- Jeśli prezydent nie podpisze wniosku w sprawie zakończenia misji w Iraku w terminie proponowanym przez rząd, to powinniśmy wycofać nasze wojska 31 grudnia, a to jest niemożliwe ze względów technicznych - tłumaczył Donald Tusk. Premier zgodził się jednocześnie, że składając ten wniosek "stawia Lecha Kaczyńskiego pod ścianą".
Premier w programie TVN "Kawa na ławę" przypomniał, że mandat polskiej misji w Iraku wygasa 31 grudnia. - Jeśli prezydent nie podpisze wniosku o przedłużenie misji, to weźmie na siebie odpowiedzialność za ewakuację wojska w kilka dni, co jest niemożliwe - dodał.
Premier zapewnił, że nie chce narzucać woli rządu prezydentowi. - To nie jest z mojej strony pułapka, ale akurat tym razem tak się zdarzyło - tłumaczył Donald Tusk.
"To świadczy o zamieszaniu w głowie Kamińskiego"
Wypowiedź Michała Kamińskiego premier uznał za efekt 'nieporozumienia, które świadczy o zamieszaniu kompetencyjnym w głowie prezydenckiego ministra". - Kamiński naraża autorytet prezydenta w ten sposób - ocenił, komentując poranna wypowiedź ministra w Kancelari Prezydenta Michała Kamińskiego.
Rzecznik prezydenta stwierdził na antenie Radia ZET, że głowa państwa jest przeciwna wycofywaniu polskich wojsk z Iraku w terminie proponowanym przez rząd. - Nie sądzę, by prezydent podpisał wniosek w sprawie zakończenia misji w Iraku - zapowiedział minister Kamiński.
Już w czasie tej audycji przewodniczący klubu parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski zwracał uwagę, że niepodpisanie przez prezydenta rządowego wniosku o przedłużenie misji (zawierającego kilkumiesięczny termin wycofania), oznacza, że wycofanie musiałoby nastąpić niezwłocznie.
"Prezydent - gawędziarz"
Donald Tusk wyraził jednak przekonanie, że "prezydent, kiedy uświadomi sobie, jakie skutki przyniósłby brak jego podpisu, nie będzie tak postępował, jak mówi o tym minister Kamiński".
W ocenie Tuska, również podczas unijnego szczytu w Lizbonie jego relacje z prezydentem "nie wypadły najgorzej". - Długo go znam. Gdy rozmawiamy, on ma zawsze więcej do powiedzenia, ma taką uroczą umiejętność relacjonowania spraw - opowiadał Tusk. W opinii premiera, Lech Kaczyński "jest gawędziarzem, który mówi długo i ciekawie". Donald Tusk przyznał też, że podczas rozmowy w cztery oczy lub w węższym gronie, prezydent i premier mówią sobie per "ty".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24