Bronisław Komorowski to nie Barack Obama - przemówienia prezydenta Polski, w przeciwieństwie do amerykańskiej głowy państwa, tłumów nie porywają. Niektórym podczas nich zdarza się ziewnąć, a nawet przysnąć. Powód? - Ciężko się zaangażować w to, co mówi powyżej kilku minut. Tutaj wiele osób odpływa - przyznaje ekspert ds. retoryki dr Jacek Wasilewski.
W piątek prezydent Bronisław Komorowski spotkał się z samorządowcami. Scenariusz spotkania był standardowy - najpierw powitanie, potem wystąpienia. Pierwszy głos jak zwykle zabiera prezydent. - Serdecznie chciałem podziękować tym, czym może prezydent podziękować za dokonania w tym obszarze - tak ważnym i tak docenianym przez obywateli - rozpoczął Komorowski.
To typowy mówca rytualny, który znakomicie sprawdza się w niewielkich grupach typu zlot harcerski, chrzest w dużej rodziny. Problem z prezydentem jest taki, że jest on zbyt mało obrazowy jako mówca dr Jacek Wasilewski
"W sam raz na zlot harcerski"
Wystąpienie prezydenta, delikatnie ujmując, tłumów nie porwało. Co jest powodem? Tematyka, może audytorium?
- To typowy mówca rytualny, który znakomicie sprawdza się w niewielkich grupach typu zlot harcerski, chrzest w dużej rodziny. Problem z prezydentem jest taki, że jest on zbyt mało obrazowy jako mówca - wyjaśnia specjalista retoryki, dr Jacek Wasilewski.
Przydent ma charakterystyczny ton, określoną gestykulację i - jak pokazują nagrania archiwalne - pewną specyficzną melodię mówienia. To właśnie ona sprawia, ze jest charakterystyczny. Jednak niekoniecznie tak, żeby zainteresować audytorium, ale satyryków - np. w programie rozrywkowym TVN "Szymon Majewski Show".
Gestykulacja jak wąsy?
Dr Wasilewski, prezydenta widziałby w programie Michała Sumińskiego pt. "Zwierzyniec", który emitowany był w latach 70. i 80. Jak tłumaczy ekspert, prezydent Komorowski to "typ gawędziarza". Uważa też, że gestykulacja Komorowskiego pasuje... do jego wąsów.
- To prezydent, który jest jowialny, ale w stylu staromodnym. (...) Ma wszystkie gesty otwarcia, jest przyjemny, sympatyczny. Tylko problem jest, żeby tę sympatię dobrze odczuć, musimy być z nim w pewnej komitywie - uważa Wasilewski.
Do tej pory prezydent w swoich przemówieniach większej wpadki nie miał. Przynajmniej nie takiej, jaką zaliczył szwajcarski minister finansów - polityk nie mógł opanować śmiechu podczas odczytywania wcześniej przygotowanej przemowy. Ta z pewnością zostałaby zapamiętana. - Ciężko się zaangażować w to, co mówi powyżej kilku minut. Tutaj wiele osób odpływa - podsumowuje dr Wasilewski.
Retoryka trudna sztuka
Krytykom i krytykantom łatwo się wymądrzać, jednak wygłosić kilka przemówień w ciągu jednego tygodnia wcale nie jest łatwo. Pokonanie stresu to trudne zadanie.
- Jak się staje przed taką dużą widownią, na plecy wskakuje taka wielka małpa, która po pierwsze jest ciężka, więc nogi się uginają. Po drugie łapie za gardło, po trzecie za usta i teraz trzeba tę małpę zrzucić. Żeby tę małpę zrzucić, trzeba podziałać na swoje emocje, poprzez emocje innych - tłumaczy Robert Kozak, prezes firmy szkoleniowej w zakresie m.in. wystąpień publicznych.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24