Kolejne miasta w Polsce decydują się na zniesienie opłat za korzystanie z transportu publicznego. Materiał programu "Polska i Świat".
W Łodzi nie ma dnia, żeby kontrolerzy nie zatrzymali pasażera bez biletu. Tomasz Andrzejewski z tamtejszego Zarządu Dróg i Transportu mówi, że nawet co czwarta kontrola kończy się nałożeniem mandatu. Miasto powiedziało więc "dość" i okleiło wszystkie drzwi tramwajów i autobusów ostrzeżeniem: "Jazda bez ważnego biletu wiąże się z opłatą dodatkową do 274,40 zł".
- Jest to typowe przemówienie do potencjalnego gapowicza za pomocą liczb. Za brak biletu ponad 270 złotych daje do myślenia - tłumaczy Bartosz Stępień z łódzkiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Od kiedy zawisły ostrzeżenia minęło pół roku i liczba gapowiczów spadła o prawie tysiąc. - Możemy powiedzieć, że naklejki pomogły. Przemówiły niektórym do rozumu - wskazuje Stępień.
Polska liderem w darmowej komunikacji
Niektóre miasta w ogóle nie mają problemów z karaniem gapowiczów, bo po prostu ich nie ma. Na przykład w śląskich Żorach, gdzie od czterech lat wszyscy jeżdżą za darmo. Jeśli chodzi o takie rozwiązanie, Żory są pionierem w Polsce. Polska z kolei jest liderem na świecie. - Polska przoduje, jeśli chodzi o liczbę miast z bezpłatną komunikacją, dlatego że na 120 takich miast na świecie ponad połowa to są miasta w Polsce - wyjaśnia Adrian Furgalski z zespołu doradców TOR.
Anna Ujma, pełnomocnik prezydenta miasta Żory, wskazuje, że dzięki darmowej komunikacji publicznej na ulicach jest mniej samochodów, bo więcej osób korzysta z bezpłatnego transportu publicznego. - W związku z tym, że samochodów jest mniej w centrum miasta, jest czystsze powietrze - dodaje.
Sposób na wyborców
Darmową komunikacją można też wywalczyć głosy wyborców. Niecałe dwa miesiące przed wyborami samorządowymi za darmo zaczną jeździć mieszkańcy kolejnych aglomeracji.
- Bezpłatny transport w dużych miastach jest modny politycznie, dlatego że dużo łatwiej jest zrezygnować z opłat niż przyczynić się do nowych inwestycji - uważa dr Michał Beim z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
W dużych miastach trudniej o darmowe przejazdy
Ale o ile małe miasta stawiają na darmową komunikację dla wszystkich, duże już tylko dla wybranych. Dlaczego? - Im większe miasto, tym przejście na darmową komunikację jest trudniejsze. Im większe miasto, tym cały system komunikacyjny jest bardziej skomplikowany i tak naprawdę więcej kosztuje - tłumaczy Jakub Dybalski z portalu transport-publiczny.pl. Adrian Furgalski jako przykład podaje stolicę. - W miastach dużych, żeby komunikacja była bezpłatna, mówimy nie o paru złotych, tylko - jak w przypadku Warszawy - o miliardzie złotych. Oczywiście można to zrobić, ale będzie to oznaczało podwyżkę jakichś danin albo obcięcie wydatków na inne cele - mówi.
"To naprawdę duże odciążenie"
W Warszawie od roku komunikacja jest bezpłatna dla dzieci z podstawówek i gimnazjów. Pani Renata, która mieszka w stolicy, za dwa bilety dla synów płaciła co miesiąc 110 złotych. Przez rok zaoszczędziła więc ponad 1300. - To naprawdę było duże odciążenie - mówi. Dr Beim twierdzi jednak, że "rezygnacja z poboru opłat od dzieci szkolnych jest trochę sytuacją demoralizującą". - Czy takie dziecko, które nie wyuczy się pewnego szacunku, pewnej wartości transportu publicznego, również z chęcią będzie korzystało z transportu publicznego już jako student czy jako osoba czynna zawodowo? - zastanawia się.
Autor: ads\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24