- Na rynku krajowym mieliśmy kilka zdarzeń, które budowały trudną atmosferę wokół rządu – niektóre z nich to wpadki, tąpnięcia ministrów, a czasem moje - przyznał premier Donald Tusk, podsumowując sto dni rządu. Wśród największych wpadek premier wyliczył skutki nowelizacji ustawy refundacyjnej, początkową akceptację umowy ACTA oraz opóźnienia inwestycyjne, m.in. Stadionu Narodowego. - Za niezręczność urzędników głowy obcinać nie będę - zapowiedział Tusk.
Trudnymi stoma dniami nazwał premier Donald Tusk pierwsze trzy miesiące funkcjonowania swojego gabinetu. Przekonywał jednocześnie, że należy oddzielić prawdziwe problemy od "wrzawy czy irytacji z powodu mniej istotnych kwestii".
- Te sto dni w kontekście międzynarodowym i jeśli chodzi o zdarzenia krajowe to był czas skomplikowany i pełen napięć - mówił premier na sobotniej konferencji prasowej. - Z mojego osobistego doświadczenia to były na pewno trudne sto dni - ocenił szef rządu.
"Brakowało mi Kaczyńskiego"
Nikt nie kocha polityków, w Polsce też osiągnęliśmy ten przykry stan. Polityków się nie lubi, nie cierpi, nienawidzi, czasami się nimi pogardza, generalnie mało jest uczuć ciepłych i sympatycznych. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że polityków ocenia się pod tym kątem, czy są lepsi, czy gorsi od konkurencji, od alternatyw. Donald Tusk
- Nikt nie kocha polityków, w Polsce też osiągnęliśmy ten przykry stan. Polityków się nie lubi, nie cierpi, nienawidzi, czasami się nimi pogardza, generalnie mało jest uczuć ciepłych i sympatycznych - stwierdził szef rządu. - Przyzwyczailiśmy się już do tego, że polityków ocenia się pod tym kątem, czy są lepsi, czy gorsi od konkurencji, od alternatyw - dodał.
I dlatego - jak wyjaśnił - ta długa nieobecność prezesa PiS "trochę go martwiła, bo obraz był niepełny".
Zmiany w rządzie możliwe po półroczu
Pytany o krytyczne oceny formułowane zarówno przez opozycję, jak i media pod adresem poszczególnych ministrów, premier ocenił, że "w wielu przypadkach krytyka działań ministrów jest przesadzona w porównaniu do grzechów, jakie mają na sumieniu". - To zawsze źle brzmi, ale kiedy obserwuję niektóre komentarze, to mam wrazenie, że niektóre są wyraźnie przesadzone. Gdybym się na serio przejmował komentarzami opozycji i komentatorów, odniósłbym wrażenie, że miała miejsce katastrofa za katastrofą i że kamień na kamieniu nie został, że jest Armagedon - mówił Tusk.
Zapewnił, że "Polska nie jest tym miejscem, gdzie miała miejsce totalna katastrofa przez te 100 dni, wręcz przeciwnie". - Jakoś sobie wszyscy radzimy w tym dość skomplikowanym czasie.
Premier wskazał też, że jeszcze za wcześnie, by myśleć o przetasowaniach w rządzie. - Pół roku to stosowny czas, żeby myśleć o zmianach, kiedy będę miał przekonanie, że ktoś nie daje rady. Na razie takie zdarzenia skandaliczne nie miały miejsca, które by natychmiast dyskwalifikowały któregoś z moich ministrów - dodał.
"Poważny błąd" - skutki ustawy refundacyjnej
Premier przyznał jednak, że rządowi nie udało się uniknąć kilku poważnych wpadek. Przede wszystkim jako "poważny błąd rządu" uznał "niedostateczne przygotowanie" zarówno strony rządowej, jak i otoczenia do skutków działania nowelizacji ustawy refundacyjnej. - Nie byliśmy dostatecznie przygotowani i nie potrafiliśmy także przygotować otoczenia, a więc przede wszystkim pacjentów, aptekarzy, lekarzy do skutków działania tej ustawy - oświadczył premier. - Źle działaliśmy na etapie przygotowania, i tempa, i istotnych grup zawodowych - przyznał.
Jednocześnie premier podkreślił, że istota ustawy refundacyjnej jaką jest limitowanie zysków firm farmaceutycznych, nowy sposób tworzenia listy refundacyjnej, który chroni pacjentów, a także obniżenie cen leków i uszczelnienie systemu, tak aby nie było ryzyka wydawania "miliardów więcej" na refundację, to wszystko każe mu ocenić samą ustawę i jej skutki jako pozytywne.
ACTA powodem utraty zaufania dla rządu
Jeszcze poważniejszym tąpnięciem była - według Tuska - początkowa akceptacja przez rząd umowy ACTA. - W czasie procedury ustalania zarówno resorty, jak i komisje sejmowe, jak i europarlamentarzyści w swojej przewadze, zarówno rządowi, jak i opozycyjni, wszyscy trochę zawiedliśmy, jeśli chodzi o wyobraźnię, jak daleko mogą sięgać skutki wprowadzania tego typu przepisów - mówił premier.
- Okazało się - to także dotyczy mnie, że nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć - szczególnie, jeśli chodzi o długofalowe skutki społeczne, w kontekście nowoczesnych technologii informatycznych, świata wirtualnego - wszystkie aspekty i wszystkie skutki wprowadzenia nowych praw - tłumaczył szef rządu.
Jak przyznał, mimo że w sprawie porozumienia ACTA rządowi "zabrakło refleksu", to nie zabrakło mu odwagi, by przyznać, że można w tej sprawie zmienić zdanie. Jednocześnie Tusk zaznaczył, że jedynym realnym skutkiem tego zamieszania była częściowa utrata zaufania dla rządu. Podkreślił także, że nie tylko Polska zdecydowała się na wstrzymanie ratyfikacji ACTA, ale tropem tym poszły inne kraje Unii Europejskiej, np. Austria. - Lepiej późno niż wcale - dodał Tusk.
Zapewnił, że Polska będzie starała się tworzyć nowoczesne regulacje bez względu na ACTA.
Zmiany "mają gorzki smak"
Tusk zapowiedział, że obecnie zasadniczą sprawą dla rządu jest szybka realizacja expose, w tym przede wszystkim zmian emerytalnych. Podkreślał, że niektóre rozwiązania - jak podniesienie składki rentowej dla przedsiębiorców czy wprowadzenie składki zdrowotnej dla rolników - już wdrożono.
- One z reguły nie są słodkie, przeciwnie - mają gorzki smak. Ale jesteśmy przekonani, że te zmiany będą miały korzystny wpływ na przyszłość Polski i bezpieczeństwo finansowe Polaków nie na kolejne sto dni, ale na kolejne kilkanaście albo i kilkadziesiąt lat. Inaczej byśmy nie podejmowali tego jakże trudnego wyzwania, tego poważnego wysiłku - tłumaczył premier.
Podsumowując 100 dni funkcjonowania swego rządu Tusk mówił też o opóźnieniach inwestycyjnych, które "irytują", ale nie zagrażają samym przedsięwzięciom, jak np. sprawa Stadionu Narodowego. Szef rządu stwierdził, że sprawa ta prawdopodobnie znajdzie szczęśliwy finał i pierwszy poważny mecz zostanie na stadionie rozegrany.
- Ten stadion to nie fuszerka, to nie jest stadion, na którym raz na kilka lat będzie odbywała się jakaś impreza. Warszawa to naprawdę dumna stolica dumnego państwa - mówił Tusk. Stwierdził, że do dziś nie ma tam miejsca, które w sposób godny mogłoby być areną widowisk sportowych czy artystycznych. - Ten stadion w dużej mierze tą lukę wypełni i nie będziemy się go wstydzić - dodał premier.
Niższa inflacja, wzrost płac
Premier podkreślił, że w styczniu Polska odnotowała niższą niż oczekiwana inflację, przy jednoczesnym wzroście produkcji przemysłowej i wzroście płac. - To pokazuje, że sytuacja Polski w kontekście kryzysu jest niezła. Nadal jesteśmy traktowani jako miejsce dość dużej stabilności z szansą na poważny wzrost - ocenił Tusk.
Zapewnił też, że rząd "utrzymał kurs bezpieczeństwa dla Polski w wymiarze finansowym i gospodarczym". - Wyższy wzrost płac przy równocześnie niższej inflacji każe sądzić, że styczeń nie jest złym wstępem, jeśli chodzi o kondycję także gospodarstw rodzinnych w Polsce. Średnio rzecz biorąc - ponieważ, jak zawsze w życiu, także i w ciągu tych 100 dni niektórym wiodło się gorzej, niektórym lepiej - mówił premier.
Europa uchroniona "przed poważnymi pęknięciami"
Podkreślił też, że spotkania w Brukseli na posiedzeniach Rady Europejskiej oraz spotkania bilateralne pozwalają mu stwierdzić, że "przy aktywnym i znaczącym udziale Polski" Europa została uchroniona "przed poważnymi pęknięciami, a one wchodziły w grę". Jak dodał, mówi też o pęknięciach politycznych.
- Spór, w którym miała aktywny udział, jak wychodzić z kryzysu, czy rozdzielając Europę na dwie części - strefę euro i nie strefę euro, czy utrzymując jedność polityczną UE, ten spór rozstrzygnęliśmy na korzyść stanowiska, które podzielała i promowała także Polska - powiedział Tusk.
Przypomniał, że rozpoczęły się też negocjacje nad nowym budżetem UE na lata 2014-2020. Ocenił, że propozycja Komisji Europejskiej w tej kwestii jest dla Polski dobrym punktem wyjścia. - Jaki będzie punkt końcowy, tego jeszcze nie wiemy - dodał premier.
Podkreślił, że dla Polski ważne było, by "startować do negocjacji nie z pozycji tych, którzy domagają się radykalnej zmiany w projekcie komisyjnym, ale z pozycji tych, którzy mają ważny argument - wsparcia Komisji w jej projekcie". - Bo jest on także bezpieczny i opłacalny dla Polski - powiedział szef rządu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24