Kolejne rządy zrobiły niewiele, by zapobiec katastrofalnym skutkom powodzi - twierdzą specjaliści. Dotarliśmy do raportów z kontroli NIK, przeprowadzanych regularnie od czasów „powodzi tysiąclecia” w 1997, wytykających kolejne zaniechania. Dokumentów było kilkadziesiąt, w tym kilkanaście o znaczeniu strategicznym. Co kilka lat powtarzają się niemal te same zalecenia pokontrolne. Większości z nich nie zrealizowano do dziś.
- Skreślono z listy projektów strategicznych dla rządu projekty przeciwpowodziowe. Stało się to w lutym 2008 i to był jeden z pierwszych kroków, jakie nowy rząd podjął po objęciu władzy - alarmowała w 2009 roku w Sejmie nieżyjąca już posłanka Grażyna Gęsicka z PiS. Chodziło m.in. o budowę zbiorników wodnych i obwałowania górnej Wisły. Decyzję o "skreśleniu z listy" tych projektów podjęła minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska z PO. Tłumaczyła wtedy, że projekty nie są odpowiednio przygotowane. Skreślenie ich ze strategicznej listy oznacza, że nie można ich finansować z unijnych środków z pominięciem procedury konkursowej. – Czy to oznacza, że mamy przeprowadzać konkurs, gdzie postawić zbiornik, a gdzie nie!? – denerwowała się Gęsicka.
Kilka inwestycji przeciwpowodziowych (m.in. modernizacja Wrocławskiego Węzła Wodnego i przebudowa systemu ochrony przeciwpowodziowej Wrocławia czy poprawa bezpieczeństwa na Nysie Kłodzkiej, Wisłoce i w okolicach Rzeszowa) pojawiło się na liście projektów strategicznych podczas jej kolejnych aktualizacji w styczniu 2009 r. i styczniu 2010 r. Większość inwestycji została jednak skreślona na stałe.
Trzeba coś robić...
Zdaniem hydrologa, dr Janusza Żelazińskiego, zaniechania mają na swoim koncie wszystkie urzędujące gabinety od 20 lat. I władze lokalne. – Powodzi zapobiec się nie da, ale możemy się przed nią ochronić. Trzeba jednak coś w tym celu robić.
Kilka miesięcy po powodzi w 1997 roku NIK zaleciła, by rząd przygotował kompleksowy plan ochrony przeciwpowodziowej dla Polski z uwzględnieniem budowy nowych i modernizacji istniejących obiektów oraz wskazaniem źródeł finansowania.– Plan taki, mimo że zalecenie powtarzano, nie powstał do dzisiaj. Opóźniają się też prace związane z implementacją tzw. powodziowej dyrektywy europejskiej – mówi w rozmowie z portalem tvn24.pl Paweł Biedziak, rzecznik Izby.
Tak samo jest w przypadku innych zaleceń NIK po powodzi 1997. Dotyczyły one m.in. konieczności utrzymania odpowiedniego poziomu nakładów na utrzymanie infrastruktury przeciwpowodziowej. Kolejne kontrole, m.in. w 2000 roku, nie wykazały poprawy. W 2004 roku NIK stwierdziła wręcz, że wydatki na te cele maleją.
Odra wylała, to dostała
W zeszłym roku ministerstwo środowiska szacowało, że na konserwację obiektów przeciwpowodziowych powinno się wydawać dziesięciokrotnie większe sumy, niż to się dzieje: - Przyjmuje się, że na prawidłowe utrzymanie obiektów hydrotechnicznych należy rocznie przeznaczać środki stanowiące 2-3% wartości samego obiektu. Wartość tych obiektów to ponad 23,6 mld zł. A zatem na prawidłowe utrzymanie w dobrym stanie technicznym majątku konieczne jest wydatkowanie środków w wysokości 470-700 mln złotych. Budżet państwa rokrocznie przeznacza na ten cel środki w wysokości około 70 mln zł. Z tych środków trzeba też sfinansować uzupełnianie wyrw w brzegach, odmulanie i koszenie koryta cieków, umacnianie brzegów – tłumaczył w Sejmie podsekretarz stanu Bernard Błaszczyk.
Dr Janusz Żelaziński uważa jednak, że to nie tylko kwestia zbyt małych funduszy, ale i nieefektywnego wydawania tych pieniędzy, które są.
