|

"Byłem już gotowy na śmierć, spisałem testament". Po dwóch latach wyszedł z polskiego aresztu

Mężczyzna na razie musi zostać w Polsce, bo tylko tu na razie może czuć się bezpieczny
Mężczyzna na razie musi zostać w Polsce, bo tylko tu na razie może czuć się bezpieczny
Źródło: TVN24 Łódź
Polska miała być tylko chwilowym przystankiem w czasie podróży biznesowej. - Stała się krajem, w którym straciłem dwa lata wolności - opowiada nam Zhihui Li, aktywny działacz zrzeszenia Falun Gong, prześladowanego w Państwie Środka. Polskie sądy jeszcze niedawno nie widziały żadnych przeszkód, żeby w ramach ekstradycji wydać go Chinom.  Artykuł dostępny w subskrypcji

Na powitanie kłania się w pas i mówi po polsku: "bardzo dziękuję”. Po chwili dodaje, już po chińsku, że gdyby nie zainteresowanie mediów, w tym tvn24.pl, to tego spotkania by nie było. Towarzyszy nam tłumacz przysięgły języka chińskiego, który od razu zaznacza, że musi pozostać anonimowy. W nagrywanym przez nas materiale nie może być widoczna jego twarz, nie może też być słyszalny jego głos.

Czytaj także: