Po zeszłotygodniowej awanturze w sprawie pól miliona złotych premii dla odchodzącego prezesa Narodowego Centrum Sportu, reporterzy programu "Czarno na Białym" sprawdzają, ile zarabiają osoby, które decydują nie o budowie jednego stadionu, ale o setkach miliardów złotych wydawanych z budżetu państwa. Polski prezydent, premier i ministrowie zarabiają tyle, co przeciętny menedżer średniego szczebla.
Ford Mondeo, rocznik 2002, pojemność 1 i 8, bezwypadkowy, sprowadzony z Niemiec, miał dwóch właścicieli, cena około 14 tysięcy złotych. To przykład tego, na co może sobie pozwolić za swoją miesięczną pensję premier Donald Tusk.
11,5 tys. zł do ręki
To wynagrodzenie jest stosunkowo niskie, kierownicy średniego szczeble otrzymują podobne wynagrodzenie. Kazimierz Sedlak, szef firmy doradztwa personalnego
W porównaniu ze swoimi zachodnimi kolegami po fachu, nasz szef rządu to prawdziwy biedak. Gdy polskiego premiera stać tylko na używane sprowadzane auto, np. premiera Hiszpanii, kraju o podobnej wielkości do naszego, stać na nowy samochód.
Pensja premiera Tuska to około ok 16,5 tysięcy złotych brutto. Ale gdy od tego odliczymy podatki i składki - okaże się, że miesięcznie szef rządu dostaje około 11,5 tysiąca złotych do ręki. - To wynagrodzenie jest stosunkowo niskie, kierownicy średniego szczeble otrzymują podobne wynagrodzenie - mówi Kazimierz Sedlak, szef firmy doradztwa personalnego.
Prezydent na czele
Na pierwszym miejscu urzędniczej listy płac znajduje się prezydent z pensją około 20 tysięcy złotych brutto - do ręki to około 14 tysięcy złotych. To sumy niewiele większe od zarobków szefa straży pożarnej. Nie mówiąc już o tym, że zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia od naszej głowy państwa ma prezydent Stanów Zjednoczonych z miesięczną pensją na poziomie ponad 100 tysięcy złotych.
- Tacy, którzy kierują firmami zatrudniającymi 1000, 500 osób, zarabiają 50-60 tysięcy zł miesięcznie. Myślę, że nie powinniśmy żałować pieniędzy dla takich ludzi jak premier czy prezydent - uważa Piotr Kuczyński ekonomista, analityk Xelion.
I nawet w sąsiednich Czechach, gdzie średnia krajowa jest niewiele wyższa od naszej - czeski premier zarabia więcej od naszego - prawie 23 tysiące złotych. Eksperci od rynku pracy i ekonomiści mówią wprost - pensja najważniejszych osób w Polsce to grosze.
Tacy, którzy kierują firmami zatrudniającymi 1000, 500 osób, zarabiają 50-60 tysięcy. Myśle, że nie powinniśmy żałować pieniędzy dla takich ludzi jak premier czy prezydent. Piotr Kuczyński ekonomista, analityk Xelion
- Dominuje takie przekonanie, że w Polsce jest biednie i dużo płacić nie możemy, ale ewidentnie zarobki premiera są niepoważnie niskie jak na skalę wyzwań, które ten człowiek musi na siebie brać - uważa ekonomista Ryszard Petru.
Bardzo tania nadbudowa nad administracją profesjonalną
Ale to przekonanie o tym, że Polska to biedny kraj sprawia, że polityczni weterani z rządowych ław nie narażą się wyborcom i nie poproszą o wyższe pensje.
Ministrowie zarabiają miesięcznie od około 10 tysięcy do niespełna 20 tysięcy złotych brutto. Ministerialna pensja składa się z płacy zasadniczej, dodatku funkcyjnego, oraz dodatku za wysługę lat. Zależy także od sum przewidzianych na administrację państwową w budżecie.
- Ta administracja polityczna, to znaczy ministrowie, wiceministrowie, są bardzo tanią nadbudową nad administracją profesjonalną. Ja w ministerstwie gospodarki jestem na 27. pozycji jeśli chodzi o wynagrodzenia - mówi Waldemar Pawlak wicepremier, minister gospodarki.
"Mogą dorabiać jako doradcy"
Dopiero gdy schodzą z politycznej sceny - polscy byli premierzy, prezydenci i ministrowie mogą spieniężyć swoje doświadczenie. Jednym z głośniejszych przypadków ostatnich lat jest były premier z czasów PiS-u, z wykształcenia nauczyciel fizyki, który znalazł pracę w jednym z największych banków inwestycyjnych na świecie.
- Mogą dorabiać jako doradcy - pan premier Marcinkiewicz znakomicie to robi - pan prezydent Kwaśniewski jeździ z odczytami i w ten sposób sobie dorabia - zauważa Piotr Kuczyński.
"Wstyd by mi prosić..."
O ile byłym premierom państwo niczego nie zapewnia, o tyle dla eksprezydentów ma do zaoferowania dożywotnie pensje w wysokości około 6 tysięcy złotych.
Jak na elektryka to dużo, jak na byłego prezydenta to trochę mało, no ale znów wstyd by mi było prosić bo inni mają jeszcze mniej. b. prezydent Lech Wałęsa o swojej dożywotniej pensji
- Jak na elektryka to dużo, jak na byłego prezydenta to trochę mało, no ale znów wstyd by mi było prosić, bo inni mają jeszcze mniej - mówi b. prezydent Lech Wałęsa.
Dlatego Lech Wałęsa dorabia udzielając wykładów. I dlatego też daleko nam do europejskich standardów - bo jedna z najdroższych politycznych par Europy - prezydent Francji - Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec - Angela Merkel - zarabiają po prawie 80 tysięcy złotych miesięcznie. To prawie 5 razy więcej niż polski prezydent czy premier.
I jeśli nawet przyjąć, że średnia pensja we Francji i Niemczech jest prawie trzykrotnie wyższa niż w Polsce to zachowując proporcje wciąż zarobki polskiego premiera i prezydenta są dużo niższe. Może najwyższy czas na zmiany i przegląd administracyjnych kadr.
- W ramach tej samej kwoty można byłoby część urzędników zwolnić, a tym którzy są naprawdę dobrzy i potrzebni - dać możliwość zarabiać więcej - twierdzi Petru.
Recepta jest, tylko że politycznie wciąż bardziej opłaca się mieć "tanich" ministrów, premierów i prezydenta. Wyborcom to się podoba.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24