Marzena Wróbel, posłanka PiS, jest nieustępliwa i protestuje, gdy nie zgadza się ze swoimi kolegami z komisji ds. nacisków. Zanim jednak zajęła się polityczną karierą, była nauczycielką i jak opowiada, uczniowie byli jej posłuszni. "Szkolne" czasy śnią jej się jeszcze po nocach. - Czasami mam koszmary. Śni mi się, że nie zdążyłam czegoś opracować, a zbliża się matura - wyznała w "Poranku TVN24".
Piątkowa konfrontacja byłego zastępcy prokuratora generalnego Jerzego Engelkinga z byłym szefem MSWiA Januszem Kaczmarkiem miała być kulminacyjnym punktem prac komisji ds. nacisków i przesłuchań. Przesłuchanie jednak przerwano, m.in. dzięki postulatom Marzeny Wróbel, która w komisji zastąpiła Jacka Kurskiego (został odwołany na wniosek PO). Posłanka PiS postulowała, że konfrontacja świadków nie powinna się odbyć, ponieważ nie stworzono protokołu z wcześniejszego przesłuchania Engelkinga.
Nerwowy śmiech Engelkinga
Dla samej Wróbel we wczorajszych wydarzeniach nie ma powodu do śmiechu. - Myślę, że prokurator Engelking też nie był rozbawiony. Ludzie uśmiechają się często także w sytuacjach stresowych. Ja myślę, że była to dla prokuratora Engelkinga trudna sytuacja. Miał być konfrontowany (...) z osobą, w stosunku do której są podejrzenia - opowiadała w "Poranku TVN24".
Nie przyszła prawić złośliwości
O posłance PiS stało się głośno, gdy rozpoczęła prace w komisji śledczej. Wróbel, choć ma mniejsze doświadczenie od swoich kolegów (w komisji, która istnieje niemal od początku roku, zasiadła pod koniec kwietnia), do swojej pracy podchodzi równie profesjonalnie. - Do każdej komisji przygotowuje się przeddzień - mówi. Nie ukrywa, że nie była zadowolona z piątkowego przesłuchania. - Dla mnie było jasne, że konfrontacja jest niemożliwa. Niestety dla pana Karpiniuka nie było to takie jasne - wyjaśniała.
Wróbel tłumaczyła też, że jej krytyka prac komisji nie wynika ze złośliwości. - Przerywam (zadawanie pytań) nie dlatego, że jestem złośliwa czy sprawia mi to przyjemność. Reaguję, gdy uważam, że pytanie zostało zadane nieprawidłowo - perswadowała posłanka. I zaraz dodała: - Ja staram się po prostu myśleć logicznie i reaguję wtedy, gdy coś według mnie jest sprzeczne z zasadami którymi powinniśmy się kierować.
Wydaje się jednak, że posłanka czuje się czasami lekceważona przez swoich kolegów z komisji. - Wtedy, kiedy podnoszę rękę i proszę o głos, pan przewodniczący (Sebastian Karpiniuk - red.) stara się mnie nie zauważać - narzeka.
Ma koszmary
Posłanka PiS, która w sejmowych ławach zasiada od dwóch lat, przed rozpoczęciem politycznej kariery, była nauczycielką. Jej tęsknota do szkolnych murów jest jednak umiarkowana. - Czasami tęsknię, ale czasami też mam koszmary. Śni mi się, że nie zdążyłam czegoś opracować, a zbliża się matura. W związku z tym budzę się przerażona - opowiadała o swojej pracy w szkole.
Pytana jednak, czy uczniowie byli jej posłuszni - choć z pewnym wahaniem - jednoznacznie odpowiedziała: tak.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn 24