- Janusz Piechociński 20 lat jest w polityce, choć nie pełnił funkcji rządowych. Jednak doskonale wie, co to jest funkcja w rządzie wicepremiera i ministra - powiedział w "Kawie na ławę" w TVN24 europoseł PSL Jarosław Kalinowski. - To naprawdę nie jest słodkie - podkreślił.
Zdaniem Kalinowskiego prawdą jest, że taka funkcja wiąże się z "zaszczytami", "ale tam jest naprawdę ciężka praca". - Ja też o tym wiem, byłem dwukrotnie wicepremierem i ministrem rolnictwa, i to też w trudnych okolicznościach. Janusz wie, że idzie do ciężkiej pracy - powiedział Kalinowski.
To nie tak
Europoseł był wymieniany jako ewentualny kandydat ludowców na wicepremiera i ministra w rządzie. Ostatecznie jednak Naczelny Komitet Wykonawczy partii zdecydował w sobotę, że do rządu powienien wejść Janusz Piechociński.
- To nie jest tak, że odmówiłem. Dla mnie to też jest zaszczyt, że pojawiła się taka trzecia opcja. Kolega Janusz Piechociński miał propozycję, żeby w rządzie pozostał Waldemar Pawlak, druga opcja to szukać kogoś innego i tutaj pojawiło się moje nazwisko. No i trzecia opcja to taka, że sam wchodzi. Moja argumentacja od początku była taka, żeby lider stał na czele zespołu rządowego - argumentował Kalinowski.
I podkreślił: - Mamy od początku tej koalicji trzy teki ministerialne i poza te trzy teki nie będziemy wychodzić. Jutro szczegóły będą doprecyzowane (podczas rozmowy z premierem - red.) i do końca tygodnia wicepremier i minister konstytucyjny będzie powołany - zapewnił Kalinowski.
Spokojnie
Do obecności Piechocińskiego w rządzie odniósł się Krzysztof Kwiatkowski z PO. - Nie jest tak, że jeśli odpowiedzialny polityk słyszy hasło "wejdziesz do rządu", to jedyne o czym marzy, to aby jak najszybciej odebrać teczkę powołującą - powiedział polityk.
I dodał: - Z koalicjami rządowymi jest trochę tak jak z małżeństwem z rozsądku, w którym partnerzy miodowy miesiąc spędzają w osobnych łóżkach. My do tego łóżka PSL nie chcemy zaglądać. Jeśli PSL przyjdzie z propozycją, że będzie chciał rozdzielić funkcje, to będziemy rozmawiać - zapewnił były minister sprawiedliwości.
Obowiązki
Z kolei Grzegorz Napieralski z SLD zaznaczył, że "tak jest w polityce, że lider musi ponosić odpowiedzialność i być lokomotywą". - Janusz Piechociński ma tego świadomość i aby dobrze wykonywać mandat koalicjanta musi być w rządzie. Ja nie wiem czy to nie była taka gra całego PSL. Za chwilę PSL idzie negocjować do premiera. Dobrze, że ten chocholi taniec się wreszcie skończy - powiedział Napieralski.
I dodał: - Pytanie, co będzie się działo w samym PSL. Pozycja Janusza Piechocińskiego nie jest do pozazdroszczenia. On wygrał, ale dziś część starszych liderów nie jest z tego zadowolona - ocenił polityk.
Zdaniem Przemysława Wiplera (PiS) "nie ma innej opcji niż minister konstytucyjny" dla PSL. - Ja rozumiem to co się teraz dzieje w PSL m. in. jako budowanie pozycji PSL do wygrania jak najwięcej. Trzeba będzie znów zabierać pieniądze Polakom, znów rząd będzie podnosił podatki i teraz jest pytanie w jakim stopniu uderzy to w klasyczny elektorat PSL - stwierdził Wipler.
Właściwe ministerstwo
Według Beaty Kempy z Solidarnej Polski "kraj czeka" i jak najszybciej koalicja powinna się porozumieć. - Ja proponowałabym panu premierowi, żeby przy okazji zrobił kilka innych rzeczy - wymienił ministra finansów oraz dokonał jak najszybszego ocjęcia ministerwa gospodarki i pokierowania sterem w kryzysie. Społeczeństwa nie interesuje jak wygląda karuzela stanowisk - apelowała Kempa.
Z kolei Artur Dębski z Ruchu Palikota zauważył, że całe zamieszanie "to pewnego rodzaju kokieteria". - Prezes Piechociński udowodnił, że jest świetnym organizatorem, umie wygrywać wybory. Teraz musi udowodnić, że nadaje się na konstytucyjnego ministra i to właśnie ministra gospodarki. Nie wyobrażam sobie wicepremiera Piechocińskiego bez teki. Ministerstwo gospodarki jest w tej chwili kluczowe dla polskiej gospodarki - podkreślił Dębski.
Autor: mn//gak / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24