Czterech mężczyzn - dwóch biznesmenów i dwóch byłych już policjantów z Zambrowa (woj. podlaskie) stanęło we wtorek przed sądem za seks z nieletnimi. Według prokuratury mężczyźni spotykali się z 17-letnimi podopiecznymi domu dziecka. Płacili im od 50 do 250 złotych. - Ja po prostu, żebym nie poszła za to siedzieć, to bym pozabijała tych dziadów - mówi matka jednej z dziewczyn. Wszystkim oskarżonym grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Rozprawa trwała kilka godzin. Sąd zadecydował o wyłączeniu jawności procesu. Prokuratura i obrońcy nie chcieli jednak wypowiadać się w sprawie. Odradzali też wypowiadanie się świadkom, którzy przyszli na przesłuchania.
Proces przeniesiony z Zambrowa do Łomży
To nie jest to pierwszy proces, który rusza w tej sprawie. Wcześniej przed zambrowskim sądem stanął 47-letni ginekolog, dyrektor Powiatowej Inspekcji Sanitarnej. On także korzystał z usług niepełnoletnich dziewcząt.
W przypadku biznesmenów i policjantów zadecydowano, że proces będzie przeniesiony do Łomży.
- Sędziowie sądu rejonowego w Zambrowie złożyli wnioski o wyłączenie ich od rozpoznania sprawy, z uwagi na to, iż ci byli funkcjonariusze policji z komendy powiatowej w Zambrowie, służbowo współpracowali z sądem. Sędziowie uznając, że mogą być jakieś podstawy do zarzucenia im barku bezstronności, złożyli wnioski o wyłączenie - wyjaśnił Jan Leszczewski, rzecznik sądu okręgowego w Łomży.
"Pozabijałabym tych dziadów"
Wszystko rozgrywało się w ubiegłym roku przez trzy miesiące. Dwie nieletnie dziewczyny dostały od znajomej prostytutki kontakty do potencjalnych klientów. Same dzwoniły i umawiały się z nimi. Za spotkania z mężczyznami dostawały od 50 do 250 zł.
Tajemnicę nastolatek odkrył dyrektor domu dziecka. Zainteresowało go, skąd jego podopieczne mają pieniądze.
- Dyrektor dzwoni do mnie, z informacją, że Ewelina uciekła z domu dziecka. Ja do córki dzwonię, żeby jak najszybciej wróciła do domu, bo inaczej będę dzwoniła na policję. A ona akurat z tym policjantem była - wspomina matka jednej z dziewczyn. - Ja po prostu, żebym nie poszła za to siedzieć, to bym pozabijała tych dziadów - dodała.
Dziewczyny przyznały się do wszystkiego, a wychowawcy o sprawie poinformowali policję. W trakcie śledztwa funkcjonariusze dotarli do wysoko postawionych lokalnych urzędników, biznesmenów i policjantów.
- Dotyczy to osób, które z racji swojego zawodu czy pozycji, powinny być ostoją dla tych dziewczyn, które zostały dotknięte przez los i znalazły się w placówce opiekuńczo-wychowawczej - mówił Dariusz Błażejczyk, z prokuratury rejonowej w Łomży.
Autor: jl/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24