Ordynator szpitala w Skierniewicach przekazała porzuconego przez matkę w szpitalu kilkumiesięcznego Kubusia jego biologicznemu ojcu. Matka chłopca przed porodem mówiła lekarzom, że ojciec dziecka jest nieznany. Partnerowi nic o ciąży nie powiedziała. Gdy jednak zmieniła zdanie, ten zjawił się w szpitalu, by odzyskać synka. Ordynator nie miała wątpliwości, że powinna mu oddać dziecko. Została za to zawieszona. "Blisko Ludzi" TTV.
37-letnia kobieta po urodzeniu dziecka zostawiła je w szpitalu w Skierniewicach. Nie chciała wychowywać syna i od razu poinformowała o tym lekarzy. Syn - Kubuś - miał po urodzeniu problemy zdrowotne.
W rozmowie z dziennikarką "Blisko Ludzi" TTV kobieta przyznała, że nie umiała zaakceptować tego, że jest w ciąży, a jej dziecko może urodzić się chore. Jak jednak wyjaśniła, bała się o tym komukolwiek powiedzieć. - Punktem wyjścia do tego, żeby podjąć taką, a nie inną decyzję, była informacja z USG, kiedy okazało się, że syn ma wadę i jest chory. Mnie to przeraziło, już zajmowałam się wychowywaniem starszego syna i bałam się, że nie poradzę sobie z tym. To był lęk, strach. Nie potrafię dzisiaj tego wytłumaczyć - próbowała wyjaśnić swoją decyzję. Matka powiedziała lekarzom, że ojciec dziecka jest nieznany. Tak naprawdę jednak jej partner o niczym nie wiedział, bo przez dziewięć miesięcy ukrywała przed nim ciążę.
Zmiana zdania
Po dwóch miesiącach od porodu zmieniła decyzję i postanowiła odzyskać syna. Powiedziała o wszystkim partnerowi.
- Od momentu urodzenia Kubusia do dnia, w którym mu o tym powiedziałam, nie przespałam żadnej nocy. Ciągle myślałam, w jakie ręce trafi, do kogo - wyjaśniła. - Do tej decyzji dojrzewałam bardzo długo, ale gdy w lokalnych mediach zaczęły pojawiać się informacje na temat tego, że Kuba czeka na adopcję i zobaczyłam wtedy po raz pierwszy zdjęcie własnego syna, dojrzałam do tego i postanowiłam sobie, że zrobię wszystko, żeby go odebrać. A jedynym wyjściem z tej sytuacji było powiedzenie o tym ojcu dziecka - dodała. Prawo mówi w takich sytuacjach, że każda kobieta, która po urodzeniu zostawia dziecko w szpitalu ma sześć tygodni na zmianę decyzji. Matka Kuby zastanawiała się więc za długo.
W tym czasie zaczęły już działać procedury, a zgodnie z decyzją sądu do momentu zrzeczenia się praw rodzicielskich przez 37-latkę, Kubuś powinno przebywać pod opieką szpitala lub w domu dziecka.
Lekarka oddała dziecko ojcu
Kiedy jednak pojawił się ojciec z nowym aktem urodzenia, ówczesna ordynator oddziału noworodków, Lidia Kuchta, bez wahania oddała mu syna. - Ojcu na widok dziecka stanęły łzy w oczach. Powiedział: zabieram - wspominała w rozmowie z "Blisko Ludzi" TTV.
Przyznała, że nie miała żadnych wątpliwości, oddając Kubę ojcu. - Miałam przede wszystkim akt urodzenia - wyjaśniła. - Nie miałam żadnych podstaw, żeby tego dziecka nie oddać Dyrektor skierniewickiego szpitala był jednak innego zdania - stwierdził, że Kuchta, oddając dziecko ojcu, mogła złamać prawo. Jej przełożony do czasu wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę zawiesił lekarkę w pełnieniu funkcji ordynatora. - Nie mamy pewności, to dopiero ustali prokuratura, czy nowy akt urodzenia dziecka automatycznie pozwalał na odebranie go i już od jego wydania nie obowiązywało postanowienie sądu - wyjaśnił wątpliwości dr Jacek Sawicki, dyrektor szpitala w Skierniewicach. -Czy też postanowienie sądu jest aktem nadrzędnym, którego nie znosi akt urodzenia? - powiedział. Kuchta wyjaśniła jednak, że w jej opinii "postanowienie sądu dotyczyło sytuacji, kiedy nie był znany ojciec". Jak dodała, nie czuje się skrzywdzona przez dyrekcję szpitala, ale przez procedury. - Broniłam przecież praw ojca - stwierdziła. Lekarce nie postawiono na razie zarzutów, a Kuba został oddany biologicznym rodzicom.
Autor: kg//gak / Źródło: "Blisko ludzi" TTV
Źródło zdjęcia głównego: "Blisko ludzi" TTV