Na przykład po powodzi w 1997 roku większość środków zainwestowano w ochronę przeciwpowodziową na Odrze, bo to ona zniszczyła Wrocław i Opole (program Odra 2006), a Wisłę traktowano po macoszemu. – Pewnie po tej powodzi władze przypomną sobie o programie Wisła 2020 – ironizuje Żelaziński. prawa
Polak mądry po szkodzie
Miliardy złotych zainwestowane w ochronę przeciwpowodziową na Odrze – zdaniem hydrologa – nie gwarantują nadodrzańskim miastom bezpieczeństwa. Wciąż na etapie planowania jest budowa zbiornika Racibórz. Ślimaczy się też projekt pod nazwą Wrocławski Węzeł Wodny (chodzi o retencję wody w licznych wrocławskich kanalikach i strugach).
– Zresztą nawet gdyby węzeł powstał, to bez innych inwestycji byłby nieskuteczny – podkreśla hydrolog. Wrocławski węzeł miał być zakończony w 2008, finał prac przesunięto na 2015. Program Odra 2006 ma kosztować ponad 9 mld złotych. Do tej pory wydano niewiele ponad jedną trzecią tej sumy - niespełna 3,3 miliarda złotych.
NIK oceniła to tak: „(…) powstały w 2001 r. program, w związku ze społecznymi oczekiwaniami po katastrofalnej powodzi w dorzeczu Odry z lipca 1997 r., nie został rzetelnie przygotowany do realizacji. Nałożonym ustawą obowiązkom nie sprostał Pełnomocnik Rządu do Spraw Programu dla Odry 2006, którym był Wojewoda Dolnośląski, jak też kierowany przez niego Komitet Sterujący Programu – organ opiniodawczy Prezesa Rady Ministrów. Organy te nierzetelnie wywiązywały się z ciążących na nich obowiązków.”
Prace nad programem Wisła 2020 rozpoczęto jeszcze w 1998 roku. Uzgadnianie jego założeń trwało do 2007 roku. Ale realizacja jeszcze się nie rozpoczęła.
Kolejne zalecenie NIK dotyczyło zagospodarowania terenów między wałami przeciwpowodziowymi, a korytami rzek. Mimo dramatycznych wydarzeń 97 roku, na takich obszarach przez lata znów wznoszono zabudowania. – Najlepszym przykładem jest tzw. Folder Kazanów we Wrocławiu. To teren, który po powodzi w 1903 roku niemieckie władze przeznaczyły do zalania. W PRL pobudowano na nim osiedle, niemal kompletnie zniszczone w 1997 r. Przez kilkanaście lat osiedle „odrosło”, teraz znów jest zalane – opowiada Żelaziński.
Wały bez kontroli
Z raportów NIK wynika, że władze lokalne w niedostateczny sposób korzystają ze swoich uprawnień w zakresie przywrócenia naturalnych funkcji terenom zalewowym i dbaniu o to, by inwestycje nie szkodziły zabezpieczeniom przeciwpowodziowym. Choć lokalne Zarządy Gospodarki Wodnej opiniują plany zagospodarowania negatywnie, samorządy wydają zgody na budowę. prawa
O pomstę do nieba woła także stan wałów przeciwpowodziowych, tam, spiętrzeń i zbiorników. – Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie nawet ustalić, w jakim stanie jest ta infrastruktura. Kontrola NIK wykazała, że znany jest aktualny stan techniczny jedynie 5% wałów przeciwpowodziowych w Małopolsce i 12% w świętokrzyskiem – mówi nam Biedziak.
Dwa miesiące temu w raporcie Izba napisała: „Straty wyrządzane przez powodzie stale się zwiększają. W ciągu ostatnich trzech lat tylko w województwie małopolskim i świętokrzyskim wyniosły one blisko miliard złotych. Mimo to nadal zaniedbywane są kontrole wałów przeciwpowodziowych oraz konserwacja i utrzymanie strumieni, potoków i przydrożnych rowów”.
Z materiałów kontrolnych wynika, że połowa obiektów związanych z retencją wód została wzniesiona ponad 50 lat temu, a co trzecia przed 1939 r.
O zaniedbaniach ze strony władz lokalnych świadczy też przesłany w 2006 roku do Sejmu raport o zabezpieczeniach na wypadek powodzi. „Najwyższa Izba Kontroli negatywnie ocenia realizowanie przez jednostki samorządu terytorialnego obowiązku wyposażenia i utrzymywania magazynów przeciwpowodziowych. Spośród objętych kontrolą jednostek samorządu terytorialnego obowiązek utworzenia i wyposażenia magazynów przeciwpowodziowych zrealizował tylko jeden powiat oraz 3 gminy."
Czy coś się udało zrobić?
Poprawił się stan osłony hydrologiczno-meteorologicznej kraju, wprowadzono m.in. automatyczny system pomiarów poziomu wód. - Z tym, że sama wiedza o zagrożeniach, to za mało. Potrzebujemy aktywnej polityki przeciwpowodziowej – mówi Żelaziński.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP