Skandaliczne zachowanie policjantów z Poznania wobec reportera TTV to niestety nie pierwszy tego typu przypadek. Trzy lata temu funkcjonariusze z Konina siłą zatrzymali mężczyznę, który rzekomo robił im zdjęcia. Chcieli zabrać mu telefon, zamknęli w radiowozie i straszyli prokuratorem. Pomimo tego, że nie mieli prawa do takiego zachowania, sąd umorzył sprawę.
W Poznaniu reporter Artur Zakrzewski nagrał radiowóz, który łamie przepisy drogowe - konkretnie zakaz wjazdu. Chwilę potem, gdy podszedł i zapytał policjantów dlaczego to zrobili, został potraktowany jak uliczny bandzior. Wykręcono mu ręce, wsadzono siłą do radiowozu, zabrano telefon komórkowy, którym robił zdjęcia i wykasowano kompromitujące nagranie.
Nie pierwszy raz
Do podobnego incydentu z udziałem policjantów doszło w czerwcu 2010 roku na terenie dworca PKS w Koninie. Funkcjonariusze zatrzymali mieszkańca, który ich zdaniem, fotografował ich na służbie.
Zamknęli mężczyznę w radiowozie i chcieli mu zabrać telefon. Straszyli prokuratorem. - Jeżeli się okaże, że radiowóz jest w tym pana telefonie, to ja panu założę inną sprawę - groził jeden z funkcjonariuszy.
Policjanci po jakimś czasie zorientowali się, że przekroczyli swoje uprawnienia i wtedy próbowali obrócić całe zajście w żart. W ramach zadośćuczynienia zaproponowali poszkodowanemu... mandat w wysokości 500 zł. - Byłem w szoku - mówił pan Tomasz Godlewski.
Sprawy na początku nie chciał komentować komendant miejski Waldemar Lewandowski. Stwierdził, że oceni zachowanie policjantów po zakończeniu czynności. Dopiero po jakimś czasie stwierdził, że funkcjonariusze "naruszyli zasadę etyki zawodowej". W tym momencie za ich zachowanie mogę przeprosić pana Godlewskiego - mówił reporterowi TTV.
Sprawa umorzona
Sprawa trafiła do prokuratury, ale postępowanie zostało umorzone. Pan Godlewski zaskarżył decyzję prokuratury, ale sąd ją podtrzymał. - Działania funkcjonariuszy miały znikomy stopień społecznej szkodliwości. Jeżeli ewentualnie by została sprawa zakończona wyrokiem skazującym w stosunku do funkcjonariuszy, to wiązałoby się to automatycznie z utratą przez nich pracy - uzasadniał decyzję sędzia.
Ale mężczyźni pracy nie utracili i pełnią służbę do dziś. - Ja się czuję do dzisiaj bardzo niekomfortowo, bo wyglądało to tak, jakbym popełnił jakieś konkretne przestępstwo - przyznaje pan Godlewski.
Autor: aj / Źródło: TTV, tvn24.pl