Polska nie wykorzystuje szansy na podbój i wykorzystanie przestrzeni kosmicznej? Nie ma u nas ani pełnomocnika, ani departamentu, ani tym bardziej ministra do spraw kosmicznych. Jest wicepremier Waldemar Pawlak, który - o czym pewnie wiedzą tylko mocno zainteresowani tematem - odpowiada za technologie kosmiczne. Reszta projektów jest rozsiana po różnych ministerstwach. Inni na przestrzeni kosmicznej zarabiają i to niemało, my - jak na razie dopłacamy - analizuje reporterka magazynu "Polska i Świat".
Za polską politykę dotyczącą wykorzystania technik i technologii kosmicznych odpowiada minister gospodarki. Jednak na pytanie reporterów TVN24, kto w Polsce prowadzi strategiczną politykę dotyczącą kosmosu, Pawlak zareagował marsową miną. A potem przyznał, że mamy w tej dziedzinie osiągnięcia na "mniejszą skalę".
Znacznie mniejszą - jak się okazuje - niż inne europejskie kraje. I nie mowa tu tylko o Francuzach, Niemcach, czy Brytyjczykach, ale na przykład o Rumunach czy Czechach, którzy z członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmicznej już odcinają kupony.
Polska to członkostwo dopiero negocjuje. - Będziemy mieli możliwość bycia w obiegu w sprawach super innowacyjnych i super nowoczesnych - zachwala Zbigniew Kamieński, zastępca dyrektora Departamentu Rozwoju Gospodarki w Ministerstwie Gospodarki.
Tak różowo sprawy nie widzą jednak polscy naukowcy, którzy przypominają, że już raz sukces odtrąbiono, kiedy Polska zainwestowała w budowę Europejskiego Systemu Nawigacji Satelitarnej Galileo. Wpłaciliśmy 90 milionów złotych, i co w zamian?
- Mamy tylko 0,3 procent zwrotu, czyli finansujemy przemysł i laboratoria Europy Zachodniej - mówi dr Włodzimierz Lewandowski z Międzynarodowego Instytutu Miar i Wag w Sevres.
Nie ma chętnych
- Jesteśmy mocno w tyle - przyznaje doktor Jerzy Nawrocki, który w system Galileo wniósł ślad polskiej myśli technicznej, skonstruował urządzenie wspomagające pomiar czasu, używane we włoskiej stacji kontrolnej.
Dlaczego się tak dzieje? Polskie Biuro ds. Przestrzeni Kosmicznej, w ramach Centrum Badań Kosmicznych, chciało spójny plan działalności kosmicznej państwowym podać urzędom prawie na tacy, nie było jednak chętnych. Może dlatego, że odpowiedzialność z politykę kosmiczną porozrzucana jest po wielu ministerstwach.
Negocjacje z Europejską Agencją Kosmiczną prowadzi resort gospodarki, systemem Galileo zajmowało się Ministerstwo Infrastruktury, ale sprawa przeszła do resortu cyfryzacji. Za System Monitoringu Środowiska i Bezpieczeństwa, ostrzegający o zagrożeniach środowiskowych i klęskach żywiołowych odpowiada Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jeszcze inne strategiczne interesy z użyciem technik i technologii kosmicznych załatwia MON i MSW.
- Nie mamy narzędzia koordynującego, lobbującego w zakresie polskich interesów tak, by by polski przemysł był dopuszczany do technologii i kontraktów, które oferują mu szybki rozwój - zaznacza Jakub Ryzenko, specjalista ds. polityki kosmicznej Centrum Badań Kosmicznych.
Potrzebna państwowa agencja?
Najlepszym rozwiązaniem byłoby powołanie Państwowej Agencji Kosmicznej. Opowiadają się za tym nie tylko naukowcy, ale także poseł SLD Tadeusz Iwiński, wiceprzewodniczący parlamentarnego zespołu ds. przestrzeni kosmicznej.
- Jeśli mamy być nowoczesną gospodarką, to nie możemy być w ariargardzie, nie musimy być w awangardzie, ale powinniśmy być chociaż w głównym peletonie - stwierdza Iwiński.
Szacuje się, że zwrot kosztów z programów kosmicznych jest na poziomie 460 procent. Może to nie astronomiczne sumy, ale za to bardzo przyziemne korzyści.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24