Nie ma nowych faktów, nie ma nowych zastrzeżeń i wątpliwości. Jest za to zdziwienie prezydenta próbą "wciągnięcia go do doraźnej rozgrywki" partyjnej i gotowość rozmowy z premierem na temat Radosława Sikorskiego i jego przeszłości. To właśnie zawiera list prezydenta do Donalda Tuska, w którym ten prosił go o sformułowanie zarzutów wobec szefa MSZ.
W liście jest dokładnie to, o czym od rana mówili zgodnie politycy PO, którzy widzieli pismo, i współpracownicy prezydenta - nic nowego.
Zdziwiony
Lech Kaczyński przypomina w piśmie, opublikowanym na stronach KPRM, że o wszystkich swoich zastrzeżeniach wobec powoływania Radosława Sikorskiego na stanowisko szefa polskiej dyplomacji mówił premierowi podczas spotkania 6 listopada 2007 roku.
moje zdziwienie budzi obecna prośba o ponowne przekazanie informacji, których dysponentem stał się Pan już ponad dwa lata temu. Lech Kaczyński
Lech Kaczyński, odpowiedź na wcześniejszy list premiera, wykorzystuje do krytyki polityki rządu i zwrócenia uwagi na ważniejsze problemy. - Borykamy się z rosnącym deficytem finansów publicznych, znaczącym wzrostem bezrobocia, zagrożeniem bezpieczeństwa energetycznego. Nie rozwiązane są problemy polskiej wsi i rolnictwa. Nawarstwiających się problemów służby zdrowia z pewnością nie rozwiązałaby prywatyzacja polskich szpitali. Afera hazardowa podważyła zaufanie Polaków do osób sprawujących władzę. Sytuacja, w której ministrowie czy posłowie rządzącej partii są posłusznymi wykonawcami poleceń biznesmenów musi budzić ogromne zaniepokojenie obywateli, co do stanu państwa - pisze prezydent.
Zamiast poważnej debaty, do której zachęca, Polacy dostają w jego opinii każdego dnia "medialnie chwytliwe tematy zastępcze, częstokroć przedstawiane jako istotne, lecz wątpliwe co do proponowanych rozwiązań, a przede wszystkim w obecnej sytuacji niemożliwe do zrealizowania". - Tematy te skutecznie odwracają uwagę obywateli od wielu nierozwiązanych i narastających rzeczywistych bolączek naszego kraju - zaznacza Lech Kaczyński.
"W obronie autorytetu"
Na koniec prezydent wraca jeszcze do sprawy Radosława Sikorskiego. Zastrzega, że "mimo wielu różnic i zastrzeżeń, co do oceny skuteczności polityki zagranicznej realizowanej przez ministra", zawsze "współdziałał w tym obszarze" z rządem. Zauważa też, że list premiera "zbiegł się w czasie" w prawyborami w PO.
- Zarówno list jak i sugerowane w nim podanie do publicznej wiadomości treści naszej rozmowy z 2007 roku, można potraktować jako próbę włączenia autorytetu Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej do wewnątrzpartyjnej dyskusji przedwyborczej. Z oczywistych powodów, nie mogę zgodzić się na wciąganie mnie, jako Prezydenta RP, do doraźnej rozgrywki wewnątrz jakiejkolwiek partii - kończy Lech Kaczyński.
Źródło: tvn24.pl, Bild.de