Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce służbowe samochody potraktowali jak taksówki i rozwozili nimi gości po policyjnej imprezie. Wielokrotnie łamali przy tym ograniczenia prędkości. Po tym, jak sprawę nagłośnili reporterzy "Prosto z Polski", policja wszczęła wewnętrzne postępowanie wyjaśniające w sprawie wykorzystywania służbowych samochodów policyjnych do prywatnych celów.
Kilka dni temu trzy kilometry pod Ostrołęką policjanci urządzili sobie imprezę z okazji święta policji. Reporterzy "Prosto z Polski" otrzymali od swoich informatorów listę gości. Wśród nich są przedstawiciele innych komend policji oraz władze miasta. Reporterzy TVN24 dostali także informację o numerach rejestracyjnych nieoznakowanych policyjnych radiowozów, które jak się później okazało rozwoziły gości z imprezy.
Według informatorów reporterów "Prosto z Polski" wykorzystywanie radiowozów do rozwożenia gości to w ostrołęckiej policji norma. - Na zasadzie koleżeństwa, dzwonisz, mówisz co potrzeba i cię podwożą - mówi osoba pracująca w policji, która zna proceder.
Nabrali wody w usta
Przez niemal siedem godzin pięć kamer TVN24 obserwowało przyjeżdżające i odjeżdżające z miejsca imprezy samochody. Wśród nich najczęściej pojawiał się srebrny opel, czarny fiat brawo i srebrna kia ceed - z numerami rejestracyjnymi odpowiadającymi numerom nieoznakowanych radiowozów.
Wreszcie policjanci zorientowali się, że są obserwowani. Jedną z trzech ekip TVN24 zatrzymał oznakowany radiowóz. A auta rozwożące biesiadników szybko wróciły na policyjny parking. Jeden z ostatnich radiowozów, który wracał do bazy, przekroczył prędkość aż czterokrotnie - jechał 120 km na godzinę w terenie zabudowanym i 110 na ograniczeniu prędkości do 30 km na godzinę.
W końcu samochód podjechał pod komendę. Kierowca nie chciał jednak rozmawiać z reporterami TVN24. Unikał odpowiedzi na wszystkie pytania. Dopiero po 20 minutach usilnych próśb o rozmowę do reporterów TVN24 wyszedł oficer dyżurny. Stwierdził jednak, że nic mu nie wiadomo, jakoby policyjne radiowozy działały jak słynne już "blue taxi". I odesłał dziennikarzy do rzecznika komendy.
Następnego dnia zgodnie z zaleceniem reporterzy "Prosto z Polski" odwiedzili rzecznika ostrołęckiej policji. Sylwester Marczak, p.o. rzecznika Komendanta Miejskiego Policji w Ostrołęce nie chciał obejrzeć filmu reporterów TVN24, na którym widać, jak policyjne auta rozwożą gości z imprezy. Odesłał do rzecznika Komendy Wojewódzkiej Polski z siedzibą w Radomiu. Po chwili dodał jednak, że z pewnością nikt nie wyrażał zgody na to, by policyjne auto było wykorzystywane do celów prywatnych.
"Warto wyjaśnić tę sprawę"
Informator reporterów "Prosto z Polski" twierdzi jednak, że komendant, który zorganizował imprezę, na pewno wiedział, że policjanci odwozili gości po imprezie. Ten nie chciał jednak rozmawiać dziennikarzami.
Z nagraniem, na którym widać, jak policjanci zrobili ze służbowego samochodu blue taxi, reporterzy "Prosto z Polski" pojechali do Komendy Głównej Policji. - Warto wyjaśnić tę sprawę do końca. Przekażę to do kontroli, do Biura Spraw Wewnętrznych, żeby sprawdzić z czym mamy do czynienia. Czy rzeczywiście jest to rozwożenie, czy nie i na ile możemy mówić o przekroczeniu prawa przez policjantów - powiedział rzecznik KGP Mariusz Sokołowski, po obejrzeniu filmu.
Po nagłośnieniu sprawy przez reporterów TVN24 Komendant Miejski Policji w Ostrołęce wszczął postępowanie wyjaśniającego w sprawie wykorzystywania służbowych samochodów policyjnych do prywatnych celów. Reporterzy "Prosto z Polski" wrócą do tematu i sprawdzą, czym to postępowanie się zakończy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24