższego czasu bardzo dobre stosunki na wschodzie. Gdy w czasie inwazji na Gruzję premier chce zabiegać o dobre stosunki z Rosją, to mnie to martwi - stwierdził prezydent.
Źródło: "Newsweek"
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell