- Byłem przekonany, że Robert Biedroń zakochał się we współpracy z SLD aż do grobowej deski, a tu się okazało, że to był taki tylko flirt - stwierdził wiceszef klubu Sojuszu Marek Wikiński, komentując rezygnację działacza Kampanii przeciw Homofobii ze startu do Sejmu z list SLD. Wikiński dodał, że Biedroń popełnił "kardynalny błąd". Biedroń nie chciał kandydować, bo nie spodobało mu się miejsce na liście, jakie mu przyznano.
Biedroń napisał w oświadczeniu, że jego decyzja o niekandydowaniu z list wyborczych Sojuszu Lewicy Demokratycznej została "podyktowana sposobem i wynikiem układania list wyborczych przez to ugrupowanie". Jak wyjaśnił, SLD zaproponowało mu startowanie "z dalszych miejsc na liście, w nieznanych mu okręgach wyborczych".
A on nie może się zgodzić na taki styl uprawiania polityki.
Jestem tak taktowny wobec pana Roberta Biedronia, że aż się obawiam, żebym nie stał się obiektem adoracji z jego strony Marek Wikiński
- Środowiska zajmujące się prawami człowieka, wolnościowe i mniejszościowe od wielu lat szukają wsparcia politycznego, które poprawi nasz los. Od wielu lat SLD nie zrobił w praktyce nic, aby tę sytuację zmienić. Wykorzystywanie problematyki równouprawnienia kobiet, aborcji, związków partnerskich czy mowy nienawiści przed wyborami znów okazało się tylko zagrywką wyborczą SLD - oświadczył Biedroń.
"Nie można się targować o miejsce"
Wcześniej z kandydowania z list Sojuszu - także z powodu dalszego miejsca na liście SLD - zrezygnowała szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka.
Wiceszef klubu Sojuszu Marek Wikiński pytany o decyzję Biedronia ocenił, że jest ona zła, gdyż nie można tak "niepoważnie" traktować służby publicznej, "targując się" o miejsca na liście wyborczej. Polityk Sojuszu odpowiadając na liczne pytania o decyzję Biedronia powiedział: - Jestem tak taktowny wobec pana Roberta Biedronia, że aż się obawiam, żebym nie stał się obiektem adoracji z jego strony.
Robert Biedroń na pewno startując na każdej pozycji uzyskałby mandat poselski i wydaje mi się, że zabrakło patriotycznej, propaństwowej postawy w jego decyzji Marek Wikiński
Wikiński mówił też na konferencji prasowej, że osobiście był przekonany, że Biedroń "zakochał się we współpracy z SLD aż do grobowej deski, a tu się okazało, że to był taki tylko flirt".
- Wierzę głęboko, że środowisko (Biedronia) udzieli poparcia SLD - zaznaczył poseł Sojuszu. I dodał, że rozmawiał "z kilkoma znajomymi pana Biedronia" i - jak mówił polityk Sojuszu - są oni "niepocieszeni jego decyzją" o niekandydowaniu.
Zdaniem Wikińskiego, Biedroń zmarnował szansę, jaką dał mu SLD, bycia pierwszym polskim parlamentarzystą, który oficjalnie obnosiłby się ze swoimi poglądami "w obszarze obyczajowym". - Robert Biedroń na pewno startując na każdej pozycji uzyskałby mandat poselski i wydaje mi się, że zabrakło patriotycznej, propaństwowej postawy w jego decyzji - ocenił Wikiński.
Według posła, takie "amatorskie zachowanie" Biedronia może wynikać z zarzutów stawianych wobec niego. Nie chciał mówić jednak o szczegółach, gdyż - jak zaznaczył - jest dżentelmenem. Dopytywany jakie to są zarzuty zaznaczył: - Myślę, że Robert Biedroń ma na tyle odwagi, żeby powiedzieć publicznie całą prawdę o swoich decyzjach.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24