To gruba przesada. Nie znam sytuacji z innych państw, gdzie taka rzesza policjantów zajmowałaby się jednym politykiem - ocenił poseł Koalicji Obywatelskiej Jan Grabiec. Politycy komentują w piątek ustalenia tvn24.pl o funkcjonariuszach patrolujących okolice domu Jarosława Kaczyńskiego. Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta (Solidarna Polska, klub PiS) przekonywał, że za taką ochroną przemawiają "nikczemne manifestacje" organizowane w sąsiedztwie przez "zradykalizowanych wyborców opozycji".
Bliskiej okolicy willi prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu pilnuje czterech policjantów w mundurach, których wspiera dwóch "tajniaków" - ustalił portal tvn24.pl. Funkcjonariusze zmieniają się co osiem godzin, co oznacza, że w trakcie doby zaangażowanych bywa nawet 18 funkcjonariuszy. Sprawą zajęli się dziennikarze tvn24.pl Robert Zieliński, Grzegorz Łakomski i Jan Kunert.
"Własny folwark"
Doniesienia tvn24.pl w tej sprawie komentowali w piątek politycy. Poseł Koalicji Obywatelskiej Jan Grabiec stwierdził, że to "przejaw prywatyzacji instytucji państwa". - Policja powinna służyć wszystkim obywatelom, bezpieczeństwu wszystkich Polaków, a nie jednego ważnego polityka rządzącej partii - dodał.
- Niewątpliwie jest tak, że rządząca partia, zwłaszcza Jarosław Kaczyński, traktują instytucje państwa jak swoją prywatną własność, jak własny folwark. 18 policjantów pilnujących prezesa Kaczyńskiego to jest naprawdę gruba przesada. Nie znam sytuacji takiej z państw europejskich czy państw świata, gdzie taka rzesza policjantów zajmowałaby się jednym politykiem, który w dodatku nie pełni żadnej wysokiej funkcji państwowej - ocenił polityk opozycji.
"Kaczyński się ośmiesza"
Poseł Lewicy Adrian Zandberg uznał, że "Kaczyński ośmiesza się tymi posterunkami, tą ochroną, tymi uzbrojonymi po zęby ludźmi, którzy mają go chronić nie wiadomo przed czym".
- W normalnym, demokratycznym państwie politycy nie boją się obywateli, tylko są wśród obywateli. Nie jeżdżą limuzynami, tylko nie boją się wsiąść do komunikacji publicznej. Nie odgradzają się od ludzi barierkami czy murem ochroniarzy, tylko po prostu z nimi rozmawiają. Ja chciałbym takiej polityki - dodał.
"Tam też inni ludzie mieszkają i też powinni mieć zapewniony spokój"
Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta (Solidarna Polska) przekonywał, że za taką ochroną przemawia to, że "bardzo zradykalizowani wyborcy opozycji" organizowali przed domem prezesa PiS często "nikczemne manifestacje, przekraczając pewne granice funkcjonowania w życiu publicznym, sporu politycznego".
- Przywołam takie zdjęcie sprzed kilku dni, kiedy zbierano podpisy za kandydaturą Rafała Trzaskowskiego. Grupa osób, która jest powszechnie kojarzona z rozbijaniem spotkań, z takimi akcjami zaczepnymi w życiu publicznym, z wielką radością zajęła chodnik przed domem, w którym mieszka Jarosław Kaczyński. I wydaje mi się, że zachowanie tych ludzi w przestrzeni publicznej, w życiu politycznym, rodzi pewne wątpliwości, jeśli chodzi o pewność bezpieczeństwa osób, które poruszają się w okolicy domu Jarosława Kaczyńskiego, bo przecież tam też inni ludzie mieszkają i też powinni mieć zapewniony spokój swojego życia - tłumaczył swoje stanowisko Kaleta.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24